Podobne postybeta
Usuń jedną aplikacje dziennie
Sprzątanie kaizen ;-)
A takie tam ;-)
Paragon - zostawić czy wyrzucić?
3 Home w jednym domu ;-)
Od wielu wielu lat mój jedyny kontakt z Windows to odpalenie raz na jakiś czas XBox'a i Parallels na macOS.
I nigdy nie zwracałem uwagi na menu start, które uruchamiam po to by wpisać Update i pójść do apki do updatów.
Ale zawsze tam jest coś takiego:
Po co oni mi to wyświetląją? :-)
Oni tak na poważnie, czy może mam coś źle ustawione?
W ramach robienia rzeczy dziwnych zadałem ChatGPT takie pytanie:
"jaką polecasz wycieczkę po Wenecji, rozpoczęcie na St'Elena w okolicach hotelu Indigo, celem jest odwiedzenie jak największej ilości miejsc w których mieszkali naukowcy, dokonano jakichś odkryć, albo te miejsca są inaczej związane z nauką"
Dał odpowiedź, ale poprosiłem dalej:
"narysuj mapkę w svg"
Znów coś dziwnego powiedział, to dookreśliłem i jeszcze raz i jeszcze raz, i w końcu napisałem:a możesz
"w GeoJson?"
I wygenerował ;-)
I aż tak bardzo nie powariował ;-)
Ale chyba żadnego obiektu nie trafił w 100%, zawsze jest tak w promieniu myślę 500 metrów.
Mój profil na LeetCode wygląda trochę niepokojąco ;-)
Trzeba będzie spróbować zrobić jakieś zadanie do pójścia na 667 ;-)
W latach 90 gdy procesory wchodziły w prędkości takie w MHz to dziwnie taktowanie było 667, chociaż powinno być 666 ;-)
Znów miałem problem z autoboxingiem i znowu przez var ;-)
Aż zaczynam się zastanawiać czy tak go bardzo używać jak go używam....
Rozwiązywałem zadanie na LeetCode i miałem taki mniej więcej kod:
Ludzie lubią przewidywalność, albo nawet nie tyle przewidywalność, a poczucie bezpieczeństwa i przewidywalności, czy też mienia kontrol nad czymś.
To poczucie nie musi być oparte o rzeczywistość, musi być po prostu odczuwane. Często wystarcza po prostu kocyk.
W programowaniu jest conajmniej kilka takich kocyków.
Branche - wiadomo, że branche mają tendencję do prowadzenia do merge conflictów, co nie zmienia faktu, że jak rozmawiasz z developerami to często słychać stwierdzenie "czuję się bezpieczniej używając branchy". Branche dają poczucie stabilności, kontroli, tego że tutaj w tym nad czym pracuję nic się nie zmieni poza moją kontrolą.
Scrum - a dokładniej Sprinty. Daje jakieś ramy, jakieś rusztowanie. Wiadomo kiedy będą spotkania (no chyba, że ja mam na to wpływ, bo jak mogę to staram się robić zawsze w tym samym czasie, ale nie ustawiam powtarzalnych meetingów, tylko każdy tworzę ręcznie ;-)), wiadomo ile jeszcze czasu mamy i jest to poczucie przewidywalności, kontroli nad tym co się dzieje, chaos na nas nie patrzy i nie macha nam radośnie z otchłani, zamiast patrzeć na cały backlog można spojrzeć na ten jeden kawałek i skupić się nad tym kawałkiem.
Ludzie mają problem z niepewnością, która jest tak naprawdę jedyną pewną rzeczą w życiu ;-)
Ale overload ma swoje problemy, u mnie może oznaczać zrzucanie wszystkiego co nie jest stabilne, albo bezwzględnie potrzebne. Powoduje dyskomfort taki, że nie wiadomo co z tym robić? Odrzucić. Podobnie z czymś co nie pokazuje progressu.
Chociaż to ma też zalety ;-) bo to jest całkiem skuteczny sposób filtrowania. Pozwala na odsuwanie decyzji, które nie są krytyczne, albo nie brnąć w coś co nie rokuje.
Są najmniej dwa rodzaje decyzji, decyzje odwracalne i nieodwracalne.
W kodowaniu te odwracalne możemy sobie podejmować kiedy i jak nam się podoba, te nieodwracalne są gorsze, bo trudniej się z nich wycofać.
Na szczęście często decyzje nieodwracalne są takie tylko z pozoru, wybór np. silnika do bazy danych, czy rodzaju bazy danych (czy relacyjna czy NoSQL) można odsunąć wprowadzając abstrakcje która ukrywa mechanizmy pod prostym API (prostym w sensie basic, nie prostym w sensie easy).
Przydatne narzędzia jakie odkryłem w ciagu paru ostatnich lat...
Scyzoryk, a dokładniej Victorinox Swiss Champ.
Bardzo przydatny w podróżach :-) najczęściej używam z niego nożyczek (bardzo dobrze się nim otwiera torebki z budyniem ;-)) i co dziwne "śrubokrętu" który używałem już kilkukrotnie do odpowietrzania kaloryferów ;-)
Ale przyciśnięcie boków paragonu przezroczystymi linijkami rozwiązuje problem :-)
Telefon z Androidem jako repeater sygnału WiFi. Przydatne gdy w hotelu czy podobnym miejscu zasięg WiFi jest dobry np. przy drzwiach, ale już nie taki dobry dalej ;-)
Wystarczy wziąć telefon z Androidem, który jest podłączony do WiFi i włączyć hotspot :-) od razu w całym pokoju mamy lepszy internet :-)
MINIX NEO P3 100W Turbo 4, czyli 4 portowy zasilacz, który jest w stanie ładować laptopa do 100 W, albo w tym samym czasie laptopa z 45 W, iPada z drugiego portu 30 W i jeszcze 2x7.5 W dla innych cosiów ;-)
Podręczna 60 m kula do wykrywania gdzie uderzy piorun ;-), wg What's If wystarczy taką kulę ze sobą nosić i jak zaczyna być burzowo to położyć ją na okolicy i wszędzie gdzie będzie dotykała to jest szansa, że trafi w to miejsce piorun.
Tak stwierdzam, że ostatnie prawie 2 miesiące pisania na bloga dzień w dzień dowodzą tego, że pisanie na bloga jest prostsze niż robienie zadań w LeetCode dzień w dzień ;-)
W tamtym roku udało mi się dostać badge za 3 miesiące pod rząd w LeetCode:
Na blogu piszę sam ;-) i przyznaję, że jest to dużo łatwiejsze ;-)
Fakt, w LeetCode jest niezależny sędzia i trzeba spełnić pewne wymagania czasowe dla rozwiązania, na blogu nie ma sędziego, piszę co mi ślina na język przyniesie, albo raczej co mi palce na klawiaturę przyniosą ;-)
Mam odpowiedź na pytanie "jakie są najlepsze słuchawki z tłumieniem szumów".
Odpowiedź brzmi - to zależy ;-)
W przypadku słuchawek dousznych używam Pixel Buds i AirPods Pro 2.
Pixel Buds są świetne, szczególnie dobrze nadają się do słuchania muzyki i rozmów telefonicznych. Jakoś lepiej mi do tych dwóch rzeczy służą od takich AirPods Pro.
Tłumienie mają jednak takie sobie. Muzyka wg mnie brzmi w nich lepiej niż w AirPods Pro, ale bardziej słychać szumy.
Interfejs też jest bardziej skomplikowany, bo działają w oparciu o stukanie ;-) i trzeba pamiętać co które oznacza, np. rozłączenie się to 2 stuki.
Dodatkowy zarzut to to, że nie do końca lubią siedzieć w uszach.
Można je ładować tak USB-C jak i na Qi-Charger.
AirPods Pro 2 są też świetne.
Mają najlepsze tłumienie szumów. Spokojnie można słuchać podcastu idąc obok drogi gdzie szybko jeżdżą samochody. Na zwykłych słuchawkach bez tłumienia nic byśmy nie słyszeli, a tutaj niedość, że słyszymy doskonale podcast to jeszcze nie słychać ryku przejeżdżających aut.
AirPods Pro mają jednak problemy z telefonem. Moi rozmówcy wolą jak używam z iPhonem 14 Pixel Buds niż AirPods Pro. Podobno lepiej słychać mój głos.
W przypadku słuchawek nausznych używam Sony WH-1000XM5 i AirPods Max.
Do ładowania trzeba używać Lightning, albo Qi-Charger (chociaż też taka do Apple Watch działa)
Sony WH-1000XM5 są świetne do domu. Są tak lekkie, że ich nie czuć, bardzo fajnie też brzmią.
Jednak w pociągu czy samolocie nie dają aż tak rady, może to przez to że są plastikowe i lekkie i może przez to część dźwięków się przebija? Próbowałem porównywać wrażenia z Sony i z AirPods Max i jednak Sony odbierałem jako gorsze, spokojnie można ich było używać i było lepiej niż bez nich, ale bardziej przebijały się sygnały z zewnątrz.
Testowałem w samolocie lecąc do Helsinek i z powrotem i w Fińskim pociągu, oraz przez jakiś czas w Pendolino w Polsce.
Do ładowania używa się USB-C.
AirPods Max są cięższe niż Sony, ale świetne w tłumieniu hałasu w samolocie i w pociągu :-)
Przeleciałem w nich przynajmniej 2 razy Atlantyk lecąc do USA i z powrotem, wielokrotnie używałem w Pendolino i takich "zwyklejszych" pośpiesznych pociągach i są świetne do oglądania filmów.
Do muzyki też są dobre, acz ja wolę jednak brzmienie Sony WH-1000XM5 :-)
Wystarczy użyć tego "flow" i wszystko będzie jasne ;-)
Tak ostatnimi czasy odkrywam uroki Copilota i aż mi szkoda, że go nie mogę podpiąć pod firmowy kod, bo to by było przyjemne :-)
Pisanie z nim to naprawdę taki autocomplete z turbo ;-)
Fajnie się zapina tak do IJ jak i do Visual Studio Code i jak na razie używałem go z Java'ą i Pythonem i jest nieźle :-)
Nie idealnie, ale nieźle. Często "rozumie" z poprzedniego kodu to co chcemy zrobić i trzeba mniej pisać, jak widzi, że zapisuję sobie dane z jakiejś struktury do CSV to proponuje to dla kolejnej.
Proponuje nawet UnitTesty ;-) zna też kontekst nie tylko z treści pliku, ale cały "projekt" czy katalog widzi, więc dziś jak pisałem skrypt w Pythonie do generowania skryptów najpierw dla Octave, a później Basha do uruchomienia wszystkiego to jak załapał o co mi chodzi to zaczął sam proponować kolejne linijki skryptu, który to skrypt jest pisany Pythonem ;-) [w sensie Python pisze te dla Octave i basha, który to będzie wykonywał na wielu CPU jednocześnie[
Brakuje mi teraz tego co podobno ma Copilot X, czyli możliwości napisania tak jak w ChatGPT krótkiego opisu kodu, żeby go wygenerował, chociaż tu czasem może działać oszukiwanie przez napisanie deklaracji metody ;-)
Z takim pewnym toolem do wpisania opisu kodu byłoby jeszcze lepiej, bo często pisanie to robienie 204 raz iteracji tego samego problemu i taki Copilot tutaj pomaga bo trzeba się skupić nad samym problemem i różnicami, a nie czymś co się pisze tak z automatu.
Chociaż warto być szybkim w czytaniu kodu ;-) bo jednak jak wkleja kilka linijek kodu to trzeba umieć stwierdzić co one zrobią ;-) i czy to jest akurat to czego chcemy ;-)
Stąd jak mi się skończy trial to sobie kupię ;-)
Zauważyłem wiele razy, że często w projektach informatycznych (ale nie tylko ;-)) jest tak, że ludzie mówią jak ma być (czasem nawet wiedzą jak ma być ;-)), czasem jeszcze wiedzą jak jest (choć to już nie tak często), ale jakoś w ogóle nie myślą o tym co będzie po drodze.
Nie patrzą na problem jak na proces, który będzie trwać przez jakiś czas, w którym są różne zależności, które są może poza kontrolą, po prostu chcą tej ostatecznej idealnej wersji.
Będąc w Waszyngtonie odwiedziłem Smithsonian National Air and Space Museum i tam jest taka plansza pokazująca kroki w programie lotu na Księżyc.
Widać tam, że od momentu jak już wiedzieli w NASA, że lecą na Księżyc bo Kennedy wskazał ten cel, a nawet już wcześniej, cały program był nastawiony na lot na Księżyc.
Poszczególne misje już w programie Gemini miały na celu testowanie rozwiązań, które miały być użyte w programie Apollo.
Podobnie w rozwiązaniach software'owych trzeba o tym myśleć, a często się nie myśli.
Dla wielu devów ważny jest ficzer, czy ticket nad którym pracują i nie patrzą jak on się wpisuje w całokształt systemu.
Znów wielu architektów z lekkim obrzydzeniem patrzy na materializację idei ;-) i chce rozwiązań doskonałych i nie patrzy na co się dzieje po drodze.
Np. jedna z podstawowych zasad to to by nie budować czegoś na przyszłość, albo nie budować czegoś co nie będzie używane przez jakiś czas bo będzie czekało na inny komponent.
Wiele razy widziałem zrzucanie ficzera na następny kwartał bo "X nie dostarcza funkcjonalności", chociaż wystarczyło ją samemu napisać... nie była to rzecz krytyczna. Ale napisanie jej nie pasowało do wizji.
Jeden z większych błędów w jednym z projektów nad którym pracowałem wynikał z tego, że jeden z teamów dostał informację, że nie wolno im napisać pewnego komponentu UI i muszą czekać, aż zostanie dostarczony przez autorów frameworku, w międzyczasie zaś UX musiał hackować przy pomocy komponentów które istniały z ich ograniczeniami... a później genialnie ktoś inny wpadł na pomysł, że ponieważ UI jest złożony to trzeba wprowadzić specjalny framework do budowania interfejsu aplikacji przez kilka zespołów... nigdy to dobrze nie działało, zmniejszyło wydajność wszystkich zespołów... a wszystko przez to, że w idealnym świecie osób zarządzających projektem to framework miał dostarczyć funkcjonalności... nie dostarczył więc w końcu sproduktyzowano hacka ;-)
Nie pomyślano o tym co robić w międzyczasie, w różnych product boardach i roadmapach coś było przewidziane kiedyś w przyszłości i do tego momentu należało czekać.
W innym projekcie widziałem zdziwienie developmentu, że można ruszyć na PROD bez jednego z komponentów, bo od niemal początku planowany był awaryjny workaround, który miał mieć możliwość przejęcia funkcji tego serwisu jakby serwis nie zdążył...
Co najlepsze dostali to jako bibliotekę, ale uznali, że sami sobie to napiszą i napisali nie dostrzegając, że sposób generowania nowych IDików jest stabilny.
A tworzenie softu to jest zawsze proces :-) od początku trzeba budować wszystko tak by można było podmieniać klocki i zaczynać od trywialnej implementacji, która pozwoli uruchomić całą resztę układanki. Nawet jak w którymś momencie będzie implementacja, która coś hardcode'uje.
Co zabawne czasem takie tymczasowe rusztowania mogą zostać na zawsze w produkcji, co dowodzi tego, że bardziej fancy rozwiązania wcale nie były potrzebne ;-)
Naprzeciwko mojego mieszkania jest w drugiej klatce mieszkanie, które jest chyba wynajmowane.
Z miesiąc temu była tam wielka działalność w ramach sprzątania, momentami 3 osoby sprzątały, ale tak ciekawie, że w danym momencie ktoś sobie odpoczywał i nic nie robił.
Teraz jedynym śladem jest leżący na balkonie materac... Podkreślam to było z miesiąc temu, ja zdążyłem w tym czasie spędzić 2 tygodnie w Juracie, parę dni w Finlandii i jeszcze tydzień w domu.
Piętro niżej na balkonie jest składowisko różnych rupieci, to samo obok.
W moim kawałku są jak się wydaje całe 3 balkony, które są używane do czegoś innego niż bycia składowiskiem ;-), albo jak u mnie do trzymania roweru i odbierania światła.
Tak z obserwacji w miastach balkony zwykle są takimi składowiskami, albo nie są używane.... po co się je więc buduje? Tzn. ja rozumiem, każdy m2 balkonu czy loggi to dodatkowa kasa dla developera ;-) więc w moim budynku mamy de facto 2 elewacje ;-) pierwsza "wewnętrzna" to tam gdzie są ściany bloku, a druga jest jakieś 1.5-2 bardziej na zewnątrz i zamyka loggie, stąd mój blok udaje taki bunkier w ciut lepszym stylu ;-)
USB-C jest wielkie, niestety Apple przez wiele lat trzymał się i nadal trzyma lightning'u.
Moje urządzenia używają USB-C i właśnie lighteningu.... niby można zawsze wozić ze sobą kabelki obu rodzajów, ale problemem jest to, że nie zawsze zgadza się ilość gniazdek na kabelki, a nawet na zasilacze.
Stąd dobre są przejściówki z USB-C na lightening.
Jednak przejściówki maja tendencję do gubienia, stąd postanowiłem wszystko to pożenić ;-)
Wszystko zaczyna się od 3 komponentów ;-)
Chyba dziś lekko przesadziłem ;-) zacząłem pracę tak koło 8:40, a skończyłem o 18:30...
W ciągu poprzednich 3 tygodni tak powoli acz skutecznie zacząłem wcześniej wstawać, bo:
Lubię SF, czytam teraz książki S.H. Jucha'y i tam się aż roi od obcych.
Obcy w filmach czy książkach są zwykle super mądrzy, albo chociaż super rozwinięci.
Niby mamy równanie Drake'a, które "pozwala" oszacować liczbę możliwych inteligentnych cywilizacji, i często wyniki są bardzo duże.
Ale jest też paradoks Fermiego... Teoria wielkiego filtra, jest też broń jądrowa i globalne ocieplenie. Czyli w skrócie może nikogo nie spotkaliśmy z obcych bo okazali się być jak mamuty i wyginęli i my na to też mamy szanse?
No ale co jeśli jesteśmy sami? Albo chociaż jesteśmy w miejscu, że nie ma nikogo bardziej zaawansowanego technologicznie niż my?
Z jednej strony przygnębiające, z drugiej czy to nie jest wyzwanie?
No bo jeśli jesteśmy jedyni, albo pierwsi, czy jedni z pierwszych to wypadałoby osiągnąć poziom Asgardu z Gwiezdnych Wrót, albo Vulcanów ze StarTrek'a.
Jeśli jesteśmy szczytem stworzenia to kurcze, daleko nam do doskonałości ;-)
Taka dziwna wersja zakładu Pascala (chociaż ta chyba nie ma błędu ;-)), no bo jeśli jesteśmy pierwsi to wypada dążyć do bycia doskonałym no bo wypada ;-) (tak tautologia ;-)), a jeśli nie jesteśmy to chcemy należeć do klubu zaawansowanych cywilizacji ;-) więc chyba też trzeba dążyć do doskonałości ;-) [ale nie że chcemy zostać cywilizacją kulistą ;-)]
Takie poręczne narzędzie do sprawdzania czy idziemy w dobrym kierunku jako ludzkość możemy stosować, czy jakbyśmy spotkali cywilizację która by robiła X to uznalibyśmy ich za zaawansowanych bardziej czy mniej niż my? I jeśli jest odpowiedź mniej to może trzeba to poprawić? ;-)
No głupio by było wyginąć jeśli jesteśmy jedyni, czy pierwsi. Bo w takim przypadku to nam przypada bycie bogami dla tych następnych ;-) i jak wyginiemy to kogo oni będą mieli?
Od paru lat notuję książki, które przeczytałem i kiedy to było.
Liczę tylko książki inne niż beletrystyka.
No i widzę, że COVID sprawił, że mniej czytam i to coraz bardziej... chociaż jest chyba odbicie ;p
Bo wyniki z lat kiedy prowadziłem book log wyglądają tak:
Co ciekawe 2019 rok uznaję za najlepszy w moim życiu ;-) inne lata nie były złe, ale 2019 mi się na razie najbardziej podobał. 2017 też nie był zły ;-) (no ale 2018 też nie...)
Teraz pytanie czy byłem bardziej szczęśliwy bo więcej czytałem, czy czytałem więcej bo byłem bardziej szczęśliwy? ;-)
Chociaż fakt, to są jak podkreślam tylko książki nie będące beletrystyką... (chociaż w 2021 roku zaliczyłem Brave New World i Zen i sztuka obsługi motocykla.... ale może to przez to, że to były książki które kilka razy zaczynałem i zaliczyłem przez to do bardziej ambitnych ;p)
W tym roku np. przeczytałem już 14 książek napisanych przez S. H. Jucha (13 z serii Silver Ships i teraz czytam drugą z Pyraens żeby móc wrócić do Silver Ships), więc to nie jest tak, że ja wcale nie czytałem w 2022 czy w tym roku.
W tamtym roku też trochę takich książek czytałem, ale jednak mniej.
Jest jeszcze pytanie czy naprawdę wszystkie książki notuję, ale zrobiłem cross reference do danych z Goodreads i się potwierdza.
Jeśli popatrzeć na lata gdy mam daty kiedy przeczytałem książkę to wygląda, że kwiecień jest miesiącem gdy najwięcej czytam ;-)
OK, trzeba wrócić do czytania, teraz nawet jest szansa, że w nowym układzie w firmie będę miał czas/siły na to ;-)
Zepsułem sobie nową wersją toola do podobnych postów listę tagów w postach, i po tym wyglądała tak:
Stało się to dopiero po tym gdy program został uruchomiony na moim Raspberry Pi...
Jak rozumiem, choć nadal nie jestem pewien czy to główny powód ;-) jest to spowodowane tym, że Java 8 lubi UTF-16, a nie UTF-8 i coś się jej pozajączkowało.
Dodałem do cmd line uruchamiającego program -Dfile.encoding=UTF-8 i wydaje się, że to pomogło...
Chociaż i tak teraz programik uruchamia się co 10 minut, a wykonanie trwa dłużej ;-) więc chyba najwyższy czas przenieść apkę na ZimaBoard, niedość, że jest tam szybszy CPU (Celeron w końcu jakiś ;-)) to jeszcze do tego jest tam nowsza Java i mógłbym też programik zmienić na nowszą Java'ę.
Co mnie dziwi ja gdzieś po drodze używam plików do przechowywania danych pomiędzy krokami pracy programu i mimo wszystko nie było takich problemów wcześniej.
Może gdzieś ustawiałem, że to jest UTF-8?
Nie wiem jak u Was, ale przyznam, że wojna w Ukrainie zmieniła mój stosunek do wojska.
Już od paru lat byłem bardziej otwarty na ideę armii jako takiej, tzn. nadal uważam ją za szaloną rzecz, ale Si vis pacem, para bellum i rzeczywiście jak inni nie chcą nie mieć armii to Ty też musisz ją mieć.
Ale mimo tego nadal armia wydawała mi się zabawna, np. w tym roku jadąc na Hel widziałem grupę dzieciaków z jakiejś szkoły wojskowej i kiedyś bym mógł w głowie się trochę z nich podśmiewać, teraz już nie.
Chociaż nadal jestem przeciwnikiem poboru i zwolennikiem armii zawodowej, bo trudno mi uwierzyć by powiedzmy tygodniowy kurs co roku sprawiał, że ludzie po zasadniczej służbie wojskowej byliby wiele warci.
Ale jakaś forma takiego bycia w aktywnej rezerwie, czy jako to nazwać by była dobra.
Wiem, że jeszcze te 15 lat temu w branży IT jak przychodził kandydat z historią np. na misjach w Bośni to było to jakoś tak dziwnie interpretowane. W takich Stanach weterani są kochani przez masę firm. W mojej poprzedniej firmie CEO to ex oficer z atomowej łodzi podwodnej.
Tu w Finlandii każdy facet był w wojsku, a jak nie chciał do wojska to w czymś bardziej cywilnym i może tego nie czuć na codzień, ale chyba mają jako kraj ciut poważniejsze podejście do tych spraw ;-)
posted from Bloggeroid
Prawie równo rok temu w Juracie widziałem szczeniaczka foki :-)
W tym roku chodziłem i wypatrywałem czy się jakiś nowy nie pojawi.... i nie pojawił się w Juracie.
Ale czekając na pociąg do Krakowa poszedłem do portu i jak szedłem przy wodzie to jakiś pan do mnie podszedł ubrany w kubraczek WWF czy kogoś podobnego i poprosił żebym nie szedł dalej, bo foczka jest i jak chce to mogę z tego miejsca obejrzeć, albo pójść na około w drugie miejsce :-)
I była :-)
Wg pani która później przyszła zmienić tych wolontariuszy którzy pilnowali (straszny wiatr był, twardzi, że wytrzymali) ten maluch strasznie chudy jest, więc wezmą "odłowią", dokarmią i poleczą :-)
A to są wolontariusze, jedynym materialnym cosiem, który dostają to podobno darmowe wejście do fokarium na Helu ;-)
Pani mi jeszcze powiedziała, że mają podobnego, ale grubszego ;-) malucha w samochodzie, bo zabrali go z Wyspy Sobieszewskiej :-)
I była foczka :-)