niedziela, kwietnia 23, 2023

Chillout na 80%

Parę lat temu uświadomiłem ludzi w pewnej firmie, że ich ośrodek mógłby się utrzymać chyba 2.5 roku z wszystkimi osobami w tym oddziale za to co dostała szycha na szczycie firmy w akcjach na 4 lata ;-)
To sprawiło, że przez moment większość ludzi zastanawiała się czy warto się tak męczyć, że skoro są tak mało warci dla firmy to może nie warto aż tak pchać do przodu?
Chociaż to przechodzi, wiem po sobie ;-)

W Finlandii budowali elektrownię atomową, zajęło im to chyba 14 lat dłużej niż planowali i 3 razy więcej kosztowało.
Podobnie lotnisko w Berlinie, budżet przekroczony kilkukrotnie, czas też, a do tego lotnisko nie do końca nadawało się do użycia.
W Krakowie Krakowską remontowano przez chyba 2 lata dłużej (ale było warto :-))

A teraz pytanie ile osób pracujących przy tych projektach zaniedbało swoje zdrowie, swoje rodziny, swoje życie? Ile osób zeszło z tego świata z powodu zawału wywołanego przez stres wynikły z tego wszystkiego?

Warto było?
Każda z tych rzeczy przynosi pewne zyski społeczne, ekonomiczne, umożliwia zbudowanie czegoś większego i ważniejszego.
Ale każda z tych rzeczy została dowieziona. Tylko, że później.

Pytanie czy ten zysk dla wszystkich (czy dużej grupy ludzi) był wart tych kilku żyć, które zostały stracone?
Możliwe, chociaż to nie jest miła myśl.

Ale te rzeczy miały sens. Były mniej lub bardziej potrzebne. Dodają jakąś wartość do świata i dodają coś co pomaga ludziom.

Ale bądźmy szczerze jest cała masa projektów, które sensu nie mają ;-) Które może przynoszą jakieś tam zyski, ale przynoszą też masę strat.
Taki np. Facebook, czy jeszcze lepiej Tik-Tok, a platformy do gier hazardowych? ;-)

Może więc jeśli Twoje zadanie nie prowadzi wprost do ochrony życia ludzi, warto trochę odpuścić i tak pracować na powiedzmy 80%. Konsekwentnie, zawsze, nie obijając się, ale na 80%?
Zawsze, nawet jak masz zły dzień jesteś w stanie dać te 80%.
110, czy 130 dasz tylko w dobre dni, a i tak często duża część pary pójdzie w gwizdek. No i takie tempo jest nie do utrzymania.

Mój najszczęśliwszy rok pracy zawierał w sobie fragment gdy jako team nie mieliśmy nic konkretnego do roboty i rzucano na nas dziwne rzeczy. To było niemiłe, ale z drugiej strony dobrze spałem, poznawałem ludzi i dużo się uczyłem. Nikt się nie obijał, ale nie było też szalonego tempa pracy.
Fakt, muszę tu przyznać, pod koniec roku przyszło szalone tempo i szalone deadline'y i to też było świetne ;-)

Przez ostatnie parę miesięcy miałem na sobie robotę paru osób ;-), teraz nagle jest masa ludzi którzy robią robotę i momentami mam takie ataki "i co ja biedny będę robił?" i gdzieś tam z tyłu przebija mi się taki mały głosik "swoją robotę? Tylko takim tempem na 80%, że wszystko dowieziesz, ale bez szalonych terminów?".
Jeszcze mu musze uwierzyć ;-)

A w ramach poszukiwania tego wewnętrznego głosiku udam się na początku maja do Wenecji ;-)




Podobne postybeta
4 dniowy tydzień pracy - idea piękna... ale obawiam się, że tylko zwiększy rozwarstwienie
Coca-Cola Zero i pomidory = najbardziej "odchudzająca dieta" na świecie ;-)
Plug-in master ;-)
"Nowy" java.net.http.HttpClient jest cool :-)
Rycerz na białym koniu? ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz