Nawet nie wiedziałem, że Bloggeroid to tak poważna aplikacja ;-)
Musiałem dziś w konsol developera ustawić content rating dla Bloggeroida, do wyboru miałem Mature, Teen, Pre-Teen i All.
Chciałem wybrać All, bo wydaje mi się, że może go używać każdy, ale zajrzałem wcześniej do dodatkowych informacji o "stopniach" i niestety musiałem dać Bloggeroidowi Teen.
A to dlatego, że Bloggeroid pozwala na tworzenie treści i umieszczanie ich w sieci więc łapie się na to:
User Generated Content and User to User Communication
Apps rated “All” should not host any user generated content or enable communication between users. Apps that focus on allowing users to find and communicate with each other should be rated “Teen” or above.
Do tego dochodzi to, że Bloggeroid używa Bloggera i Picasa Web Albums a żeby z nich korzystać trzeba być w "legal age" by móc zawrzeć "umowę" na korzystanie z nich.
Tak więc Bloggeroid jest tylko o jeden niżej niż Mature ;-)
Podobne postybeta
Za co naprawdę, ale to naprawdę nienawidzę Microsoftu?
Mistral czeka na książkę
Imagine
Seks w ujęciu informatycznym ;-) - rozmnażanie ;-)
Jak zostać wrogiem wolności słowa ;-)
wtorek, listopada 30, 2010
poniedziałek, listopada 29, 2010
Strona z pomocą dla OOo2GD
Od dłuższego czasu planowałem to zrobić, ale mi się nie chciało ;-)
Ostatnio jednak przełamałem się i zacząłem tworzyć stronę w Google Sites, która ma być pomocą dla OpenOffice.org2GoogleDocs.
Zapraszam na stronę pomocy dla OOo2GD.
Wszelkie uwagi mile widziane [tutaj, w Google Buzz, na maila, w surveyach].
Stworzyłem też nową ankietę, która ma sprawdzić czy mogę liczyć na pomoc użytkowników OOo2GD w umieszczeniu go w Google Apps Marketplace.
Tak się składa, że Google liczy sobie za dodanie aplikacji 100 USD, a to trochę za dużo żebym sam z tego wyskoczył [ja mogę dać 25 USD, bo to wg. mnie rozsądna cena]. Dlatego stworzyłem ankietę, która pozwoli mi ocenić czy znajdzie się taka liczba osób by opłacało mi się zmienić moje konto w PayPal do takiego na które można przesyłać donacje.
Myślałem o datkach 5 USD, wtedy z moimi 25 USD potrzebne by było 15 osób, które byłyby gotowe wyłożyć po 5 USD. Ewentualny podatek wezmę na siebie [jak rozumiem będzie to 18% bo raczej się nie załapię w tym roku na 32% ;-)].
Tutaj ankieta:
Podobne postybeta
100USD to jednak za dużo.....
Otwarty umysł - definicja ;-)
Sprzęt WiFi w procentach
Milion
Tesco hack ;-)
Ostatnio jednak przełamałem się i zacząłem tworzyć stronę w Google Sites, która ma być pomocą dla OpenOffice.org2GoogleDocs.
Zapraszam na stronę pomocy dla OOo2GD.
Wszelkie uwagi mile widziane [tutaj, w Google Buzz, na maila, w surveyach].
Stworzyłem też nową ankietę, która ma sprawdzić czy mogę liczyć na pomoc użytkowników OOo2GD w umieszczeniu go w Google Apps Marketplace.
Tak się składa, że Google liczy sobie za dodanie aplikacji 100 USD, a to trochę za dużo żebym sam z tego wyskoczył [ja mogę dać 25 USD, bo to wg. mnie rozsądna cena]. Dlatego stworzyłem ankietę, która pozwoli mi ocenić czy znajdzie się taka liczba osób by opłacało mi się zmienić moje konto w PayPal do takiego na które można przesyłać donacje.
Myślałem o datkach 5 USD, wtedy z moimi 25 USD potrzebne by było 15 osób, które byłyby gotowe wyłożyć po 5 USD. Ewentualny podatek wezmę na siebie [jak rozumiem będzie to 18% bo raczej się nie załapię w tym roku na 32% ;-)].
Tutaj ankieta:
Podobne postybeta
100USD to jednak za dużo.....
Otwarty umysł - definicja ;-)
Sprzęt WiFi w procentach
Milion
Tesco hack ;-)
Białe paskudztwo...
Już w sobotę jadąc do Częstochowy i z powrotem musiałem jechać drogami na które padało to paskudztwo.
Dziś jechałem do Żor i było gorzej. Kierowcy TIRów okazali się być geniuszami i conajmniej 2 próbowało wiechać po białej drodze na dość stromą górkę...
A jeszcze czeka mnie droga spowrotem z Żor do Wodzisławia, a później z Wodzisławia do Krakowa... ale liczę, że A1 i A4 będą się nadawały do użycia.
Ogólnie jest niefajnie.. ale jeszcze tylko 2.5 tygodnia i mam urlop :-)
Podobne postybeta
Białe paskudztwo trzyma się mocno ;-)
Deska
Białe paskudztwo kontratakuje....
Wszystko kłamie ;-)
Marznąca mgła
środa, listopada 24, 2010
No i z lambdy nici
I już wiemy, że nie będzie w Java'ie 7 wyrażeń lambda, domknięć, tudzież closures.
Będzie Fork-Join [miło], automatyczne zarządzanie I/O [nawet miło], String w switchu [bardzo fajnie] i podobne [będzie chyba operator diamentowy <>, który pozwoli uprościć troszkę kod używający generyków].
Ogólnie bryndza ;-) zwykle nieparzyste Java'y wnosiły coś ciekawego do języka, a parzyste były tylko "wygładzaczami", a teraz Oracle mówi, że domknięcia wejdą w Java'ie 8.......
Szkoda, bo akurat to był ten ficzer, który mi się najbardziej podobał.
Jeszcze sobie kiedyś ostrzyłem zęby na Application Framework, ale to od dawna wiadomo, że nie w 7, a może i nigdy.
Podobne postybeta
A różne takie...... czyli Fork-Join w JDK7, Azule i podobne :-)
Podobne posty i zachwyty nad nimi... ;-) i trochę o Java 7
Sudoku solver - dalsza walka ;-)
Gradle - narzędzie do artystycznego odstrzeliwania sobie stopy ;-)
Dzień Darwina
Będzie Fork-Join [miło], automatyczne zarządzanie I/O [nawet miło], String w switchu [bardzo fajnie] i podobne [będzie chyba operator diamentowy <>, który pozwoli uprościć troszkę kod używający generyków].
Ogólnie bryndza ;-) zwykle nieparzyste Java'y wnosiły coś ciekawego do języka, a parzyste były tylko "wygładzaczami", a teraz Oracle mówi, że domknięcia wejdą w Java'ie 8.......
Szkoda, bo akurat to był ten ficzer, który mi się najbardziej podobał.
Jeszcze sobie kiedyś ostrzyłem zęby na Application Framework, ale to od dawna wiadomo, że nie w 7, a może i nigdy.
Podobne postybeta
A różne takie...... czyli Fork-Join w JDK7, Azule i podobne :-)
Podobne posty i zachwyty nad nimi... ;-) i trochę o Java 7
Sudoku solver - dalsza walka ;-)
Gradle - narzędzie do artystycznego odstrzeliwania sobie stopy ;-)
Dzień Darwina
WTF?????
Koniec pierwszej dekady XXI wieku, dość duży kraj w środku Europy i na 1 kanale telewizji publicznej leci właśnie program w którym dyskutuje się o tym czy diabeł wpływa na ludzkie losy............
A krasnoludki to kurwa co? Gorsze?
To się już komuś musiało zdrowo we łbie popieprzyć.
Może do programów informacyjnych zapraszać należy wróżki by razem z innymi komentatorami omawiały problemy przyszłości?
A konsylia lekarskie należy niezwłocznie wyposażyć w etatowego egzorcystę by od razu był w stanie wykryć diabelskie wpływy.
Rząd powinien zaś powołać nowego ministra, tym razem od spraw niematerialnych i duchowych, który będzie miał pod sobą ministerstwo magii....
Podobne postybeta
Szok kulturowy
Moc bezpiecznika jest wielka
Google App Engine - pierwsze wrażenia
A jakby tak zaskarżyć abonament RTV? ;-)
Noż kurwa....
A krasnoludki to kurwa co? Gorsze?
To się już komuś musiało zdrowo we łbie popieprzyć.
Może do programów informacyjnych zapraszać należy wróżki by razem z innymi komentatorami omawiały problemy przyszłości?
A konsylia lekarskie należy niezwłocznie wyposażyć w etatowego egzorcystę by od razu był w stanie wykryć diabelskie wpływy.
Rząd powinien zaś powołać nowego ministra, tym razem od spraw niematerialnych i duchowych, który będzie miał pod sobą ministerstwo magii....
Podobne postybeta
Szok kulturowy
Moc bezpiecznika jest wielka
Google App Engine - pierwsze wrażenia
A jakby tak zaskarżyć abonament RTV? ;-)
Noż kurwa....
Coś się dzieje w Android Market ;-)
W konsoli Android Marketu pojawiło się kilka nowych opcji, jedną z nich jest lista sprzętowych ficzerów, których aplikacja oczekuje od urządzenia... Jest też informacja, że używane jest to do filtrowania w Android Markecie...
A to może sugerować, że Google chce zmienić podejście do Android Marketu i otworzyć go na większą liczbę urządzeń.
Teraz z tego co się orientuję by urządzenie mogło korzystać z Android Marketu musi spełniać minimalne wymogi zgodności z daną wersją Androida, są tam np. takie rzeczy jak minimalna rozdzielczość ekranu, rozdzielczość aparatu [i przez to jego posiadanie], posiadanie GPSa i podobne.
To widoczne teraz podawanie koniecznych ficzerów da teoretycznie możliwość otwarcia Android Marketu na większą ilość urządzeń i filtrować będzie sam Android Market bazując na danych danego urządzenia.
Co ciekawe, możliwość deklarowania tych ficzerów w manifeście aplikacji jest co najmniej od wersji 2.1 Androida.
Z innych rzeczy można już dodać więcej ekranów przykładowych, są też możliwości dodania wideo i dużych grafik "ficzerowych", a od przyszłego tygodnia mają się pojawić narzędzia do ustalania ograniczeń wiekowych.
A Android Market się nadal na potęgę aktualizuje [obecnie najnowsza wersja to chyba 1002012, a nie trefna 2007 ;-)] i jakby szybkość aktualizacji spada co może sugerować, że już są blisko zaktualizowania wszystkich urządzeń ;-) [miałem mieć o tym wpis, ale jakoś mi nie szedł ;-) w skrócie jest teraz koło 70 mln urządzeń z Android Marketem, a może już nawet więcej i Google jest wszystkie updatuje do nowej wersji Android Marketu i z moich szacunków wyszło mi, że zależnie od prędkości [którą szacowałem na podstawie prędkości wśród urządzeń z AppAware przy różnych ilościach instalacji AppAware na urządzeniach z Androidem [jest od 50-250 tysięcy pobrań czyli pewnie od 15 do 175 tysięcy aktywnych instalacji], a wynosiła od chyba 2400 urządzeń na minutę do około 17 tysięcy na minutę] to zupdatowanie powinno zająć od 2 dni do jakichś 4 tygodni.
A wtedy powinien pojawić się nowy market :-)
Inne rzeczy sugerują, że to może być koło 6 grudnia bo wtedy jest szansa, że zaprezentują Androida 2.3.
Podobne postybeta
Wernyhora mode 2 ;-)
Windows - system, który się ciągle updatuje....
Android nie taki zły ;-)
Kryzys użyteczności
3 pomysły
A to może sugerować, że Google chce zmienić podejście do Android Marketu i otworzyć go na większą liczbę urządzeń.
Teraz z tego co się orientuję by urządzenie mogło korzystać z Android Marketu musi spełniać minimalne wymogi zgodności z daną wersją Androida, są tam np. takie rzeczy jak minimalna rozdzielczość ekranu, rozdzielczość aparatu [i przez to jego posiadanie], posiadanie GPSa i podobne.
To widoczne teraz podawanie koniecznych ficzerów da teoretycznie możliwość otwarcia Android Marketu na większą ilość urządzeń i filtrować będzie sam Android Market bazując na danych danego urządzenia.
Co ciekawe, możliwość deklarowania tych ficzerów w manifeście aplikacji jest co najmniej od wersji 2.1 Androida.
Z innych rzeczy można już dodać więcej ekranów przykładowych, są też możliwości dodania wideo i dużych grafik "ficzerowych", a od przyszłego tygodnia mają się pojawić narzędzia do ustalania ograniczeń wiekowych.
A Android Market się nadal na potęgę aktualizuje [obecnie najnowsza wersja to chyba 1002012, a nie trefna 2007 ;-)] i jakby szybkość aktualizacji spada co może sugerować, że już są blisko zaktualizowania wszystkich urządzeń ;-) [miałem mieć o tym wpis, ale jakoś mi nie szedł ;-) w skrócie jest teraz koło 70 mln urządzeń z Android Marketem, a może już nawet więcej i Google jest wszystkie updatuje do nowej wersji Android Marketu i z moich szacunków wyszło mi, że zależnie od prędkości [którą szacowałem na podstawie prędkości wśród urządzeń z AppAware przy różnych ilościach instalacji AppAware na urządzeniach z Androidem [jest od 50-250 tysięcy pobrań czyli pewnie od 15 do 175 tysięcy aktywnych instalacji], a wynosiła od chyba 2400 urządzeń na minutę do około 17 tysięcy na minutę] to zupdatowanie powinno zająć od 2 dni do jakichś 4 tygodni.
A wtedy powinien pojawić się nowy market :-)
Inne rzeczy sugerują, że to może być koło 6 grudnia bo wtedy jest szansa, że zaprezentują Androida 2.3.
Podobne postybeta
Wernyhora mode 2 ;-)
Windows - system, który się ciągle updatuje....
Android nie taki zły ;-)
Kryzys użyteczności
3 pomysły
Kura immunologiczna ;-)
W najnowszym numerze Świata Nauki jest zdjęcie kury :-)
Kura, kuzyn dinozaura to taki dziki zwierz co proso lubi jeść ;-)
Znosi też z tego prosa jajka, a wg. artykułu co zdobi zdjęcie kury z tych jajek pożytek może być taki, że w środku mogą mieć leki pomocne do opieki ;-)
Już teraz jajko kury pomocne jest z tej racji, że służy inkubacji wirusów grypy strasznej co epidemią trzaśnie.
Robiąc w tym jajku dziurę ładuje się przez rurę, szczepy wirusa groźne co rosną sobie w siłę do chwili tej wszelako gdy robi się im łaźnię, gotuje i morduje, a później się ich szczątki dodaje do szczepionki ;-)
Szczepionka taka później rozchodzi się podłużnie i w poprzek i po bokach i robi niezły pokaz.
Na pokaz ten przybiegną gromadnie leukocyty, czy inne trombocyty, przeciwciała będzie tłum też i wszyscy zaczną wspólnie pod wpływem elektrostatyki, czy ruchów Browna może? ocierać się o siebie i łapać za wiązania i będzie niezła bania ;-)
I gdy do organizmu wkroczą w odporność załomoczą wirusa stada, a hordy może nawet, to nasze leukocyty pomne nauk nabytych złapią się za wirusy, pociągną je za uszy, a później zamordują, a może i wytrują, a wyniki będzie taki, że może i dla draki, z wirusa będą strzępy, a w ciele całym zaraz nastąpi homeostaza ;-)
Jak widać poezja immunologiczna nie dla mnie, nieimmunologiczna też nie ;-) ale to przez to, że jest to akurat ta dziedzina sztuki, której nie lubię.
Ale zdjęcie kury w Świecie Nauki należy uczcić w jakiś sposób :-)
Podobne postybeta
Wyznanie, wyjaśnienie i coś z zupełnie innej beczki ;-)
Historia +1
Słaby, ale wojujący ateizm - czyli "obiektywne" dziennikarstwo ;-)
No to posprzątane, pójdę siedzieć, za obrazę uczuć religijnych....
Czemu po szczepieniu miejsce gdzie nas szczepiono może boleć?
Kura, kuzyn dinozaura to taki dziki zwierz co proso lubi jeść ;-)
Znosi też z tego prosa jajka, a wg. artykułu co zdobi zdjęcie kury z tych jajek pożytek może być taki, że w środku mogą mieć leki pomocne do opieki ;-)
Już teraz jajko kury pomocne jest z tej racji, że służy inkubacji wirusów grypy strasznej co epidemią trzaśnie.
Robiąc w tym jajku dziurę ładuje się przez rurę, szczepy wirusa groźne co rosną sobie w siłę do chwili tej wszelako gdy robi się im łaźnię, gotuje i morduje, a później się ich szczątki dodaje do szczepionki ;-)
Szczepionka taka później rozchodzi się podłużnie i w poprzek i po bokach i robi niezły pokaz.
Na pokaz ten przybiegną gromadnie leukocyty, czy inne trombocyty, przeciwciała będzie tłum też i wszyscy zaczną wspólnie pod wpływem elektrostatyki, czy ruchów Browna może? ocierać się o siebie i łapać za wiązania i będzie niezła bania ;-)
I gdy do organizmu wkroczą w odporność załomoczą wirusa stada, a hordy może nawet, to nasze leukocyty pomne nauk nabytych złapią się za wirusy, pociągną je za uszy, a później zamordują, a może i wytrują, a wyniki będzie taki, że może i dla draki, z wirusa będą strzępy, a w ciele całym zaraz nastąpi homeostaza ;-)
Jak widać poezja immunologiczna nie dla mnie, nieimmunologiczna też nie ;-) ale to przez to, że jest to akurat ta dziedzina sztuki, której nie lubię.
Ale zdjęcie kury w Świecie Nauki należy uczcić w jakiś sposób :-)
Podobne postybeta
Wyznanie, wyjaśnienie i coś z zupełnie innej beczki ;-)
Historia +1
Słaby, ale wojujący ateizm - czyli "obiektywne" dziennikarstwo ;-)
No to posprzątane, pójdę siedzieć, za obrazę uczuć religijnych....
Czemu po szczepieniu miejsce gdzie nas szczepiono może boleć?
wtorek, listopada 23, 2010
Przypadek Irlandii
Tak à propos Irlandii to zauważyliście, że Irlandia przeczy tezie, że niskie podatki są dobre dla gospodarki? ;-)
Przez niskie podatki nalazło się tam różnych banków, które przez 10 lat im ostro gospodarkę pompowały, ale przy okazji uzależniały kraj od siebie i teraz jak banki zaczęły się walić to państwo by to walenie spowolnić wzięło ten ciężar na siebie i teraz jest problem ;-)
Bo banków jak psów, bo zleciały się z powodu niskich podatków, a kasy na ratowanie bankrutów mało bo podatki niskie ;-)
Regulacji też zbyt wielu nie był, żeby nie "ograniczać rynku", bo przecież "banki wiedzą najlepiej jak powinny działać" i proszę nagle łup i z płaczem do rządu "dajcie kasy bośmy chyba trochę źle zainwestowali" ;-)
Podobne postybeta
Tydzień
Power banki są dziwne
Informacja 2
WWŚ i wielkie hałdy książek
Beneficjenci czy ofiary?
Przez niskie podatki nalazło się tam różnych banków, które przez 10 lat im ostro gospodarkę pompowały, ale przy okazji uzależniały kraj od siebie i teraz jak banki zaczęły się walić to państwo by to walenie spowolnić wzięło ten ciężar na siebie i teraz jest problem ;-)
Bo banków jak psów, bo zleciały się z powodu niskich podatków, a kasy na ratowanie bankrutów mało bo podatki niskie ;-)
Regulacji też zbyt wielu nie był, żeby nie "ograniczać rynku", bo przecież "banki wiedzą najlepiej jak powinny działać" i proszę nagle łup i z płaczem do rządu "dajcie kasy bośmy chyba trochę źle zainwestowali" ;-)
Podobne postybeta
Tydzień
Power banki są dziwne
Informacja 2
WWŚ i wielkie hałdy książek
Beneficjenci czy ofiary?
Najbardziej bezsensowne wybory
Wybory samorządowe się już prawie skończyły [jeśli nie liczyć dogrywek w paru miastach] to się podzielę swoją refleksją nad całymi tymi wyborami.
Są bez sensu. Za skarby świata NIE JESTEM W STANIE, nie tylko ja, nikt nie jest w stanie wybierać świadomie w takich wyborach w przypadku miejscowości większych niż 10 tysięcy mieszkańców.
Nie ma bata, nie da się.
W Wodzisławiu Śląskim było 5 czy 6 kandydatów na prezydenta miasta, do tego było po kilkudziesięciu kandydatów do sejmiku, rady powiatu i rady miejskiej.
Do samej rady miejskiej miałem do wyboru 100 kandydatów na 12 listach!
Chcąc zapoznać się z programem każdego z 12 komitetów musiałbym lekko przesiedzieć z 12 godzin tylko nad tym, a i to przy założeniu, że komitety byłyby takie miłe, że dałyby mi swoje programy.
Co i tak by wiele nie dało bo przecież każdy z komitetów chce mi zrobić dobrze i każdy mi to obieca ;-)
Bzdurne są zapewnienia, że "to są najbardziej bliskie wyborcy wybory". Nie prawda, żadne bliskie. Najbardziej fikcyjne.
Czemu zwykle wygrywają poprzedni Prezydenci/Burmistrzowie? Bo ludzie ich znają i głosują na nich bo nie znają innych.
I te różne komitety to wiedzą, dlatego z taką lubością wciągają na listy nauczycieli czy inne lokalne "persony", bo ludzie ich znają. Fakt, że ze sztucznych powodów, ale znają.
Do tego kretyński podział na 3 poziomy, wojewódzki, powiatowy i gminny.
Kretyństwo.
Dlatego poważnie się zastanawiam czy pójdę jeszcze kiedyś na te akurat wybory.
Tym razem wybierałem tak: do rady miejskiej ładna 18 letnia dziewczyna, która dostała całe 39 głosów ;-) do rady powiatu Ruch Autonomii Śląska, bo co mi szkodzi, wesprę radykałów ;-) na prezydenta piekarz, który dostał koło 6% głosów [obecny prezydent miasta nie jest moim ulubieńcem a jego główna konkurentka to dawna dyrektorka mojego liceum, słabą była dyrektorką tak jak i słabe było liceum to i pewnie byłaby słabą prezydent miasta], jedynie w wyborach do sejmiku nie miałem problemu :-) i jak zwykle SLD.
Im mniej wybory były polityczne tym bardziej nie wiedziałem na kogo właściwie głosować.
Btw. sejmików. Napieralski, Ty się weź kurde zastanów, żeby PSL miał od Was więcej głosów? [OK, wystrzelali się ze znanych nazwisk, a na dodatek dostali bonus za to, że niezadowoleni wyborcy PiS nie chcieli na PiS ani na PO głosować]
Podobne postybeta
A co gdyby głosy z wyborów samorządowych potraktować jako głosy w wyborach do Sejmu? ;-)
Jak można przegrać wybory gdy się je wygrywa?
Obywatelski obowiązek spełniony
Przewidujemy wyniki wyborów ;-) - wyniki
Zlikwidowali mi tramwaj :-(
Są bez sensu. Za skarby świata NIE JESTEM W STANIE, nie tylko ja, nikt nie jest w stanie wybierać świadomie w takich wyborach w przypadku miejscowości większych niż 10 tysięcy mieszkańców.
Nie ma bata, nie da się.
W Wodzisławiu Śląskim było 5 czy 6 kandydatów na prezydenta miasta, do tego było po kilkudziesięciu kandydatów do sejmiku, rady powiatu i rady miejskiej.
Do samej rady miejskiej miałem do wyboru 100 kandydatów na 12 listach!
Chcąc zapoznać się z programem każdego z 12 komitetów musiałbym lekko przesiedzieć z 12 godzin tylko nad tym, a i to przy założeniu, że komitety byłyby takie miłe, że dałyby mi swoje programy.
Co i tak by wiele nie dało bo przecież każdy z komitetów chce mi zrobić dobrze i każdy mi to obieca ;-)
Bzdurne są zapewnienia, że "to są najbardziej bliskie wyborcy wybory". Nie prawda, żadne bliskie. Najbardziej fikcyjne.
Czemu zwykle wygrywają poprzedni Prezydenci/Burmistrzowie? Bo ludzie ich znają i głosują na nich bo nie znają innych.
I te różne komitety to wiedzą, dlatego z taką lubością wciągają na listy nauczycieli czy inne lokalne "persony", bo ludzie ich znają. Fakt, że ze sztucznych powodów, ale znają.
Do tego kretyński podział na 3 poziomy, wojewódzki, powiatowy i gminny.
Kretyństwo.
Dlatego poważnie się zastanawiam czy pójdę jeszcze kiedyś na te akurat wybory.
Tym razem wybierałem tak: do rady miejskiej ładna 18 letnia dziewczyna, która dostała całe 39 głosów ;-) do rady powiatu Ruch Autonomii Śląska, bo co mi szkodzi, wesprę radykałów ;-) na prezydenta piekarz, który dostał koło 6% głosów [obecny prezydent miasta nie jest moim ulubieńcem a jego główna konkurentka to dawna dyrektorka mojego liceum, słabą była dyrektorką tak jak i słabe było liceum to i pewnie byłaby słabą prezydent miasta], jedynie w wyborach do sejmiku nie miałem problemu :-) i jak zwykle SLD.
Im mniej wybory były polityczne tym bardziej nie wiedziałem na kogo właściwie głosować.
Btw. sejmików. Napieralski, Ty się weź kurde zastanów, żeby PSL miał od Was więcej głosów? [OK, wystrzelali się ze znanych nazwisk, a na dodatek dostali bonus za to, że niezadowoleni wyborcy PiS nie chcieli na PiS ani na PO głosować]
Podobne postybeta
A co gdyby głosy z wyborów samorządowych potraktować jako głosy w wyborach do Sejmu? ;-)
Jak można przegrać wybory gdy się je wygrywa?
Obywatelski obowiązek spełniony
Przewidujemy wyniki wyborów ;-) - wyniki
Zlikwidowali mi tramwaj :-(
Ludzie nie potrafią czytać...
Taki wniosek się nasuwa po przeczytaniu komentarzy pod postami o Cloud Connect do MS Office ;-)
Często i gęsto pojawiają się pytania "a kiedy wersja dla OpenOffice.org?".
No to w ramach autopromocji wkleiłem namiary na OOo2GD bo z opisu Cloud Connect wychodzi, że OOo2GD potrafi to samo.
I co? I nic ;-) Dalej są znów nowe komentarze "a kiedy wersja dla OpenOffice.org"? ;-)
Jakby chociaż były w stylu "Nie, OOo2GD jest do bani/nie robi tego co chcę, dlatego pytam kiedy będzie wersja dla OO.org", to by sugerowało, że ktoś coś przeczytał ;-)
Chociaż smutno będzie jak Google zrobi swoją wtyczkę do OO.org bo wtedy dalszy rozwój OOo2GD będzie bez sensu :-(
Jak się rozmarzyć to najfajniej by było jakby wzięli OOo2GD i poprawili by pracował ;-) Tylko kto z Google w ogóle wie o OOo2GD? ;-)
Raczej nikt.
Podobne postybeta
System punktowania za publikacje w Policji...
OS X, ładny cholernik jest.... ale nie idealny ;-)
Wernyhora mode 4 ;-)
Poprawiamy JDK7 ;-)
So many Kindles..... ;-)
Często i gęsto pojawiają się pytania "a kiedy wersja dla OpenOffice.org?".
No to w ramach autopromocji wkleiłem namiary na OOo2GD bo z opisu Cloud Connect wychodzi, że OOo2GD potrafi to samo.
I co? I nic ;-) Dalej są znów nowe komentarze "a kiedy wersja dla OpenOffice.org"? ;-)
Jakby chociaż były w stylu "Nie, OOo2GD jest do bani/nie robi tego co chcę, dlatego pytam kiedy będzie wersja dla OO.org", to by sugerowało, że ktoś coś przeczytał ;-)
Chociaż smutno będzie jak Google zrobi swoją wtyczkę do OO.org bo wtedy dalszy rozwój OOo2GD będzie bez sensu :-(
Jak się rozmarzyć to najfajniej by było jakby wzięli OOo2GD i poprawili by pracował ;-) Tylko kto z Google w ogóle wie o OOo2GD? ;-)
Raczej nikt.
Podobne postybeta
System punktowania za publikacje w Policji...
OS X, ładny cholernik jest.... ale nie idealny ;-)
Wernyhora mode 4 ;-)
Poprawiamy JDK7 ;-)
So many Kindles..... ;-)
Telefon marzeń
Na dziś to byłoby to coś:
Podobne postybeta
Nadmiar wyboru, to jest problem dla Androida ;-)
Mój pomysł na sprzedaż tabletów ;-)
Tak sobie, czyli co bym chciał lub co mnie męczy ;-)
iOS ma z definicji popsutą klawiaturę ;-) i nie lubi przecinków
Motorola Mileston 2 fajna jest ;-)
- z Androidem, ale od Google, a nie jakąś popsutą wersją od któregoś z producentów, bo dzięki temu będzie updatowany
- z prockiem 2 rdzeniowym
- z co najmniej 1GB, a najlepiej 2 albo i 16GB "wewnętrznej" pamięci w której można instalować aplikacje
- z najmniej 1-2 GB RAM
- z ekranem najmniej 4 cale
- z dobrym aparatem, z tego co widziałem po zdjęciach to powinien być podobny do tego z iPhone'a 4 [hint nie zależy mi na wiernych kolorach, a na ładnych, czyli kolory lepiej niech wyglądają soczyściej niż na zdjęciach z aparatów, które są dokładne]
- z klawiaturą
- wyprodukowany przez Motorolę lub Samsunga [ten podpunkt mogę opuścić jeśli HTC zacznie montować baterie w swoich telefonach ;-)]
- wygląd zewnętrzny bliższy HTC niż Moto lub Samsungowi [tu mogę odpuścić]
Podobne postybeta
Nadmiar wyboru, to jest problem dla Androida ;-)
Mój pomysł na sprzedaż tabletów ;-)
Tak sobie, czyli co bym chciał lub co mnie męczy ;-)
iOS ma z definicji popsutą klawiaturę ;-) i nie lubi przecinków
Motorola Mileston 2 fajna jest ;-)
niedziela, listopada 21, 2010
Zaczynamy Sync2GDocs.... ciekawe czy skończymy ;-)
Próbuję sobie na szybko napisać takie małe narzędzie, które będzie mi synchronizowało jakiś katalog na dysku z Google Docs i niby działa, ale nie do końca ;-)
Kradnę sobie swój kod z OpenOffice.org2GoogleDocs i jak na razie po jakichś 2 godzinach [łącznie] pracy nad tym mam coś co pobiera pliki z Google Docs i wrzuca je do katalogu na dysku i w razie plik na dysku się zmieni to wrzuca jego update do Google Docs....... Ale coś się psuje w pobieraniu w dół.
Bardzo dużo czasu to zabiera.... ale nie zawsze, czasem to błysk ciupagi i po zmianie w Google Docs plik jest szybko updatowany na dysku, a czasem zajmuje to bardzo dużo czasu.
Z updatowaniem pliku w Google Docs jest prościej, ale też bywa różnie.
Chociaż na razie wszystko wskazuje na to, że problemy są nawet nie w algorytmie decydującym kto ma lepszą wersję ;-) ale w tym, że programik mając na razie koło 150 linii [nie licząc kodu z OOo2GD] nie updatuje sobie jeszcze swojej listy plików w razie sam go zmieni, ale to się zrobi ;-)
Algorytm jest prosty.
Lokalnie przechowuję ścieżkę do pliku, jego rozmiar [ostatniej znanej wersji], jego datę [lokalną] i datę ostatniej zmiany w Google Docs. Jeżeli data ostatniej zmiany w Google Docs uległa zmianie to pobieram plik z Google Docs, jeśli zmieniła się lokalna data i długość pliku to wrzucam jego zawartość do Google Docs [pewnie wystarczyłoby samą datę brać pod uwagę].
Na razie nie potrafię obsłużyć wrzucania nowych plików, ani zmiany nazwy plików w Google Docs [zmiana lokalnie będzie bardziej niż trudna i chyba nie jestem jej w stanie "złapać"].
Już o takim programiku od dłuższego czasu myślałem, ale jakoś mi się pisać nie chciało ;-) Ale, że Echidna była zbyt ochidna ;-) do pisania to sobie chyba takie coś popełnię. A nóż okaże się przydatne? :-)
Marzyłoby mi się dodanie ciągłej synchronizacji między OpenOffice.org a GoogleDocs, ale do tego musiałbym się naumieć operować edytorem OO.org i w razie potrzeby pobierać też plik bez jego zapisywania na dysk [tzn. dostać dane binarne pliku, ale OO.org powinien ciągle "myśleć", że pliku nie zapisał].
Podobne postybeta
Raport z prac nad ubogą krewną Playtypusa, czyli Kolczatką :-)
Ha! Ochidna Echidna potrafi updatować pliki :-)
Nowa choroba ;-)
User Interface... jak ja tego nie lubię...
iCloud jest podły....
Kradnę sobie swój kod z OpenOffice.org2GoogleDocs i jak na razie po jakichś 2 godzinach [łącznie] pracy nad tym mam coś co pobiera pliki z Google Docs i wrzuca je do katalogu na dysku i w razie plik na dysku się zmieni to wrzuca jego update do Google Docs....... Ale coś się psuje w pobieraniu w dół.
Bardzo dużo czasu to zabiera.... ale nie zawsze, czasem to błysk ciupagi i po zmianie w Google Docs plik jest szybko updatowany na dysku, a czasem zajmuje to bardzo dużo czasu.
Z updatowaniem pliku w Google Docs jest prościej, ale też bywa różnie.
Chociaż na razie wszystko wskazuje na to, że problemy są nawet nie w algorytmie decydującym kto ma lepszą wersję ;-) ale w tym, że programik mając na razie koło 150 linii [nie licząc kodu z OOo2GD] nie updatuje sobie jeszcze swojej listy plików w razie sam go zmieni, ale to się zrobi ;-)
Algorytm jest prosty.
Lokalnie przechowuję ścieżkę do pliku, jego rozmiar [ostatniej znanej wersji], jego datę [lokalną] i datę ostatniej zmiany w Google Docs. Jeżeli data ostatniej zmiany w Google Docs uległa zmianie to pobieram plik z Google Docs, jeśli zmieniła się lokalna data i długość pliku to wrzucam jego zawartość do Google Docs [pewnie wystarczyłoby samą datę brać pod uwagę].
Na razie nie potrafię obsłużyć wrzucania nowych plików, ani zmiany nazwy plików w Google Docs [zmiana lokalnie będzie bardziej niż trudna i chyba nie jestem jej w stanie "złapać"].
Już o takim programiku od dłuższego czasu myślałem, ale jakoś mi się pisać nie chciało ;-) Ale, że Echidna była zbyt ochidna ;-) do pisania to sobie chyba takie coś popełnię. A nóż okaże się przydatne? :-)
Marzyłoby mi się dodanie ciągłej synchronizacji między OpenOffice.org a GoogleDocs, ale do tego musiałbym się naumieć operować edytorem OO.org i w razie potrzeby pobierać też plik bez jego zapisywania na dysk [tzn. dostać dane binarne pliku, ale OO.org powinien ciągle "myśleć", że pliku nie zapisał].
Podobne postybeta
Raport z prac nad ubogą krewną Playtypusa, czyli Kolczatką :-)
Ha! Ochidna Echidna potrafi updatować pliki :-)
Nowa choroba ;-)
User Interface... jak ja tego nie lubię...
iCloud jest podły....
sobota, listopada 20, 2010
Patriotyzm
Zawsze mi się wydawało, że w patriotyzmie chodzi o to by rosnąć, znaczyć coś w świecie.
By będąc za granicą na wieść, że jest się z Polski ktoś reagował entuzjastycznie i wspominał o współczesnych wydarzeniach i osobach.
Jak byłem w Los Angeles to wykidajło/bramkarz w jakimś pubie po tym jak poprosił nas o ID zobaczywszy, że dajemy mu paszporty z Polski strasznie się ucieszył i jął nas witać "Poland! Poland! Lech Walesa! Lech Walesa!".
Fajnie, ale trochę głupio jak kojarzy nas z kimś kto na świecie był słynny te 20-30 lat temu.
Sami lubimy mówić, że "90 lat temu pokonaliśmy bolszewików", "byliśmy od morza do morza", "daliśmy radę krzyżakom pod Grunwaldem" i podobne.
Wszystko w czasie przeszłym, a zwykle nawet bardzo przeszłym.
Jak mowa o nauce to jest Kopernik i Curie-Skłodowska, oboje bardzo dawno.
Nasz patriotyzm polega głównie na podniecaniu się jacy to kiedyś byliśmy.
A może by tak popatrzeć w przyszłość i się zacząć starać?
Ale to trzeba zmienić podejście. Dwa lata temu zmuszono pewnego profesora by zrezygnował z prowadzenia wykładów bo jak miał te dwadzieścia lat to podpisał papier dla SB.... A zmuszono go do tego bo to źle by wpłynęło na młodzież......
Tak, bo to, że nie będą mieli wykładów z jednym z niewielu polskich naukowców, którzy coś osiągnęli w swojej dziedzinie i na dodatek dokonali tak przełomowego odkrycia, że ich nazwiska trafiają do literatury popularno-naukowej, bardzo tej młodzieży pomoże w karierze naukowej.
Bo będą lepszymi obywatelami i naukowcami jak ich młode umysły nie poopalają się chociaż chwilki w blasku kogoś kto coś osiągnął.
Bo lepiej by było gdyby Wolszczan te 30 lat temu nic nie podpisał, nie pojechał później na stypendium, nie zaczął się piąć po szczeblach nauki i w końcu by nie odkrył tej pierwszej pozasłonecznej planety.
W końcu po co nam to, jak 90 lat temu pokonaliśmy bolszewików?
Chińczycy ze swoim dziwnym ustrojem politycznym potrafią się unieść ponad to i ściągają do Pekinu wielu naukowców, którzy jeszcze parę lat temu nie mogliby bezpiecznie do Chin przyjechać. Ściągają ich by to czego się nauczyli na świecie zaczęli przekazywać młodym chińczykom.
Powszechnie przyjęta definicja patriotyzmu to brandzlowanie się tym jacy to kiedyś byliśmy super. To wychwalanie pod niebiosa dawnych przywódców politycznych. Zachwyty nad Piłsudskim czy Dmowskim....... nadawanie im jakichś cech nadludzkich.
A to żadni nadludzie nie byli.
W odpowiednim momencie żyli i ich działania miały wpływ na losy Polski.
Żyliby 50 lat wcześniej czy 50 lat później i nic by nie osiągnęli znaczącego.
Świat się zmieniał i oni to wykorzystali i choć można ich różnie oceniać to trzeba przyznać, że im się udało i w ogólnym rozrachunku wszyscy na tym dobrze wyszliśmy.
Ale to, że 90 lat temu nam się udało nie znaczy, że teraz możemy nadal tym żyć.
Świat wydaje się być zadowolony z tego jaki jest i nie ma co czekać na kolejną epokę przemian, a raczej robić coś by coś znaczyć w tym świecie i przyszłym.
Trza się wziąć do roboty.
Świetlaną przyszłość nam bardziej zapewnią kolejne miejsca w stylu Centrum Kopernika niż budowane hurtowo muzea w stylu Powstania Warszawskiego, Martyrologi Narodu Polskiego, Solidarności, etc.
W TV nie powinno być tak wielu ludzi z IPN, a raczej z ITME [Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych] bo IPN grzebie się tylko w przeszłości, ITME patrzy w przyszłość.
Pracownicy IPN nie założą żadnej firmy, która zatrudni kogokolwiek, pracownicy ITME jak najbardziej to mogą robić i chyba robią.
Ale o IPN słyszał każdy a o ITME mało kto.
W latach 2000-2004 wydano na Instytut Wysokich Ciśnień PAN i ich prace nad Niebieskim Laserem całe 28 mln złotych, IPN w samym 2000 roku miał budżet wynoszący 78.5 mln złotych, a w każdym następnym roku IPN dostawał więcej pieniędzy.
I z całą powagą, IPN nowych miejsc pracy nie zapewni, Niebieski Laser miał takie szanse.
Powiem tyle. Ja swoim płaceniem podatków i klepaniem prostych programików, które używa trochę ludzi na świecie robię więcej dobrego dla Polski niż kilka tuzinów "oficjalnych patriotów".
Pracownicy fabryk Fiata w Tychach i Bielsku robią więcej dobrego niż całe liczące tysiące sztuk hordy patriotów razem z IPN, Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Solidarności i podobnymi.
Bo patriotyzm to nie jest życie przeszłością, a staranie się by była dobra przyszłość.
Bo patriotyzm to tak naprawdę robienie tego co w danym momencie jest najlepsze dla przyszłości. Raz to było walczenie, innym razem jest to praca, a jeszcze innym szukanie nowych pomysłów.
Podobne postybeta
Jak VHDL obalił komunizm
Prawdziwy narodowo-katolicki patriota i prawdziwy żydokomunista - opis wzorców
2 kolejne rzeczy ;-)
Dobór naturalny, albo my
Kopernik i zasada kopernikańska, później Darwin i Teoria Ewolucji... co będzie kolejne? Silne AI czy synetyczne życie?
By będąc za granicą na wieść, że jest się z Polski ktoś reagował entuzjastycznie i wspominał o współczesnych wydarzeniach i osobach.
Jak byłem w Los Angeles to wykidajło/bramkarz w jakimś pubie po tym jak poprosił nas o ID zobaczywszy, że dajemy mu paszporty z Polski strasznie się ucieszył i jął nas witać "Poland! Poland! Lech Walesa! Lech Walesa!".
Fajnie, ale trochę głupio jak kojarzy nas z kimś kto na świecie był słynny te 20-30 lat temu.
Sami lubimy mówić, że "90 lat temu pokonaliśmy bolszewików", "byliśmy od morza do morza", "daliśmy radę krzyżakom pod Grunwaldem" i podobne.
Wszystko w czasie przeszłym, a zwykle nawet bardzo przeszłym.
Jak mowa o nauce to jest Kopernik i Curie-Skłodowska, oboje bardzo dawno.
Nasz patriotyzm polega głównie na podniecaniu się jacy to kiedyś byliśmy.
A może by tak popatrzeć w przyszłość i się zacząć starać?
Ale to trzeba zmienić podejście. Dwa lata temu zmuszono pewnego profesora by zrezygnował z prowadzenia wykładów bo jak miał te dwadzieścia lat to podpisał papier dla SB.... A zmuszono go do tego bo to źle by wpłynęło na młodzież......
Tak, bo to, że nie będą mieli wykładów z jednym z niewielu polskich naukowców, którzy coś osiągnęli w swojej dziedzinie i na dodatek dokonali tak przełomowego odkrycia, że ich nazwiska trafiają do literatury popularno-naukowej, bardzo tej młodzieży pomoże w karierze naukowej.
Bo będą lepszymi obywatelami i naukowcami jak ich młode umysły nie poopalają się chociaż chwilki w blasku kogoś kto coś osiągnął.
Bo lepiej by było gdyby Wolszczan te 30 lat temu nic nie podpisał, nie pojechał później na stypendium, nie zaczął się piąć po szczeblach nauki i w końcu by nie odkrył tej pierwszej pozasłonecznej planety.
W końcu po co nam to, jak 90 lat temu pokonaliśmy bolszewików?
Chińczycy ze swoim dziwnym ustrojem politycznym potrafią się unieść ponad to i ściągają do Pekinu wielu naukowców, którzy jeszcze parę lat temu nie mogliby bezpiecznie do Chin przyjechać. Ściągają ich by to czego się nauczyli na świecie zaczęli przekazywać młodym chińczykom.
Powszechnie przyjęta definicja patriotyzmu to brandzlowanie się tym jacy to kiedyś byliśmy super. To wychwalanie pod niebiosa dawnych przywódców politycznych. Zachwyty nad Piłsudskim czy Dmowskim....... nadawanie im jakichś cech nadludzkich.
A to żadni nadludzie nie byli.
W odpowiednim momencie żyli i ich działania miały wpływ na losy Polski.
Żyliby 50 lat wcześniej czy 50 lat później i nic by nie osiągnęli znaczącego.
Świat się zmieniał i oni to wykorzystali i choć można ich różnie oceniać to trzeba przyznać, że im się udało i w ogólnym rozrachunku wszyscy na tym dobrze wyszliśmy.
Ale to, że 90 lat temu nam się udało nie znaczy, że teraz możemy nadal tym żyć.
Świat wydaje się być zadowolony z tego jaki jest i nie ma co czekać na kolejną epokę przemian, a raczej robić coś by coś znaczyć w tym świecie i przyszłym.
Trza się wziąć do roboty.
Świetlaną przyszłość nam bardziej zapewnią kolejne miejsca w stylu Centrum Kopernika niż budowane hurtowo muzea w stylu Powstania Warszawskiego, Martyrologi Narodu Polskiego, Solidarności, etc.
W TV nie powinno być tak wielu ludzi z IPN, a raczej z ITME [Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych] bo IPN grzebie się tylko w przeszłości, ITME patrzy w przyszłość.
Pracownicy IPN nie założą żadnej firmy, która zatrudni kogokolwiek, pracownicy ITME jak najbardziej to mogą robić i chyba robią.
Ale o IPN słyszał każdy a o ITME mało kto.
W latach 2000-2004 wydano na Instytut Wysokich Ciśnień PAN i ich prace nad Niebieskim Laserem całe 28 mln złotych, IPN w samym 2000 roku miał budżet wynoszący 78.5 mln złotych, a w każdym następnym roku IPN dostawał więcej pieniędzy.
I z całą powagą, IPN nowych miejsc pracy nie zapewni, Niebieski Laser miał takie szanse.
Powiem tyle. Ja swoim płaceniem podatków i klepaniem prostych programików, które używa trochę ludzi na świecie robię więcej dobrego dla Polski niż kilka tuzinów "oficjalnych patriotów".
Pracownicy fabryk Fiata w Tychach i Bielsku robią więcej dobrego niż całe liczące tysiące sztuk hordy patriotów razem z IPN, Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Solidarności i podobnymi.
Bo patriotyzm to nie jest życie przeszłością, a staranie się by była dobra przyszłość.
Bo patriotyzm to tak naprawdę robienie tego co w danym momencie jest najlepsze dla przyszłości. Raz to było walczenie, innym razem jest to praca, a jeszcze innym szukanie nowych pomysłów.
Podobne postybeta
Jak VHDL obalił komunizm
Prawdziwy narodowo-katolicki patriota i prawdziwy żydokomunista - opis wzorców
2 kolejne rzeczy ;-)
Dobór naturalny, albo my
Kopernik i zasada kopernikańska, później Darwin i Teoria Ewolucji... co będzie kolejne? Silne AI czy synetyczne życie?
czwartek, listopada 18, 2010
Wernyhora mode 2 ;-)
A jeszcze jedno.
Wszyscy wśród nawiedzonych Androidowców (najpierw napisałem, wszyscy, ale później do mnie dotarło, że jednak nie wszyscy, nawet nie wszyscy użytkownicy Androida, że głównie tacy podobni do mnie, czyli nawiedzeni) żyją tym, że za parę godzin zacznie się 6 godzinny outage Android Marketu i obiecują sobie wiele zmian.
Może to będzie ta wielka zmiana, którą wieszczyłem jakiś czas temu? ;-)
A może i nie ;-)
Jedną z przesłanek do snucia takich teorii jest to, że na wielu telefonach Market się ostatnio updatuje [co widać w AppAware].
Ja tu mam inną teorię.
W moim G1 Android Market do wersji 2007 [czyli takiej jak w Android 2.2 Froyo] updatował się już z 2 albo 3 razy i za każdym razem musiałem go z bólem downgradować do starszej wersji, bo niestety nie chciał ściągać żadnych programów. [od ponad tygodnia, albo i dwóch mam już tylko starego Marketa, ale mam nadzieję, że za jakiś czas się zupgraduje ponownie :-)].
I wydaje mi się, że wiele tych "tajemniczych" upgradów Marketu to po prostu upgrade'y u osób, które tak jak ja musiały odinstalowywać Market by móc z niego korzystać ;-)
Za to doszły już do konsoli możliwości do dodawania lepszych grafik i filmów YouTube pokazujących aplikację, więc wydaje mi się, że zobaczymy coś podobnego do Google Chrome Extensions Gallery , w którym jak widać w opisie Buzz Troll Removera są właśnie filmy z YouTube i obrazki :-)
Czy będzie muzyka, książki, PayPal i podobne? Nie wiem.
W tym miejscu chciałem też pochwalić bakteryjkę do G1, którą kupiłem kilka tygodni temu.
Dział świetnie :-)
Podobne postybeta
Coś się dzieje w Android Market ;-)
2 kolejne rzeczy ;-)
Jak wykryć, że ktoś nam zmienia klasy w JVM?
"Hmm"
Do chudości przez szantaż
Wszyscy wśród nawiedzonych Androidowców (najpierw napisałem, wszyscy, ale później do mnie dotarło, że jednak nie wszyscy, nawet nie wszyscy użytkownicy Androida, że głównie tacy podobni do mnie, czyli nawiedzeni) żyją tym, że za parę godzin zacznie się 6 godzinny outage Android Marketu i obiecują sobie wiele zmian.
Może to będzie ta wielka zmiana, którą wieszczyłem jakiś czas temu? ;-)
A może i nie ;-)
Jedną z przesłanek do snucia takich teorii jest to, że na wielu telefonach Market się ostatnio updatuje [co widać w AppAware].
Ja tu mam inną teorię.
W moim G1 Android Market do wersji 2007 [czyli takiej jak w Android 2.2 Froyo] updatował się już z 2 albo 3 razy i za każdym razem musiałem go z bólem downgradować do starszej wersji, bo niestety nie chciał ściągać żadnych programów. [od ponad tygodnia, albo i dwóch mam już tylko starego Marketa, ale mam nadzieję, że za jakiś czas się zupgraduje ponownie :-)].
I wydaje mi się, że wiele tych "tajemniczych" upgradów Marketu to po prostu upgrade'y u osób, które tak jak ja musiały odinstalowywać Market by móc z niego korzystać ;-)
Za to doszły już do konsoli możliwości do dodawania lepszych grafik i filmów YouTube pokazujących aplikację, więc wydaje mi się, że zobaczymy coś podobnego do Google Chrome Extensions Gallery , w którym jak widać w opisie Buzz Troll Removera są właśnie filmy z YouTube i obrazki :-)
Czy będzie muzyka, książki, PayPal i podobne? Nie wiem.
W tym miejscu chciałem też pochwalić bakteryjkę do G1, którą kupiłem kilka tygodni temu.
Dział świetnie :-)
Podobne postybeta
Coś się dzieje w Android Market ;-)
2 kolejne rzeczy ;-)
Jak wykryć, że ktoś nam zmienia klasy w JVM?
"Hmm"
Do chudości przez szantaż
O wyższości klas anonimowych
Kiedyś przychodzi taki moment, że potrzebujemy funkcjonalności pewnej istniejącej już klasy, ale nie całej, tylko kawałka i to lekko zmodyfikowanego.
Możemy oczywiście najzwyczajniej w świecie zadziedziczyć i stworzyć nową klasę, która robi to co chcemy i blokuje przez rzucanie wyjątku z komunikatem Not yet implemented te metody, których działanie byłoby bez sensu.
Ba, nawet by wypadało to tak zrobi jeżeli obiekt stworzony z takiej klasy będzie udostępniany "gdzieś indziej" poza metodą, w której go tworzymy.
Można to obejść dość ładnie jeżeli mamy interfejs opisujący dokładnie to co udostępniamy. Często warto go dopisać. Ale nie zawsze to jest dobre i wygodne.
Wtedy przychodzą klasy anonimowe :-)
No bo z klasą anonimową możemy poszaleć, nie musimy nadpisywać "niechcianych" metod w taki sposób by wyrzucały wyjątki.
Nie musimy, bo kod całej klasy mamy w metodzie przez co pisząc w niej kod mamy przed oczami to, że obiekty "urodzone" z tej klasy nie będą umiały wszystkiego co powinny.
Teraz przykład, taki koślawy ;-)
Mamy klasę, która gada z bazą danych, i robi getList(), get(), delete(), create(), update() i co tam jeszcze.
Metody pobierające listę i rekord zwracają obiekty będące reprezentacją tego co jest w bazie, create() i update() wrzucają zawartość takich rekordów do bazy i fajnie jest.
Do czasu gdy się okazuje, że ze względu na wydajność nie chcemy się dotykać z wszystkimi polami rekordów. Po co gdy pobieramy informacje o plikach przechowywanych w bazie wczytywać BLOBy z danymi? [tu akurat lepiej by było zrobić sobie 2 tabele, jedną na informacje o plikach w stylu nazwy i podobnych oraz drugą do trzymania samych danych z plików, ale nie zawsze możemy tak zrobić].
Wtedy można nadpisać sobie taką klasę dotykającą się z bazą, ale powstaje problem, że zwraca ona nadal obiekty tego samego typu co klasa bazowa, ale dość mocno ograniczone, bo nie mają "pełnych" wszystkich pól.
Przez to create(), ale szczególnie update() stają się niebezpieczne dla danych.
Gdybyśmy pisali "pełną" nie wewnętrzną klasę to nie ma przeproś, musimy popsuć update() tak by wyrzucało wyjątek. Bo a nóż ktoś zwabiony naszą klasą postanowi jej użyć i sobie dane w bazie popsuje?
I tutaj wewnętrzna klasa anonimowa jest jak znalazł. Mamy plusy, czyli mało pisania i nie mamy minusów w postaci nadpisania niepotrzebnych metod :-)
Tak, to ładne nie jest, ale jest sprytne ;-)
A teraz idę spać :-)
Podobne postybeta
Modale nie takie dobre dla Androida ;-)
Klasa statyczna - ki diabeł?;-)
Serializacja w Java'ie - revisited ;-)
Cukierki, radosny chaos i takie tam, czyli Przemkowe rojenia ;-)
Kilka Androidów w domu... jak to jest?
Możemy oczywiście najzwyczajniej w świecie zadziedziczyć i stworzyć nową klasę, która robi to co chcemy i blokuje przez rzucanie wyjątku z komunikatem Not yet implemented te metody, których działanie byłoby bez sensu.
Ba, nawet by wypadało to tak zrobi jeżeli obiekt stworzony z takiej klasy będzie udostępniany "gdzieś indziej" poza metodą, w której go tworzymy.
Można to obejść dość ładnie jeżeli mamy interfejs opisujący dokładnie to co udostępniamy. Często warto go dopisać. Ale nie zawsze to jest dobre i wygodne.
Wtedy przychodzą klasy anonimowe :-)
No bo z klasą anonimową możemy poszaleć, nie musimy nadpisywać "niechcianych" metod w taki sposób by wyrzucały wyjątki.
Nie musimy, bo kod całej klasy mamy w metodzie przez co pisząc w niej kod mamy przed oczami to, że obiekty "urodzone" z tej klasy nie będą umiały wszystkiego co powinny.
Teraz przykład, taki koślawy ;-)
Mamy klasę, która gada z bazą danych, i robi getList(), get(), delete(), create(), update() i co tam jeszcze.
Metody pobierające listę i rekord zwracają obiekty będące reprezentacją tego co jest w bazie, create() i update() wrzucają zawartość takich rekordów do bazy i fajnie jest.
Do czasu gdy się okazuje, że ze względu na wydajność nie chcemy się dotykać z wszystkimi polami rekordów. Po co gdy pobieramy informacje o plikach przechowywanych w bazie wczytywać BLOBy z danymi? [tu akurat lepiej by było zrobić sobie 2 tabele, jedną na informacje o plikach w stylu nazwy i podobnych oraz drugą do trzymania samych danych z plików, ale nie zawsze możemy tak zrobić].
Wtedy można nadpisać sobie taką klasę dotykającą się z bazą, ale powstaje problem, że zwraca ona nadal obiekty tego samego typu co klasa bazowa, ale dość mocno ograniczone, bo nie mają "pełnych" wszystkich pól.
Przez to create(), ale szczególnie update() stają się niebezpieczne dla danych.
Gdybyśmy pisali "pełną" nie wewnętrzną klasę to nie ma przeproś, musimy popsuć update() tak by wyrzucało wyjątek. Bo a nóż ktoś zwabiony naszą klasą postanowi jej użyć i sobie dane w bazie popsuje?
I tutaj wewnętrzna klasa anonimowa jest jak znalazł. Mamy plusy, czyli mało pisania i nie mamy minusów w postaci nadpisania niepotrzebnych metod :-)
Tak, to ładne nie jest, ale jest sprytne ;-)
A teraz idę spać :-)
Podobne postybeta
Modale nie takie dobre dla Androida ;-)
Klasa statyczna - ki diabeł?;-)
Serializacja w Java'ie - revisited ;-)
Cukierki, radosny chaos i takie tam, czyli Przemkowe rojenia ;-)
Kilka Androidów w domu... jak to jest?
&amp;amp;lt;value /&amp;amp;gt; - tag niezgody ;-)
Ostatnio okazało się, że klika rozszerzeń do OpenOffice.org, w tym OOo2GD nie działa na niektórych systemach z najnowszą wersją OpenOffice.org 3.3 [chyba RC5 ale głowy nie dam].
Śledztwo użytkowników wykazało, że to dlatego iż w najnowszej wersji OO.org wprowadzono poprawkę, która sprawiła, że OO.org zaczęło działać tak jak zadeklarowano to 4 lata temu ;-)
O co chodzi?
Problem występował w takich instalacjach OO.org, które działały w systemach w których domyślnym językiem był język inny niż któryś z tych które były wspierane przez rozszerzenie.
W przypadku OOo2GD działo się to np. na komputerach w Szwecji.
Analiza ludzi z OO.org wykazała, że to dlatego, że po wprowadzeniu poprawki do OO.org zaczął on szukać napisów do menu czy podpisów dla ikon bazując na dość rozsądnym algorytmie, czyli najpierw sprawdź czy jest coś w języku systemowym [oczywiście z gradacją "dokładności" od najbardziej dokładnego, czyli np. en-US, przez ogólny czyli en, kończąc na najlepiej pasującym czyli dowolnym en-*, np. en-CA], jeśli to się nie udawało OO.org miał szukać tekstu dla domyślnego języka, czyli takiego tekstu, który nie został przypisany do żadnego języka, jeżeli zaś to się nie udało miał wyświetlać tekst dla pierwszego zadeklarowanego języka, jeśli to się nie uda to miał nic nie wyświetlać.
Dość rozsądne.
Jeden problem jest taki, że np. w przypadku OOo2GD gdy docierał do kroku, w którym stwierdzał, że szuka dla domyślnego języka to znajdował pusty tekst, a że był pusty to go nie wyświetlał ;-)
Problemem był ten tag
A czemu tak było [i nadal jest] w OOo2GD i pewnej liczbie innych rozszerzeń?
Bo takie coś wrzucała i wrzuca tam wtyczka do NetBeans, która pozwala tworzyć rozszerzenia do OO.org właśnie w NetBeans :-)
Inną sprawą jest czy rozsądnym jest poprawianie "błędu" w API, który tam jest już od 4 lat.
Wg. mnie po takim czasie to się staje elementem API i to, że dokumentacja mówi inaczej dowodzi tylko błędu w dokumentacji.
Wcześniejsze działanie, czyli takie, że w razie string był pusty to OO.org na siłę szukało tekstu dla języka angielskiego, był sensowny. Niezgodny z dokumentacją, ale raczej nikomu nie przeszkadzał. W najgorszym przypadku po prostu użytkownik widział napis po angielsku, bo na 99% nikt z developerów nie chciałby ukrywać w taki sposób swojego rozszerzenia.
Jak mnie kiedyś pouczono w Motoroli. Jeżeli kod mówi jedno, a dokumentacja drugie to zwykle dokumentacja jest błędna. Wtedy wydawało mi się to dziwne, ale teraz uważam, że to prawda.
Kod przechodzi weryfikację zawsze, dokumentacja niekoniecznie ;-)
A cała sprawa skończyła się tym, że jak rozumiem poprawka zostanie wycofana i OO.org nadal w razie niepowodzenia w znalezieniu lokali będzie próbował szukać lokali dla angielskiego :-)
Podobne postybeta
[Updated] Czytanie Pocketa ;-)
Robimy widget do Windows 7 :-)
Plug-in master ;-)
Konstruktory
AppInventor - pierwsze wrażenia i pierwsze programy :-)
Śledztwo użytkowników wykazało, że to dlatego iż w najnowszej wersji OO.org wprowadzono poprawkę, która sprawiła, że OO.org zaczęło działać tak jak zadeklarowano to 4 lata temu ;-)
O co chodzi?
Problem występował w takich instalacjach OO.org, które działały w systemach w których domyślnym językiem był język inny niż któryś z tych które były wspierane przez rozszerzenie.
W przypadku OOo2GD działo się to np. na komputerach w Szwecji.
Analiza ludzi z OO.org wykazała, że to dlatego, że po wprowadzeniu poprawki do OO.org zaczął on szukać napisów do menu czy podpisów dla ikon bazując na dość rozsądnym algorytmie, czyli najpierw sprawdź czy jest coś w języku systemowym [oczywiście z gradacją "dokładności" od najbardziej dokładnego, czyli np. en-US, przez ogólny czyli en, kończąc na najlepiej pasującym czyli dowolnym en-*, np. en-CA], jeśli to się nie udawało OO.org miał szukać tekstu dla domyślnego języka, czyli takiego tekstu, który nie został przypisany do żadnego języka, jeżeli zaś to się nie udało miał wyświetlać tekst dla pierwszego zadeklarowanego języka, jeśli to się nie uda to miał nic nie wyświetlać.
Dość rozsądne.
Jeden problem jest taki, że np. w przypadku OOo2GD gdy docierał do kroku, w którym stwierdzał, że szuka dla domyślnego języka to znajdował pusty tekst, a że był pusty to go nie wyświetlał ;-)
<prop name="Title" type="xs:string">
<value />
<value lang="en">Google Docs & Zoho</value>
<value lang="pl">Google Docs & Zoho</value>
<value lang="de">Google Text und Tabellen & Zoho</value>
<value lang="es">Google Docs & Zoho</value>
<value lang="it">Google Docs & Zoho</value>
<value lang="cs">Dokumenty Google & Zoho </value>
</prop>
Problemem był ten tag
<value />
, który wyraźnie mówił, że dla języka domyślnego wartość napisu jest pusta ;-)A czemu tak było [i nadal jest] w OOo2GD i pewnej liczbie innych rozszerzeń?
Bo takie coś wrzucała i wrzuca tam wtyczka do NetBeans, która pozwala tworzyć rozszerzenia do OO.org właśnie w NetBeans :-)
Inną sprawą jest czy rozsądnym jest poprawianie "błędu" w API, który tam jest już od 4 lat.
Wg. mnie po takim czasie to się staje elementem API i to, że dokumentacja mówi inaczej dowodzi tylko błędu w dokumentacji.
Wcześniejsze działanie, czyli takie, że w razie string był pusty to OO.org na siłę szukało tekstu dla języka angielskiego, był sensowny. Niezgodny z dokumentacją, ale raczej nikomu nie przeszkadzał. W najgorszym przypadku po prostu użytkownik widział napis po angielsku, bo na 99% nikt z developerów nie chciałby ukrywać w taki sposób swojego rozszerzenia.
Jak mnie kiedyś pouczono w Motoroli. Jeżeli kod mówi jedno, a dokumentacja drugie to zwykle dokumentacja jest błędna. Wtedy wydawało mi się to dziwne, ale teraz uważam, że to prawda.
Kod przechodzi weryfikację zawsze, dokumentacja niekoniecznie ;-)
A cała sprawa skończyła się tym, że jak rozumiem poprawka zostanie wycofana i OO.org nadal w razie niepowodzenia w znalezieniu lokali będzie próbował szukać lokali dla angielskiego :-)
Podobne postybeta
[Updated] Czytanie Pocketa ;-)
Robimy widget do Windows 7 :-)
Plug-in master ;-)
Konstruktory
AppInventor - pierwsze wrażenia i pierwsze programy :-)
Błee
Tak przed chwilą przeczytałem sobie o tym, że ponieważ Motorola i LG wydają się planować swoje tablety (MotoTab od Motoroli :-)) na luty 2011 to pewnie wtedy pojawi się Android 3.0 Honeycomb (miodowy grzebień? ;-)).
I fajnie, ale mi się smutno zrobiło o tyle, że przez to, że mieszkam w Polsce to na premierę tych urządzeń będę pewnie musiał czekać jeszcze jakiś czas.
I to, że się pojawią na Allegro niewiele zmienia bo Allegro i systemy aukcyjne jako takie ssą.
Nie lubię być ludziem/klientem drugiej kategorii, albo i trzeciej.
Rozumiem, że firma może ograniczyć support do jakiegoś kraju, bo po prostu dla 300 klientów w jakimś dzikim kraju może się nie opłacać wynajmowania kogoś kto zna barbarzyńskie języki, ale ja bardzo chętnie nie będę korzystał z supportu, a sam sprzęt mogę mieć z instrukcją po angielsku i w angielskiej wersji [byli miał polskie literki, a to już jest "w standardzie"]. Ba istnieje ryzyko, że jeżeli tłumaczenie mi się nie spodoba to i tak przełączę na angielski [tak mam z GMAILem :-) bo samo tłumaczenie złe nie jest, ale niestety GMAILa robili dla angielskich napisów i Inbox czy Primary Inbox wyglądają lepiej od polskich odpowiedników].
To samo z Hulu czy Amazonem (amerykańskim), na którym można kupować filmy.
Ja, mieszkaniec dzikiego kraju w środku Europy bardzo chętnie będę płacił dolara [czy 99 centów] za możliwość obejrzenia w dobrej jakości nowych odcinków House MD. Dajcie mi tylko tą możliwość, a ja wam będę płacił.
Co wam kurde zależy? Chyba lepiej mieć więcej pieniędzy, niż mniej. Prawda?
Podobne postybeta
Weekendy robią znów za krótkie.....
0 prawo programowania - Shit hits all fans in the same time
Gdy Kindle choruje...
A ja jestem przeciwny prywatyzacji służby zdrowia.
"Medyczny" dowcip dnia ;-)
I fajnie, ale mi się smutno zrobiło o tyle, że przez to, że mieszkam w Polsce to na premierę tych urządzeń będę pewnie musiał czekać jeszcze jakiś czas.
I to, że się pojawią na Allegro niewiele zmienia bo Allegro i systemy aukcyjne jako takie ssą.
Nie lubię być ludziem/klientem drugiej kategorii, albo i trzeciej.
Rozumiem, że firma może ograniczyć support do jakiegoś kraju, bo po prostu dla 300 klientów w jakimś dzikim kraju może się nie opłacać wynajmowania kogoś kto zna barbarzyńskie języki, ale ja bardzo chętnie nie będę korzystał z supportu, a sam sprzęt mogę mieć z instrukcją po angielsku i w angielskiej wersji [byli miał polskie literki, a to już jest "w standardzie"]. Ba istnieje ryzyko, że jeżeli tłumaczenie mi się nie spodoba to i tak przełączę na angielski [tak mam z GMAILem :-) bo samo tłumaczenie złe nie jest, ale niestety GMAILa robili dla angielskich napisów i Inbox czy Primary Inbox wyglądają lepiej od polskich odpowiedników].
To samo z Hulu czy Amazonem (amerykańskim), na którym można kupować filmy.
Ja, mieszkaniec dzikiego kraju w środku Europy bardzo chętnie będę płacił dolara [czy 99 centów] za możliwość obejrzenia w dobrej jakości nowych odcinków House MD. Dajcie mi tylko tą możliwość, a ja wam będę płacił.
Co wam kurde zależy? Chyba lepiej mieć więcej pieniędzy, niż mniej. Prawda?
Podobne postybeta
Weekendy robią znów za krótkie.....
0 prawo programowania - Shit hits all fans in the same time
Gdy Kindle choruje...
A ja jestem przeciwny prywatyzacji służby zdrowia.
"Medyczny" dowcip dnia ;-)
wtorek, listopada 16, 2010
Zła Chmielewska...
Wczoraj już, już miałem iść spać (bo zrobiłem 3 zadanka do TopCoder, czyli było już wolno ;-)) ale wziąłem sobie tak do poduszki "Zwyczajne życie" Joanny Chmielewskiej...
No i znów przez to spałem mniej niż 6 godzin ;-)
Tereska i Okrętka znów podstępnie pozbawiły mnie zasłużonego snu!
Ale i tak jakbym mógł o coś prosić autorkę to o następne książki o Teresce i Okrętce, albo Janeczce i Pawełku :-) (bo jednak książki dla młodzieży i dzieci Chmielewskiej zawsze takie mniej absurdalne są ;-))
No i znów przez to spałem mniej niż 6 godzin ;-)
Tereska i Okrętka znów podstępnie pozbawiły mnie zasłużonego snu!
Ale i tak jakbym mógł o coś prosić autorkę to o następne książki o Teresce i Okrętce, albo Janeczce i Pawełku :-) (bo jednak książki dla młodzieży i dzieci Chmielewskiej zawsze takie mniej absurdalne są ;-))
Podobne postybeta
4 mln ton....
Gdzie jest Nawiedzony Dom z książek Chmielewski? ;-)
Szybkoholizm ;-)
Mały paskowy bezpiecznik i jego moc, część druga - Powrót bestii...
Thread.stop() i "nieśmiertelne" wątki ;-)
Kraków ukradli...
Budzę ci się ja dziś rano, patrzę za okno, a tam nie ma Krakowa...
Jak wyszedłem na zewnątrz to się zaczęły kawałki pokazywać.
Podejrzane. Kto zawinął Kraków? Przecież to jednak całkiem duże miasto jest... a przynajmniej było ;-)
Jak wyszedłem na zewnątrz to się zaczęły kawałki pokazywać.
Podejrzane. Kto zawinął Kraków? Przecież to jednak całkiem duże miasto jest... a przynajmniej było ;-)
Podobne postybeta
Linia poleceń rządzi!
URLOP!!!!! :-)
Znów mi ukradli godzinę z weekendu ;-)
Zegarek trudny
Kraków - miasto dla Pogromcy ;-)
Czekam na MotoTab
Choruję na tablet [którego pewnie, nie będę używał, ale "chcem" i tyle, to się leczy tylko przez zimne kąpiele albo zakup ;-)].
Pisałem tu już kilka razy o kandydatach do zakupu, ale coraz bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że poczekam.
Z G1 byłem early adopter i teraz mam fajny telefon, ale jestem już skazany na Androida 1.6. Z tebletem już nie mam takiego ciśnienia i mogę poczekać.
Poczekać na coś co będzie miało Androida 3.0, tak jak ma mieć podobno właśnie MotoTab. A Motorolę lubię, w końcu dla nich pracowałem ;-)
Chociaż 7 cali to może być dla mnie za mało, więc w końcu mogę wylądować nie na MotoTabie, ale czymś innym. Byle miało Androida 3.0 :-)
Ale jak na razie czekam....
Podobne postybeta
Zagwozdka
Błee
A może cały system rekrutacji w IT jest zepsuty? ;-)
Deklaracja wyborcza ;-)
Archos 101 i zgryz ;-)
Pisałem tu już kilka razy o kandydatach do zakupu, ale coraz bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że poczekam.
Z G1 byłem early adopter i teraz mam fajny telefon, ale jestem już skazany na Androida 1.6. Z tebletem już nie mam takiego ciśnienia i mogę poczekać.
Poczekać na coś co będzie miało Androida 3.0, tak jak ma mieć podobno właśnie MotoTab. A Motorolę lubię, w końcu dla nich pracowałem ;-)
Chociaż 7 cali to może być dla mnie za mało, więc w końcu mogę wylądować nie na MotoTabie, ale czymś innym. Byle miało Androida 3.0 :-)
Ale jak na razie czekam....
Podobne postybeta
Zagwozdka
Błee
A może cały system rekrutacji w IT jest zepsuty? ;-)
Deklaracja wyborcza ;-)
Archos 101 i zgryz ;-)
Wszystkiemu winne są szybkie komputery ;-)
Tak mi właśnie wyszło, że posiadanie komputera z szybkim kompilatorem przeszkadza w zostaniu dobrym programistą ;-)
Dlaczego? :-)
Bo prowadzi do tego, że człowiek zaczyna pisać przez przybliżenia.
Szybko pisze pierwszą wersję kodu, która nie działa tak jak powinna, bo np. przekształcając dwie tablice int[] z początkami i końcami pewnych odcinków w listę "fragmentów" napisze się coś takiego:
Gdzie później się używa tej listy
Czemu? :-)
Bo oczywiście zapomniało się o tak nieistotnym działaniu jak dodanie tego nowego
Kod zmienić trzeba w:
Oczywiście za skarby świata nie wpada się na to od razu, za to najpierw dodaje się gdzieś debuga, kompiluje kod, odpala i dopiero jak nic nie widać w debugu to zaczyna się patrzeć wcześniej... i często jeszcze przed zauważeniem tej sprawy z
Chociaż jest tu pewien paradoks. Bo można było napisać na początku kod tak:
Uruchomić i od razu byłoby widać, że zapominamy dodawać e
Ale jakoś nie zawsze się zdarza akurat w tym momencie odpalić. (a czasem nie można, bo akurat to wyżej to z mojego rozwiązania zadania z TopCoder, zresztą o tyle ciekawego, że był tam też inny błąd, a przeszło wszystkie testy ;-))
Pamiętam jeszcze z czasów Pascala, a jeszcze wcześniej Basica na C64 [btw. czasem się zastanawiam jak wtedy mogłem coś pisać... przecież teraz Eclipse od razu podkreśla wszystkie błędy syntaktyczne, a kiedyś trzeba było pisać wszystko z palca i dopiero kompilacja wskazywała, że w linii takiej i takiej jest błąd, a w Basicu na C64 było jeszcze gorzej, bo błąd pojawiał się z tego co pamiętam dopiero gdy interpreter dotarł do tej linii :-)], że zwykle takie głupie błędy się nie zdarzały.
Bo trzeba było program skompilować, wtedy mogły polecieć błędy i dopiero później testować, a to wszystko zabierało czas więc się chyba bardziej uważało :-)
A teraz jak w Eclipse'ie kompilacja odbywa się z tyłu tak, że o tym nawet nie wiemy, wszystkie błędy syntaktyczne są podkreślane w locie, a uruchomienie programu to błysk ciupagi to się testuje czy program robi to co powinien, a dopiero jak nie robi to się patrzy na kod.
Tak btw. mogliby w Java'ie "zjednoczyć" listy i tablice bo cholery można dostać przy konwersji. Niby są metody toArray() i asList(), ale jakoś zwykle i tak trzeba robić konwersję ręcznie bo np. mamy taki kaprys by modyfikować listę, albo zmieniać wartości gdy chcemy zachować oryginalne w oryginalnej strukturze. Albo jakieś takie milsze konstruktory.
Podobne postybeta
Zdradliwa Java i 8 królowych ;-)
Zrównoleglamy ;-)
Niecne wykorzystanie refleksji... czyli jak poszukać tekstu w drzewie obiektów? ;-)
Java 8 nadchodzi....
Spectre powinno działać nawet w Java'ie ;-)
Dlaczego? :-)
Bo prowadzi do tego, że człowiek zaczyna pisać przez przybliżenia.
Szybko pisze pierwszą wersję kodu, która nie działa tak jak powinna, bo np. przekształcając dwie tablice int[] z początkami i końcami pewnych odcinków w listę "fragmentów" napisze się coś takiego:
public int method(int[] start, int[] end) {
class Fragment { int s; int e; }
List<Fragment> list = new ArrayList<Fragment>();
for (int i=0; i<start.length; i++) {
Fragment f = new Fragment();
f.s = start[i];
f.e = end[i];
}
Gdzie później się używa tej listy
list
... i kod nie działa ;-)Czemu? :-)
Bo oczywiście zapomniało się o tak nieistotnym działaniu jak dodanie tego nowego
Fragment
u f
do listy :-)Kod zmienić trzeba w:
public int method(int[] start, int[] end) {
class Fragment { int s; int e; }
List<Fragment> list = new ArrayList<Fragment>();
for (int i=0; i<start.length; i++) {
Fragment f = new Fragment();
f.s = start[i];
f.e = end[i];
list.add(f); /// TUTAJ!!!!
}
Oczywiście za skarby świata nie wpada się na to od razu, za to najpierw dodaje się gdzieś debuga, kompiluje kod, odpala i dopiero jak nic nie widać w debugu to zaczyna się patrzeć wcześniej... i często jeszcze przed zauważeniem tej sprawy z
list.add(f)
wypisuje się wielkość listy :-)Chociaż jest tu pewien paradoks. Bo można było napisać na początku kod tak:
public int method(int[] start, int[] end) {
class Fragment { int s; int e; }
List<Fragment> list = new ArrayList<Fragment>();
for (int i=0; i<start.length; i++) {
Fragment f = new Fragment();
f.s = start[i];
f.e = end[i];
//list.add(f); /// bez tej linii :-)
}
System.out.println(list.size());
Uruchomić i od razu byłoby widać, że zapominamy dodawać e
f
do listy.Ale jakoś nie zawsze się zdarza akurat w tym momencie odpalić. (a czasem nie można, bo akurat to wyżej to z mojego rozwiązania zadania z TopCoder, zresztą o tyle ciekawego, że był tam też inny błąd, a przeszło wszystkie testy ;-))
Pamiętam jeszcze z czasów Pascala, a jeszcze wcześniej Basica na C64 [btw. czasem się zastanawiam jak wtedy mogłem coś pisać... przecież teraz Eclipse od razu podkreśla wszystkie błędy syntaktyczne, a kiedyś trzeba było pisać wszystko z palca i dopiero kompilacja wskazywała, że w linii takiej i takiej jest błąd, a w Basicu na C64 było jeszcze gorzej, bo błąd pojawiał się z tego co pamiętam dopiero gdy interpreter dotarł do tej linii :-)], że zwykle takie głupie błędy się nie zdarzały.
Bo trzeba było program skompilować, wtedy mogły polecieć błędy i dopiero później testować, a to wszystko zabierało czas więc się chyba bardziej uważało :-)
A teraz jak w Eclipse'ie kompilacja odbywa się z tyłu tak, że o tym nawet nie wiemy, wszystkie błędy syntaktyczne są podkreślane w locie, a uruchomienie programu to błysk ciupagi to się testuje czy program robi to co powinien, a dopiero jak nie robi to się patrzy na kod.
Tak btw. mogliby w Java'ie "zjednoczyć" listy i tablice bo cholery można dostać przy konwersji. Niby są metody toArray() i asList(), ale jakoś zwykle i tak trzeba robić konwersję ręcznie bo np. mamy taki kaprys by modyfikować listę, albo zmieniać wartości gdy chcemy zachować oryginalne w oryginalnej strukturze. Albo jakieś takie milsze konstruktory.
Podobne postybeta
Zdradliwa Java i 8 królowych ;-)
Zrównoleglamy ;-)
Niecne wykorzystanie refleksji... czyli jak poszukać tekstu w drzewie obiektów? ;-)
Java 8 nadchodzi....
Spectre powinno działać nawet w Java'ie ;-)
poniedziałek, listopada 15, 2010
Plakaty niechęci ;-)
Ciekawa sprawa. Jadąc wczoraj z domu do KRK mijałem po drodze różne plakaty wyborcze, różnych ugrupowań i chociaż ogólnie jestem spokojny to zdarzało mi się do niektórych puścić wiązankę w stylu "niedoczekanie Twoje" czy podobną.
Jakoś zawsze patrzyły na mnie z tych plakatów antypatyczne osobniki lub osobniczki... dopiero po kilku takich zdarzeniach zauważyłem, że to są plakaty jednej partii ;-)
Było nie ułatwiać i nie walić wielkimi literami nazwiska ;-)
A nazwa tej partii ma literkę "i" w środku ;-)
Jakoś zawsze patrzyły na mnie z tych plakatów antypatyczne osobniki lub osobniczki... dopiero po kilku takich zdarzeniach zauważyłem, że to są plakaty jednej partii ;-)
Było nie ułatwiać i nie walić wielkimi literami nazwiska ;-)
A nazwa tej partii ma literkę "i" w środku ;-)
Podobne postybeta
Plakaty wyborcze
Pusty plakat :-)
Co by tu jeszcze dodać?
Android + OCR, to zaczyna działać ;-)
Zwłoki na plakatach... brrr...
niedziela, listopada 14, 2010
Zobowiązanie TopCoderowe ;-)
Podjąłem zobowiązanie TopCoderowe ;-) Będę się starał codziennie rozwiązać chociaż 2 zadania z TopCoder :-)
Jak na razie się udaje, ale trwa to dopiero 3 dni :-)
Oczywiście cała sztuczka polega na tym by je rozwiązywać bez użycia Eclipse'a, czyli pisać cały kod z głowy w edytorku, którego jedynym pomagaczem jest to, że widać, że nie zamknęło się cudzysłowowa :-)
Tutaj wygląd środowiska, które odpala się dzięki JNLP.
W środku rozwiązanie zadania zwanego VendingMachine :-) akurat dość długie bo ma 91 linii.
Z czasem człowiek zauważa, że większość tych zadań robi się kilkoma metodami i po prostu często cały problem sprowadza się do doprowadzenia danych do odpowiedniego formatu.
Podobne postybeta
Nic mi się nie chce......
Mysaifu JVM - Java dla PocketPC
Swing - największe zło Java'y ;-)
Wpisy z Bloggera jako eventy w Google Calendar 4 - nowa wersja aplikacji ;-)
+50° 0' 38.91", +18° 28' 5.80"
Jak na razie się udaje, ale trwa to dopiero 3 dni :-)
Oczywiście cała sztuczka polega na tym by je rozwiązywać bez użycia Eclipse'a, czyli pisać cały kod z głowy w edytorku, którego jedynym pomagaczem jest to, że widać, że nie zamknęło się cudzysłowowa :-)
Tutaj wygląd środowiska, które odpala się dzięki JNLP.
W środku rozwiązanie zadania zwanego VendingMachine :-) akurat dość długie bo ma 91 linii.
Z czasem człowiek zauważa, że większość tych zadań robi się kilkoma metodami i po prostu często cały problem sprowadza się do doprowadzenia danych do odpowiedniego formatu.
Podobne postybeta
Nic mi się nie chce......
Mysaifu JVM - Java dla PocketPC
Swing - największe zło Java'y ;-)
Wpisy z Bloggera jako eventy w Google Calendar 4 - nowa wersja aplikacji ;-)
+50° 0' 38.91", +18° 28' 5.80"
piątek, listopada 12, 2010
3 pomysły
Po głowie chodzą mi 3 pomysły, ale jakoś się nie mogę do żadnego zabrać ;-) Może ktoś się wypowie co by mu się podobało (tu lub na Google Buzz :-)) i mnie to jakoś zmotywuje?
Prosta baza książek dla Androida.
Nie wiem jak wy, ale ja czasem będąc w księgarni miewam problem czy mam daną książkę czy nie. Głównie dotyczy to książek z cyklu Fundacja [ale akurat w tych napisanych przez Asimova się orientuję, inni autorzy mi się mylą] i cykli Orsona Scott Carda o Enderze i Alvinie.
No i mi przyszło do głowy, że fajnie by było mieć w telefonie listę książek z tytułem po polsku i po angielsku oraz autorem i w razie wątpliwości mógłbym po prostu sprawdzić czy mam daną książkę. Działałoby to w oparciu o Google Docs, a dokładniej arkusz w Google Docs, z którym mogłoby się synchronizować co jakiś czas [w celu wysłania nowej książki z telefonu do Google Docs lub pobrania nowej listy z Google Docs do telefonu].
Tłumacz do Google Buzz.
To miałoby być rozszerzenie Buzz Troll Removera [którego funkcji usuwania troli już nie używam :-)], które dodawałoby guziczek [Translate] do każdego Buzza.
Tak się składa, że mam wśród "nadawców" także ludzi posługujących się innymi językami niż polski i angielski, a czasem piszących ciekawe rzeczy.
Już się za to kiedyś zabierałem, ale nie było to takie proste ;-)
Bloggeroid dla większych ekranów.
Czyli dodanie do Bloggeroida warunkowo pokazującego się paska z ikonkami, który na większych ekranach pozwalałby np. na przełączenie się na listę wyboru blogów i podobne.
Wyobrażam to sobie w taki sposób, że na małych ekranach jak w G1 w układzie portriait na dole ekranu pokazałby się pasek ze strzałką w górę, którego kliknięcie zmieniłoby układ ekranu tak, że na dole pojawiłby się pasek z ikonkami, w układzie landscape na małym ekranie byłby to taki sam pasek tym razem z prawej strony ekranu lub już od razu pasek z ikonkami.
Na większych ekranach pasek byłby widoczny zawsze. Dzięki temu używając Bloggeroida na tablecie można by było korzystać z szybszego i bardziej naturalnego dla dużych ekranów interfejsu.
Każdy z tych pomysłów mi się podoba, ale nie wiem który najbardziej ;-)
Podobne postybeta
Piszemy rozszerzenie dla Chrome ;-)
Coś się dzieje w Android Market ;-)
Czekam na .... w Google+ ;-)
Robimy nową galerię ;-)
Przyroda...
Prosta baza książek dla Androida.
Nie wiem jak wy, ale ja czasem będąc w księgarni miewam problem czy mam daną książkę czy nie. Głównie dotyczy to książek z cyklu Fundacja [ale akurat w tych napisanych przez Asimova się orientuję, inni autorzy mi się mylą] i cykli Orsona Scott Carda o Enderze i Alvinie.
No i mi przyszło do głowy, że fajnie by było mieć w telefonie listę książek z tytułem po polsku i po angielsku oraz autorem i w razie wątpliwości mógłbym po prostu sprawdzić czy mam daną książkę. Działałoby to w oparciu o Google Docs, a dokładniej arkusz w Google Docs, z którym mogłoby się synchronizować co jakiś czas [w celu wysłania nowej książki z telefonu do Google Docs lub pobrania nowej listy z Google Docs do telefonu].
Tłumacz do Google Buzz.
To miałoby być rozszerzenie Buzz Troll Removera [którego funkcji usuwania troli już nie używam :-)], które dodawałoby guziczek [Translate] do każdego Buzza.
Tak się składa, że mam wśród "nadawców" także ludzi posługujących się innymi językami niż polski i angielski, a czasem piszących ciekawe rzeczy.
Już się za to kiedyś zabierałem, ale nie było to takie proste ;-)
Bloggeroid dla większych ekranów.
Czyli dodanie do Bloggeroida warunkowo pokazującego się paska z ikonkami, który na większych ekranach pozwalałby np. na przełączenie się na listę wyboru blogów i podobne.
Wyobrażam to sobie w taki sposób, że na małych ekranach jak w G1 w układzie portriait na dole ekranu pokazałby się pasek ze strzałką w górę, którego kliknięcie zmieniłoby układ ekranu tak, że na dole pojawiłby się pasek z ikonkami, w układzie landscape na małym ekranie byłby to taki sam pasek tym razem z prawej strony ekranu lub już od razu pasek z ikonkami.
Na większych ekranach pasek byłby widoczny zawsze. Dzięki temu używając Bloggeroida na tablecie można by było korzystać z szybszego i bardziej naturalnego dla dużych ekranów interfejsu.
Każdy z tych pomysłów mi się podoba, ale nie wiem który najbardziej ;-)
Podobne postybeta
Piszemy rozszerzenie dla Chrome ;-)
Coś się dzieje w Android Market ;-)
Czekam na .... w Google+ ;-)
Robimy nową galerię ;-)
Przyroda...
środa, listopada 10, 2010
Elektryczna książka 2 - a może by tablecik? ;-)
Wczoraj marudziłem tutaj, że chciałbym elektryczną książkę :-) ale nie ograniczam się tak naprawdę tylko do Kindle i Oyo, są też inni kandydaci.
Przyjrzyjmy się więc :-)
W e-czytnikach jest Kindle, szczególnie za to:
(obrazek z Amazon.co.uk)
I nie chodzi o panią ;-) chociaż ładna ;-)
Można mieć normalny czytnik, który nie świeci, a gdy jest się w warunkach w których przydałoby się trochę światła do czytania [np. w samolocie czy pociągu] to można czytać [nie żebym jakoś często latał samolotami ;-)] to można użyć światełka z futerału.
Dodatkowo Kindle 3G ma w środku Internet i to działający w ponad czy blisko 100 krajach [w tym w Polsce] dzięki któremu można sobie przeglądać na Kindle sieć.
Jedyne minusy Kindle to brak natywnego wsparcia dla EPUB i PDF, ale to tak jakby uznać, że jedyną wadą samochodu jest to, że można nim jeździć tylko 30 km/h, a i tak przed samochodem powinien jechać ktoś na koniu z czerwoną chorągiewką ;-) [OK, przeginam, aż tak złe to nie jest]
Drugi kandydat to Oyo, które jest, wśród wielu cech, dość brzydkie [w filmach, które widać w sieci boczne klawisze wydają się być nierówne, jakby lekko powykrzywiane, ale może to przez to, że to Niemieckie Oyo? ;-)]. Chociaż na zdjęciach ze strony Empiku Oyo wygląda całkiem ładnie:
(zdjęcie ze strony Empik.com.pl)
Chociaż możliwe, że przez to co widziałem na tym filmie i tak jak się przyglądam temu zdjęciu to wydaje mi się, że widzę krzywe guziki.
Co jest przerażające w Oyo to dynamiczne osiągi ;-) Gdy po przyciśnięciu guziczka zmiany strony ta zmiana następuje w akceptowalnym czasie [wg. filmów nie ma tego co w starych Nokiach, że człowiek przyciskał guzik i po chwili przyciskał drugi raz bo myślał, że poprzednie przyciśnięcie nie zadziałało], ale gdy się maźnie ekran palcem to można popaść w stany lękowe z obawy, że tym razem ta chwila między maźnięciem, a reakcją nigdy się nie skończy.
To widać w tym filmiku [choć tutaj nie widać tak bardzo krzywych guzików]:
Są jeszcze inne czytniki wykonane w podobnej technologii (np. Box 60 z Ivoną)
Druga opcja, nie wykluczająca pierwszej to tablet.
Tablet z Androidem [a może Chrome OS? chociaż najbardziej by mi się podobał tablet z Androidem i przeglądarką Chrome :-)], bo iPad odpada [z racji ceny, zasad ;-) i tego, że choć nie twierdzę, że będę cokolwiek pisał na tablet/tablety to chciałbym mieć taką możliwość, takie zboczenie ;-)].
No i tu też są schody.
Do niedawna zachwycałem się Archosem 101 bo w filmach na Youtube wyglądał nieźle. Brak Android Marketu był do bani, ale dałoby się z tym żyć.
Jednak ostatni pojawiły się informacje, że Archos 101 jest wolny, a na dodatek producent opóźnia bardzo dostawy.
No i nie można go nigdzie kupić ;-) wszędzie gdzie zaglądałem tylko przedsprzedaż.
Teraz podobają mi się Viewsonic G Tablet i Ziio Creative'a.
Viewsonic GTab wygląda całkiem miło. Android 2.2, 10.1 calowy telewizor, NVidia Tegra 2 czyli procesor 2 rdzeniowy. Same plusy niby.
Z minusów to brak HDMI [które jest w momencie gdy się dokupi stację dokującą czy coś podobnego, ale nie ma jej chyba jeszcze w sprzedaży].
Okazuje się też, że mimo świetnych wyników w testach [w Quadrant bije Nexus One z Androidem 2.2] nie jest zbyt żwawe [co widać w poniższym filmie w okolicach 6:50]:
Największą wadą wydaje się jednak to, że wiele wskazuje, ze GTablet dostępny jest na razie tylko w USA....
Creative Ziio wygląda też ciekawie. Po pierwsze to Creative :-) [mam tylko głośniki i słuchawki od nich, ale obie te rzeczy były dość tanie, a dobre [jak dla mnie]]. Po drugie będą w 2 smakach ;-) Creative Ziio 7" i Creative Ziio 10".
Z wad, jak na razie będzie to tylko Android 2.1 [czyli nie ma tam np. JITa], chociaż podobno później będzie Android 2.2, a sam Creative prowadzi rozmowy z Google i może uda im się wynegocjować dostęp do Android Marketu po przejściu na Androida 2.2.
Drugą wadą jest ekran. Pojemnościowy, czy jak to się nazywa, czyli taki na którym da się coś zrobić palcami, ale nie za dobrze, o wiele lepiej sprawdza się rysik.
A rysiki co wiem z Pocket PC Asusa, którego jeszcze mam, lubią się łamać ;-)
Ziio ma też HDMI :-) i wersja 7" jest zdolna do wypuszczania zeń sygnału 720p, a wersja 10" sygnału 1080p [a może 1080i?, tego nie wiem].
Chociaż na filmie, który poniżej kolory na TV są dziwne:
Zaletą Ziio jest to, że powinno być dostępne w Polsce :-) [ale najwcześniej w grudniu :-(]. Ceny też wydają się rozsądne.
Jest jeszcze Galaxy Tab, ale ma jednak zbyt wysoką cenę. Tablet to ma być dla mnie coś co mi posłuży do połażenia po Google Reader Playerze i poczytania książki jakiejś, a za takie coś tyle zapłacić nie mam zamiaru.
Może odwleczony teraz na "po świętach" Galaxy Tab WiFi only będzie ciekawszy jeśli chodzi o cenę?
W przypadku tabletu z Androidem jest też to, że samo Google twierdzi, że Android nie jest jeszcze taki jaki powinien być by mógł działać na tabletach. Podobno 3.0 ma taki być, chociaż po ostatnich zmianach w numeracji można się zastanawiać czy Google miało na myśli 2.3 czy 3.0 :-)
Chyba z tego powodu wielu producentów, w tym LG odwlekło swoje premiery.
No i jeszcze w przypadku Androidowych tabletów i czytania książek jest problem ;-) Do czytania ebooków używa się tu zwykle Aldiko, a ono do najszybszych nie należy [czasem mam wrażenie, że rozpakowuje EPUBa w pamięci za każdym razem gdy otwiera książkę i przez to na moim G1 się go praktycznie używać nie da]. Nie jestem też pewien czy istnieją jakieś dobre i najlepiej darmowe programy do wyświetlania PDFów bez ich konwersji gdzieś w sieci.
Znów Google zapowiada pierwsze netbooki i chyba tablety [netbook od Acera, tablet nie wiadomo, Motorola coś robiła ale co to chyba nie do końca wiadomo] z Chrome OS.
Tu wadą wydaje się to, że trzeba być non-stop online i trzymać dane tylko w chmurze [tu zastrzeżenie, ja się bawiłem Chromium OS przed blisko rokiem czy jakoś tak. Wtedy nie można było otwierać lokalnie przechowywanych plików, ale w prezentacji Google, gdy pokazywali Chrome OS, wyglądało jakby się dało pracować z lokalnymi plikami.
A taka praca by się przydała. Bo głupio chcąc poczytać książkę musieć wchodzić do sieci. Teraz jeszcze nie wszędzie można być tanio online, dodatkowo chyba z przyczyn cenowych atrakcyjniejsze będą modele tylko z WiFi bez 3G, a takie bez plików lokalnych będą użyteczne tylko w okolicach hot-spotów :-)
Taki początek i wojna standardów do bani jest......
Sponsorami dzisiejszej notatki były słówka "chociaż" i "ale" ;-)
Podobne postybeta
No i gdzie jest mój tablet? Gdzie?
Nie podoba mi się idea "wszystko jest aplikacją webową"
Nowa choroba ;-)
Windows 8 Preview - koszmar to za mało....
Ice Cream Sandwich na Naxus S :-) ciąg dalszy ;-)
Przyjrzyjmy się więc :-)
W e-czytnikach jest Kindle, szczególnie za to:
I nie chodzi o panią ;-) chociaż ładna ;-)
Można mieć normalny czytnik, który nie świeci, a gdy jest się w warunkach w których przydałoby się trochę światła do czytania [np. w samolocie czy pociągu] to można czytać [nie żebym jakoś często latał samolotami ;-)] to można użyć światełka z futerału.
Dodatkowo Kindle 3G ma w środku Internet i to działający w ponad czy blisko 100 krajach [w tym w Polsce] dzięki któremu można sobie przeglądać na Kindle sieć.
Jedyne minusy Kindle to brak natywnego wsparcia dla EPUB i PDF, ale to tak jakby uznać, że jedyną wadą samochodu jest to, że można nim jeździć tylko 30 km/h, a i tak przed samochodem powinien jechać ktoś na koniu z czerwoną chorągiewką ;-) [OK, przeginam, aż tak złe to nie jest]
Drugi kandydat to Oyo, które jest, wśród wielu cech, dość brzydkie [w filmach, które widać w sieci boczne klawisze wydają się być nierówne, jakby lekko powykrzywiane, ale może to przez to, że to Niemieckie Oyo? ;-)]. Chociaż na zdjęciach ze strony Empiku Oyo wygląda całkiem ładnie:
Chociaż możliwe, że przez to co widziałem na tym filmie i tak jak się przyglądam temu zdjęciu to wydaje mi się, że widzę krzywe guziki.
Co jest przerażające w Oyo to dynamiczne osiągi ;-) Gdy po przyciśnięciu guziczka zmiany strony ta zmiana następuje w akceptowalnym czasie [wg. filmów nie ma tego co w starych Nokiach, że człowiek przyciskał guzik i po chwili przyciskał drugi raz bo myślał, że poprzednie przyciśnięcie nie zadziałało], ale gdy się maźnie ekran palcem to można popaść w stany lękowe z obawy, że tym razem ta chwila między maźnięciem, a reakcją nigdy się nie skończy.
To widać w tym filmiku [choć tutaj nie widać tak bardzo krzywych guzików]:
Są jeszcze inne czytniki wykonane w podobnej technologii (np. Box 60 z Ivoną)
Druga opcja, nie wykluczająca pierwszej to tablet.
Tablet z Androidem [a może Chrome OS? chociaż najbardziej by mi się podobał tablet z Androidem i przeglądarką Chrome :-)], bo iPad odpada [z racji ceny, zasad ;-) i tego, że choć nie twierdzę, że będę cokolwiek pisał na tablet/tablety to chciałbym mieć taką możliwość, takie zboczenie ;-)].
No i tu też są schody.
Do niedawna zachwycałem się Archosem 101 bo w filmach na Youtube wyglądał nieźle. Brak Android Marketu był do bani, ale dałoby się z tym żyć.
Jednak ostatni pojawiły się informacje, że Archos 101 jest wolny, a na dodatek producent opóźnia bardzo dostawy.
No i nie można go nigdzie kupić ;-) wszędzie gdzie zaglądałem tylko przedsprzedaż.
Teraz podobają mi się Viewsonic G Tablet i Ziio Creative'a.
Viewsonic GTab wygląda całkiem miło. Android 2.2, 10.1 calowy telewizor, NVidia Tegra 2 czyli procesor 2 rdzeniowy. Same plusy niby.
Z minusów to brak HDMI [które jest w momencie gdy się dokupi stację dokującą czy coś podobnego, ale nie ma jej chyba jeszcze w sprzedaży].
Okazuje się też, że mimo świetnych wyników w testach [w Quadrant bije Nexus One z Androidem 2.2] nie jest zbyt żwawe [co widać w poniższym filmie w okolicach 6:50]:
Największą wadą wydaje się jednak to, że wiele wskazuje, ze GTablet dostępny jest na razie tylko w USA....
Creative Ziio wygląda też ciekawie. Po pierwsze to Creative :-) [mam tylko głośniki i słuchawki od nich, ale obie te rzeczy były dość tanie, a dobre [jak dla mnie]]. Po drugie będą w 2 smakach ;-) Creative Ziio 7" i Creative Ziio 10".
Z wad, jak na razie będzie to tylko Android 2.1 [czyli nie ma tam np. JITa], chociaż podobno później będzie Android 2.2, a sam Creative prowadzi rozmowy z Google i może uda im się wynegocjować dostęp do Android Marketu po przejściu na Androida 2.2.
Drugą wadą jest ekran. Pojemnościowy, czy jak to się nazywa, czyli taki na którym da się coś zrobić palcami, ale nie za dobrze, o wiele lepiej sprawdza się rysik.
A rysiki co wiem z Pocket PC Asusa, którego jeszcze mam, lubią się łamać ;-)
Ziio ma też HDMI :-) i wersja 7" jest zdolna do wypuszczania zeń sygnału 720p, a wersja 10" sygnału 1080p [a może 1080i?, tego nie wiem].
Chociaż na filmie, który poniżej kolory na TV są dziwne:
Zaletą Ziio jest to, że powinno być dostępne w Polsce :-) [ale najwcześniej w grudniu :-(]. Ceny też wydają się rozsądne.
Jest jeszcze Galaxy Tab, ale ma jednak zbyt wysoką cenę. Tablet to ma być dla mnie coś co mi posłuży do połażenia po Google Reader Playerze i poczytania książki jakiejś, a za takie coś tyle zapłacić nie mam zamiaru.
Może odwleczony teraz na "po świętach" Galaxy Tab WiFi only będzie ciekawszy jeśli chodzi o cenę?
W przypadku tabletu z Androidem jest też to, że samo Google twierdzi, że Android nie jest jeszcze taki jaki powinien być by mógł działać na tabletach. Podobno 3.0 ma taki być, chociaż po ostatnich zmianach w numeracji można się zastanawiać czy Google miało na myśli 2.3 czy 3.0 :-)
Chyba z tego powodu wielu producentów, w tym LG odwlekło swoje premiery.
No i jeszcze w przypadku Androidowych tabletów i czytania książek jest problem ;-) Do czytania ebooków używa się tu zwykle Aldiko, a ono do najszybszych nie należy [czasem mam wrażenie, że rozpakowuje EPUBa w pamięci za każdym razem gdy otwiera książkę i przez to na moim G1 się go praktycznie używać nie da]. Nie jestem też pewien czy istnieją jakieś dobre i najlepiej darmowe programy do wyświetlania PDFów bez ich konwersji gdzieś w sieci.
Znów Google zapowiada pierwsze netbooki i chyba tablety [netbook od Acera, tablet nie wiadomo, Motorola coś robiła ale co to chyba nie do końca wiadomo] z Chrome OS.
Tu wadą wydaje się to, że trzeba być non-stop online i trzymać dane tylko w chmurze [tu zastrzeżenie, ja się bawiłem Chromium OS przed blisko rokiem czy jakoś tak. Wtedy nie można było otwierać lokalnie przechowywanych plików, ale w prezentacji Google, gdy pokazywali Chrome OS, wyglądało jakby się dało pracować z lokalnymi plikami.
A taka praca by się przydała. Bo głupio chcąc poczytać książkę musieć wchodzić do sieci. Teraz jeszcze nie wszędzie można być tanio online, dodatkowo chyba z przyczyn cenowych atrakcyjniejsze będą modele tylko z WiFi bez 3G, a takie bez plików lokalnych będą użyteczne tylko w okolicach hot-spotów :-)
Taki początek i wojna standardów do bani jest......
Sponsorami dzisiejszej notatki były słówka "chociaż" i "ale" ;-)
Podobne postybeta
No i gdzie jest mój tablet? Gdzie?
Nie podoba mi się idea "wszystko jest aplikacją webową"
Nowa choroba ;-)
Windows 8 Preview - koszmar to za mało....
Ice Cream Sandwich na Naxus S :-) ciąg dalszy ;-)
W normalnym kraju....
To jest ulubione powiedzonko wielu osób narzekających na Polskę ;-) Podejrzewam, że w Niemczech też Niemcy gdy narzekają na swój kraj to mówią "im normaliche krajen" czy jakoś tak ;-)
Sam kiedyś używałem tego stwierdzenia gdy mnie coś zdenerwowało, ale w pewnym momencie do mnie dotarło, że prawdę mówiąc to chyba za mało krajów zwiedziłem by móc się wypowiadać o "normalnych krajach" ;-) [w ogóle czy "normalne kraje" to kraje takie jak przeciętna, czy tylko kraje z jakiegoś obszaru?].
Nie żebym nadal nie używał tego stwierdzenia. Czasem mi się wyrwie, ale zwykle jednak staram się go nie używać.
Z dumą muszę stwierdzić, że proste szukanie w blogu frazy "normalnym kraju" nie zwróciło żadnych rezultatów, więc jest nadzieja ;-)
Jak zauważyłem każdy ma swoją definicję "normalnego kraju" i zwykle można by było zastąpić ten "normalny kraj" zwrotem "idealny kraj w mojej ocenie w tym akurat momencie" ;-)
No bo popatrzcie, gdy ktoś mówi "w normalnym kraju poszedł/poszliby by już dawno siedzieć" to mówi zwykle o ludziach, którzy wg. tej osoby powinni już siedzieć. Gdy ktoś mówi "w normalnym kraju taki polityk dawno by już zniknął ze sceny politycznej" [częste o Lepperze a teraz Kaczyńskim] to zwykle oznacza, że nie lubi danego polityka i uważa, że powinno się go wyrzucić ze sceny politycznej*.
To samo gdy jest tekst "drogi w normalnym kraju", to oznacza drogi takie jakie podobałyby się danej osobie.
To samo o podatkach, służbie zdrowia i wszystkim innym ;-)
Ten "normalny kraj" to taka Arkadia ;-)
Zwrotu "w normalnym kraju" używać mogą chyba tylko ludzie, którzy zwiedzili wiele krajów na całym świecie i nie ograniczali się do 2-3 tygodni wycieczki, ale przeżyli tam z pół roku, rok i załatwiali różne rzeczy w stylu wizyty u lekarza, płacenia podatków, wysyłania listów, zakupów, etc. A ilu takich ludzi jest? ;-) Niewielu chyba.
* - żeby nie było, ani Lepper, ani Kaczyński nie byli nigdy z mojej bajki. Ale demokracja ma taki ficzer, że jak wygrywa ktoś na kogo ja nie głosowałem to mogę się nie zgadzać z poglądami tego kogoś, mogę starać się budować ruch, który zmiecie tego kogoś w następnych wyborach, mogę protestować, ale mam obowiązek uszanować wybór. Bo chociaż w mojej ocenie na danego kandydata mogła głosować banda skończonych kretynów, to ci kretyni mają takie same prawa wyborcza jak ja. Widać było ich więcej i jedyne co mogę zrobić to przekonać choć część z nich by jednak przeszli do mojego obozu.
Podobne postybeta
Sprzeczność ;-)
Wszyscy jesteśmy małpami
Wierszowy data mining
Apostazja - wyjaśnienie dla wierzących
Moc wykresu.... Czyli jak wieść szczęśliwsze życie ;-)
Sam kiedyś używałem tego stwierdzenia gdy mnie coś zdenerwowało, ale w pewnym momencie do mnie dotarło, że prawdę mówiąc to chyba za mało krajów zwiedziłem by móc się wypowiadać o "normalnych krajach" ;-) [w ogóle czy "normalne kraje" to kraje takie jak przeciętna, czy tylko kraje z jakiegoś obszaru?].
Nie żebym nadal nie używał tego stwierdzenia. Czasem mi się wyrwie, ale zwykle jednak staram się go nie używać.
Z dumą muszę stwierdzić, że proste szukanie w blogu frazy "normalnym kraju" nie zwróciło żadnych rezultatów, więc jest nadzieja ;-)
Jak zauważyłem każdy ma swoją definicję "normalnego kraju" i zwykle można by było zastąpić ten "normalny kraj" zwrotem "idealny kraj w mojej ocenie w tym akurat momencie" ;-)
No bo popatrzcie, gdy ktoś mówi "w normalnym kraju poszedł/poszliby by już dawno siedzieć" to mówi zwykle o ludziach, którzy wg. tej osoby powinni już siedzieć. Gdy ktoś mówi "w normalnym kraju taki polityk dawno by już zniknął ze sceny politycznej" [częste o Lepperze a teraz Kaczyńskim] to zwykle oznacza, że nie lubi danego polityka i uważa, że powinno się go wyrzucić ze sceny politycznej*.
To samo gdy jest tekst "drogi w normalnym kraju", to oznacza drogi takie jakie podobałyby się danej osobie.
To samo o podatkach, służbie zdrowia i wszystkim innym ;-)
Ten "normalny kraj" to taka Arkadia ;-)
Zwrotu "w normalnym kraju" używać mogą chyba tylko ludzie, którzy zwiedzili wiele krajów na całym świecie i nie ograniczali się do 2-3 tygodni wycieczki, ale przeżyli tam z pół roku, rok i załatwiali różne rzeczy w stylu wizyty u lekarza, płacenia podatków, wysyłania listów, zakupów, etc. A ilu takich ludzi jest? ;-) Niewielu chyba.
* - żeby nie było, ani Lepper, ani Kaczyński nie byli nigdy z mojej bajki. Ale demokracja ma taki ficzer, że jak wygrywa ktoś na kogo ja nie głosowałem to mogę się nie zgadzać z poglądami tego kogoś, mogę starać się budować ruch, który zmiecie tego kogoś w następnych wyborach, mogę protestować, ale mam obowiązek uszanować wybór. Bo chociaż w mojej ocenie na danego kandydata mogła głosować banda skończonych kretynów, to ci kretyni mają takie same prawa wyborcza jak ja. Widać było ich więcej i jedyne co mogę zrobić to przekonać choć część z nich by jednak przeszli do mojego obozu.
Podobne postybeta
Sprzeczność ;-)
Wszyscy jesteśmy małpami
Wierszowy data mining
Apostazja - wyjaśnienie dla wierzących
Moc wykresu.... Czyli jak wieść szczęśliwsze życie ;-)
wtorek, listopada 09, 2010
Elektryczna książka...
Tu mam problem z rodziny "chciałabym, a boję się" ;-)
Już z 10 razy byłem na stronie EMPIKu i prawie docierałem do momentu zakupu Oyo.
Na stronie Amazona "kupować" Kindle byłem z 2-3 razy ;-)
I przed Oyo hamuje mnie niepewność co to będzie, w filmach wygląda ani dobrze, ani źle. Przed Kindlem hamuje mnie brak wsparcia EPUBa i PDFa, bo niby są wspierane, ale trzeba je przesłać do konwersji, a nie wiem czy mi się to podoba.
Cenowo i technologicznie Kindle wygląda lepiej od Oyo, ale Oyo potrafi wyświetlić PDF i EPUB.........
No i biedny mam problem ;-)
Bo nie chciałbym kupić czegoś czego bym nie używał.
Nie są to co prawda gigantyczne pieniądze, ale jednak fajnie jest jak się używa czegoś co się kupi ;-)
Ktoś ma jakieś komentarze? ;-)
Podobne postybeta
"Chciałabym a boję się" ;-)
Elektryczna książka 2 - a może by tablecik? ;-)
1,5 km...
Asus EEE Pad Transformer - pierwsze wrażenia
Trudne USB...
Już z 10 razy byłem na stronie EMPIKu i prawie docierałem do momentu zakupu Oyo.
Na stronie Amazona "kupować" Kindle byłem z 2-3 razy ;-)
I przed Oyo hamuje mnie niepewność co to będzie, w filmach wygląda ani dobrze, ani źle. Przed Kindlem hamuje mnie brak wsparcia EPUBa i PDFa, bo niby są wspierane, ale trzeba je przesłać do konwersji, a nie wiem czy mi się to podoba.
Cenowo i technologicznie Kindle wygląda lepiej od Oyo, ale Oyo potrafi wyświetlić PDF i EPUB.........
No i biedny mam problem ;-)
Bo nie chciałbym kupić czegoś czego bym nie używał.
Nie są to co prawda gigantyczne pieniądze, ale jednak fajnie jest jak się używa czegoś co się kupi ;-)
Ktoś ma jakieś komentarze? ;-)
Podobne postybeta
"Chciałabym a boję się" ;-)
Elektryczna książka 2 - a może by tablecik? ;-)
1,5 km...
Asus EEE Pad Transformer - pierwsze wrażenia
Trudne USB...
Słuchowisko ;-)
Wtorki to są zabawne dni. 2 godziny rozmów z USA :-) w poniedziałki tylko godzinka ;-)
Nic tak nie poprawia "pewności" w użyciu języka jak takie konferencje ;-) nie mówię o poprawności użycia, ale o szybkości.
Btw. widać smutek w moich oczach? ;-)
Podobne postybeta
Google Now namawia mnie do imprezowania?
Jadę na konferencje :-) tzn. chyba jadę ;-)
Książki czerwca....
Niektóry ksiązki + wanna = kłopoty ;-)
Taiga 16x80 daje po oczach :-)
poniedziałek, listopada 08, 2010
Out of książka ;-)
Zapomniałem dziś wrzucić książki do plecaka i mi się w tramwaju nudzi :-(
Dwa razy wysłuchałem trzeciej części Zimy z Czterech pór roku Vivaldiego, próbowałem też na Google Listen słuchać podcastu SciAm, ale to wszystko nie zastąpi książki.
A najlepsze jest to, że jeżdżąc tramwajem zaczynam rozumieć czemu mamy małą sprzedaż książek... Ludzie po prostu nie czytają. Zwykle w całym tramwaju czyta 1 na 10-20 osób i to zwykle jakiś tygodnik. Dziś widziałem jeszcze kogoś czytającego ulotkę wyborczą..
Biedne ludzie.
Dwa razy wysłuchałem trzeciej części Zimy z Czterech pór roku Vivaldiego, próbowałem też na Google Listen słuchać podcastu SciAm, ale to wszystko nie zastąpi książki.
A najlepsze jest to, że jeżdżąc tramwajem zaczynam rozumieć czemu mamy małą sprzedaż książek... Ludzie po prostu nie czytają. Zwykle w całym tramwaju czyta 1 na 10-20 osób i to zwykle jakiś tygodnik. Dziś widziałem jeszcze kogoś czytającego ulotkę wyborczą..
Biedne ludzie.
Podobne postybeta
Nowa ba(k)teryjka dla G1 :-)
Strach ma wielkie Google
Spalmy wszystkie książki!
Majowy śnieg... ;-)
Trauma prasowa ;-)
niedziela, listopada 07, 2010
Teoria biurokracji ;-)
Mam taką teorię dotyczącą biurokracji, szczególnie tego jej złego aspektu związanego z głupotą i rozmyciem odpowiedzialności.
Wszystko zaczyna się od samoorganizacji.
Mamy np. parking w firmie, ludzie przyjeżdżają i parkują. Każdy stara się parkować tak by było wygodnie mu i innym.
W pewnym momencie ktoś kogoś zastawia. Ale wie, że robi źle i zostawia swój numer telefonu, szuka tego kogo zastawił i przeprasza i prosi o to by dać mu znać jak ten ktoś będzie chciał wyjechać.
Wszystko działa. Są pewne niepisane zasady postępowania i wszyscy tak działają.
Co jakiś czas ktoś zapomina o tym powiadomieniu i wtedy wybuchają małe scysje, ale są łagodzone, ale z czasem są coraz częstsze bo zwykle zastawiającymi są te same osoby.
Wtedy podejmowana jest decyzja, że wprowadza się ostrzejsze zasady. Od teraz zastawiać nie wolno, albo wolno, ale tylko za zgodą zastawionego.
To działa, ale z czasem przestaje. Więc jest zasada, że wolno parkować tylko tak by nikogo nie zastawić.
Działa, ale w pewnym momencie ktoś zaparkował tak, że jednak ciut zablokował, więc zasady się zmieniają i zapada decyzja, że wolno parkować tylko na wyznaczonych miejscach, a każde auto parkujące w złym miejscu będzie odholowywane z parkingu.
I w końcu gdy ktoś zaparkuje na miejscu, na którym nikogo nie blokuje [np. na środku parkingu] ale nie ma tam wyznaczonego miejsca to jest odholowywany i ponosi konsekwencje złamania zasad.......
Problem w tym, że chodziło na początku o to by można było wygodnie parkować, a skończyło się na tym, że od tej wygody ważniejsze stały się jakieś abstrakcyjne zasady parkowania. Nikomu nie służą, ale są ważne.
Inny przykład. Prowadzimy firmę, która kontaktuje się ze stanami. Pracujemy dla nich więc potrzebujemy by nasi pracownicy znali dobrze angielski, bo dzięki temu będą się mogli dogadywać z ludźmi z którymi mają pracować.
W pewnym momencie głos ludu mówi, że dobrze by było wprowadzić lekcje języka. Wynajmujemy więc native'ów żeby ludzie mogli z nimi rozmawiać w ramach lekcji o polityce, o technice, o filmach i o wszystkim by uczyli się języka i czuli się z nim swobodnie.
Część ludzi chodzi, część nie chodzi, część chodzi przez cały czas, część kończy chodzić po roku czy dwóch. No to formalizujemy te lekcje, uznajemy, że dzielimy ludzi na grupy zależne od umiejętności i pozwalamy im się w nich uczyć aż dojdą do najwyższej. Po jakimś czasie ograniczamy czas nauki do 3 albo 2 lat.
Oczywiście ponieważ awans wymaga większej liczby kontaktów ze stanami to awansować chcemy tych, którzy znają angielski lepiej. Decydujemy o tym na "czuja", ale z biegiem czasu przyjmujemy np. że awans musi się wiązać z przynależności do np. 3 grupy umiejętności. Zaczynamy się bawić w certyfikaty i podobne....
I po jakimś czasie mamy tak, że kluczem do awansu jest certyfikat, a nie umiejętność rozmowy po angielsku.
Czyli mieliśmy cel - polepszyć komunikację między ludźmi, a skończyliśmy na tym, że mamy strzelanie certyfikatów, które nie wiąże się zbytnio z polepszaniem komunikacji.
Kolejny przykład.
Na forum internetowym prowadzimy rozmowy na dany temat. Co jakiś czas ktoś zboczy i dyskusja się toczy w innym temacie niż temat główny.
Ludzie się zaczynają burzyć, że przecież jak przyszli poczytać o A to ich nie obchodzą dyskusje o B. To dajemy moderatorów, którzy mają nadawać ton dyskusji, moderować jej przebieg. Mamy szczęście, bo nie wybieramy szaleńców a ludzi rozsądnych.
Ale są protesty dotyczące decyzji moderatorów. Wprowadzamy więc regulaminy, zakazujące zbaczania z tematów, albo przeklinania..... i kończymy na tym, że z miejsca ożywionej dyskusji trafiamy do świata w którym nikt nie prowadzi żadnej dyskusji bo się nie da.
We wszystkich tych przypadkach powyżej, regulacje miały na celu poprawę funkcjonowania, ale z czasem stały się celem samym w sobie.
Tu wchodzi pewien specyficzny rodzaj ludzi, którzy kochają zasady i nimi żyją.
To nie są źli ludzie, nie są pozbawieni wyobraźni, czy coś podobnego. Oni przestrzegają zasad i stają się ich obrońcami. Działacze. Tu zachodzą subtelne procesy, ale nagle okazuje się że są zasady....... zwykle na początku mają sens i są przestrzegane i używane przez ludzi, którzy je wprowadzili i rozumieją ich sens. Dlatego w sytuacjach wyjątkowych potrafią od tych zasad odstąpić. Przymykają oko na łamanie tych zasad gdy to łamanie nie narusza pierwotnego celu wprowadzenia tych zasad. Ale tutaj pojawiają się ludzie źli z tego powodu, że muszą zasad przestrzegać, ale bojący się je złamać. Domagają się więc by kogoś tam ukarać za złamanie zasad. Ale jest jeszcze dobrze. Z czasem ludzie egzekwujący zasady awansują, odchodzą, umierają i inne rzeczy, na ich miejsce przychodzą nowi, którzy uczą się tych zasad przez osmozę. Puki w środowisku jest silne stężenie przekonania, że zasady są w celu uporządkowania jakiejś sprawy to nowi się tego uczą, nie samego tego, że zasady mają jakiś cel nadrzędny, ale tego że są od nich odstępstwa, niektórzy nowi nawet dochodzą po jakimś czasie do zrozumienia o co w tym wszystkim biega. Ale z czasem jest ich coraz mniej, i coraz częściej stosują zasady których nie rozumieją. Nikt ich nie uczy nawet samych reguł [już nie celu ich wprowadzenia], nabywają tą wiedzę już nawet nie przez osmozę ale przez powtarzanie czynności pokazanych przez kogoś kto tak samo nie rozumie tego co robi... A w tym momencie jak już niewielu, albo nikt nie rozumie zasad to wchodzi rozmywanie odpowiedzialności.
To się zbiera i kumuluje i w końcu mamy biurokrację :-)
Czy można z tym walczyć?
Walczymy codziennie ;-) bo łamiemy zasady i prawa. A to powoduje, że co jakiś czas ktoś patrzy na istniejące zasady i stwierdza, że są bezsensu i zaczyna je zmieniać.
Przychodzi nagle ktoś i pyta, że skoro np. by wydać 1000 złotych kupując coś przez internet musi tylko podać numer swojej karty kredytowej, albo nawet nie, tylko musi podać swój adres i zapłacić za pobraniem, a nie jest to nagminnie wykorzystywane do głupich dowcipów i zamawiania produktów do osób, które czegoś nie zamawiały, to może obowiązek meldunkowy nie ma sensu? Szczególnie, że gdy kogoś trzeba znaleźć to z powodu ochrony danych osobowych nie można skorzystać z wiedzy zdobytej przez tą obowiązkową rejestrację (bo i tak nie ma sposobu by tanio i szybko kogoś znaleźć). No i zapada decyzja, że nie będzie obowiązku meldunkowego. Wszyscy są szczęśliwi........ ale teraz budzi się ta zła część biurokracji i płyną zewsząd informacje, że przecież nie będzie można zrobić, tego i tego, a tamto będzie utrudnione.... no i zmienia się zasady, że likwiduje się obowiązek meldunkowy, ale za to wprowadza się obowiązkową rejestrację pobytu ;-)
Pokazując to wszystko jeszcze inaczej. Tylko niektórzy ludzie są na tyle bystrzy by tworzyć regulacje i dostrzec ich sens i ci ludzie zwykle rozumieją, że zasady są rozmyte, że wszystko zależy od okoliczności, większość jednak uważa zasady i regulacje za pierdoły i przestrzega ich bo tak robią inni. A że jakoś to działa to się trzyma i zapewne będzie trzymało jeszcze przez dość długo ;-)
Podobne postybeta
My - Niedouczeni ;-)
Myjnia
11. Nie będziesz używał komunikatorów innych...
Książki które zmieniły moje życie
Czemu mniej miejsc parkingowych to mniejsze korki w mieści?
Wszystko zaczyna się od samoorganizacji.
Mamy np. parking w firmie, ludzie przyjeżdżają i parkują. Każdy stara się parkować tak by było wygodnie mu i innym.
W pewnym momencie ktoś kogoś zastawia. Ale wie, że robi źle i zostawia swój numer telefonu, szuka tego kogo zastawił i przeprasza i prosi o to by dać mu znać jak ten ktoś będzie chciał wyjechać.
Wszystko działa. Są pewne niepisane zasady postępowania i wszyscy tak działają.
Co jakiś czas ktoś zapomina o tym powiadomieniu i wtedy wybuchają małe scysje, ale są łagodzone, ale z czasem są coraz częstsze bo zwykle zastawiającymi są te same osoby.
Wtedy podejmowana jest decyzja, że wprowadza się ostrzejsze zasady. Od teraz zastawiać nie wolno, albo wolno, ale tylko za zgodą zastawionego.
To działa, ale z czasem przestaje. Więc jest zasada, że wolno parkować tylko tak by nikogo nie zastawić.
Działa, ale w pewnym momencie ktoś zaparkował tak, że jednak ciut zablokował, więc zasady się zmieniają i zapada decyzja, że wolno parkować tylko na wyznaczonych miejscach, a każde auto parkujące w złym miejscu będzie odholowywane z parkingu.
I w końcu gdy ktoś zaparkuje na miejscu, na którym nikogo nie blokuje [np. na środku parkingu] ale nie ma tam wyznaczonego miejsca to jest odholowywany i ponosi konsekwencje złamania zasad.......
Problem w tym, że chodziło na początku o to by można było wygodnie parkować, a skończyło się na tym, że od tej wygody ważniejsze stały się jakieś abstrakcyjne zasady parkowania. Nikomu nie służą, ale są ważne.
Inny przykład. Prowadzimy firmę, która kontaktuje się ze stanami. Pracujemy dla nich więc potrzebujemy by nasi pracownicy znali dobrze angielski, bo dzięki temu będą się mogli dogadywać z ludźmi z którymi mają pracować.
W pewnym momencie głos ludu mówi, że dobrze by było wprowadzić lekcje języka. Wynajmujemy więc native'ów żeby ludzie mogli z nimi rozmawiać w ramach lekcji o polityce, o technice, o filmach i o wszystkim by uczyli się języka i czuli się z nim swobodnie.
Część ludzi chodzi, część nie chodzi, część chodzi przez cały czas, część kończy chodzić po roku czy dwóch. No to formalizujemy te lekcje, uznajemy, że dzielimy ludzi na grupy zależne od umiejętności i pozwalamy im się w nich uczyć aż dojdą do najwyższej. Po jakimś czasie ograniczamy czas nauki do 3 albo 2 lat.
Oczywiście ponieważ awans wymaga większej liczby kontaktów ze stanami to awansować chcemy tych, którzy znają angielski lepiej. Decydujemy o tym na "czuja", ale z biegiem czasu przyjmujemy np. że awans musi się wiązać z przynależności do np. 3 grupy umiejętności. Zaczynamy się bawić w certyfikaty i podobne....
I po jakimś czasie mamy tak, że kluczem do awansu jest certyfikat, a nie umiejętność rozmowy po angielsku.
Czyli mieliśmy cel - polepszyć komunikację między ludźmi, a skończyliśmy na tym, że mamy strzelanie certyfikatów, które nie wiąże się zbytnio z polepszaniem komunikacji.
Kolejny przykład.
Na forum internetowym prowadzimy rozmowy na dany temat. Co jakiś czas ktoś zboczy i dyskusja się toczy w innym temacie niż temat główny.
Ludzie się zaczynają burzyć, że przecież jak przyszli poczytać o A to ich nie obchodzą dyskusje o B. To dajemy moderatorów, którzy mają nadawać ton dyskusji, moderować jej przebieg. Mamy szczęście, bo nie wybieramy szaleńców a ludzi rozsądnych.
Ale są protesty dotyczące decyzji moderatorów. Wprowadzamy więc regulaminy, zakazujące zbaczania z tematów, albo przeklinania..... i kończymy na tym, że z miejsca ożywionej dyskusji trafiamy do świata w którym nikt nie prowadzi żadnej dyskusji bo się nie da.
We wszystkich tych przypadkach powyżej, regulacje miały na celu poprawę funkcjonowania, ale z czasem stały się celem samym w sobie.
Tu wchodzi pewien specyficzny rodzaj ludzi, którzy kochają zasady i nimi żyją.
To nie są źli ludzie, nie są pozbawieni wyobraźni, czy coś podobnego. Oni przestrzegają zasad i stają się ich obrońcami. Działacze. Tu zachodzą subtelne procesy, ale nagle okazuje się że są zasady....... zwykle na początku mają sens i są przestrzegane i używane przez ludzi, którzy je wprowadzili i rozumieją ich sens. Dlatego w sytuacjach wyjątkowych potrafią od tych zasad odstąpić. Przymykają oko na łamanie tych zasad gdy to łamanie nie narusza pierwotnego celu wprowadzenia tych zasad. Ale tutaj pojawiają się ludzie źli z tego powodu, że muszą zasad przestrzegać, ale bojący się je złamać. Domagają się więc by kogoś tam ukarać za złamanie zasad. Ale jest jeszcze dobrze. Z czasem ludzie egzekwujący zasady awansują, odchodzą, umierają i inne rzeczy, na ich miejsce przychodzą nowi, którzy uczą się tych zasad przez osmozę. Puki w środowisku jest silne stężenie przekonania, że zasady są w celu uporządkowania jakiejś sprawy to nowi się tego uczą, nie samego tego, że zasady mają jakiś cel nadrzędny, ale tego że są od nich odstępstwa, niektórzy nowi nawet dochodzą po jakimś czasie do zrozumienia o co w tym wszystkim biega. Ale z czasem jest ich coraz mniej, i coraz częściej stosują zasady których nie rozumieją. Nikt ich nie uczy nawet samych reguł [już nie celu ich wprowadzenia], nabywają tą wiedzę już nawet nie przez osmozę ale przez powtarzanie czynności pokazanych przez kogoś kto tak samo nie rozumie tego co robi... A w tym momencie jak już niewielu, albo nikt nie rozumie zasad to wchodzi rozmywanie odpowiedzialności.
To się zbiera i kumuluje i w końcu mamy biurokrację :-)
Czy można z tym walczyć?
Walczymy codziennie ;-) bo łamiemy zasady i prawa. A to powoduje, że co jakiś czas ktoś patrzy na istniejące zasady i stwierdza, że są bezsensu i zaczyna je zmieniać.
Przychodzi nagle ktoś i pyta, że skoro np. by wydać 1000 złotych kupując coś przez internet musi tylko podać numer swojej karty kredytowej, albo nawet nie, tylko musi podać swój adres i zapłacić za pobraniem, a nie jest to nagminnie wykorzystywane do głupich dowcipów i zamawiania produktów do osób, które czegoś nie zamawiały, to może obowiązek meldunkowy nie ma sensu? Szczególnie, że gdy kogoś trzeba znaleźć to z powodu ochrony danych osobowych nie można skorzystać z wiedzy zdobytej przez tą obowiązkową rejestrację (bo i tak nie ma sposobu by tanio i szybko kogoś znaleźć). No i zapada decyzja, że nie będzie obowiązku meldunkowego. Wszyscy są szczęśliwi........ ale teraz budzi się ta zła część biurokracji i płyną zewsząd informacje, że przecież nie będzie można zrobić, tego i tego, a tamto będzie utrudnione.... no i zmienia się zasady, że likwiduje się obowiązek meldunkowy, ale za to wprowadza się obowiązkową rejestrację pobytu ;-)
Pokazując to wszystko jeszcze inaczej. Tylko niektórzy ludzie są na tyle bystrzy by tworzyć regulacje i dostrzec ich sens i ci ludzie zwykle rozumieją, że zasady są rozmyte, że wszystko zależy od okoliczności, większość jednak uważa zasady i regulacje za pierdoły i przestrzega ich bo tak robią inni. A że jakoś to działa to się trzyma i zapewne będzie trzymało jeszcze przez dość długo ;-)
Podobne postybeta
My - Niedouczeni ;-)
Myjnia
11. Nie będziesz używał komunikatorów innych...
Książki które zmieniły moje życie
Czemu mniej miejsc parkingowych to mniejsze korki w mieści?
sobota, listopada 06, 2010
Bug w debugu ;-)
Dziś obejrzymy fascynujący film pokazujący "zabawnego" buga w debugowaniu w NetBeans 6.8 ;-)
Nie wiem czy to taki ficzer występujący tylko pod Windows 7, czy wszędzie, ale potrafi wkurzyć ;-)
Jakby ktoś nie programował a tu zajrzał, to tak wygląda często praca programisty. Przechodzi krok po kroku jakiś obszar kodu i patrzy jak program "idzie", jakie są wartości w zmiennych i próbuje zrozumieć "czemu do cholery to nie działa?!?!" ;-)
Fakt, zwykle jest milej o tyle, że całe środowisko uruchomieniowe tak nie miga.
Często człowiek siedzi parę godzin z debugerem i stara się wyszukać gdzie jest problem, by w końcu poprawić 1 linijkę kodu ;-)
Ja swego czasu w jednej z poprzednich firm spędziłem nad pewnym fragmentem kodu z tydzień, łącznie z tym, że usiadłem w końcu do niego z naszym architektem, a wszystko po to by się w końcu zorientować, że ktoś wcześniej pomylił
A tutaj zanim pojawił się ten ciekawy efekt, próbowałem zdebugować OOo2GD i sprawdzić czy błąd który widziałem na LibreOffice rzeczywiście występuje czy mi się tylko wydawało :-)
Podobne postybeta
Książkowy Stack Overflow ;-)
Radość przedurlopowa - przycinanie ;-)
Rammstein :-)
Leń
var bywa niebezpieczne :-)
Nie wiem czy to taki ficzer występujący tylko pod Windows 7, czy wszędzie, ale potrafi wkurzyć ;-)
Jakby ktoś nie programował a tu zajrzał, to tak wygląda często praca programisty. Przechodzi krok po kroku jakiś obszar kodu i patrzy jak program "idzie", jakie są wartości w zmiennych i próbuje zrozumieć "czemu do cholery to nie działa?!?!" ;-)
Fakt, zwykle jest milej o tyle, że całe środowisko uruchomieniowe tak nie miga.
Często człowiek siedzi parę godzin z debugerem i stara się wyszukać gdzie jest problem, by w końcu poprawić 1 linijkę kodu ;-)
Ja swego czasu w jednej z poprzednich firm spędziłem nad pewnym fragmentem kodu z tydzień, łącznie z tym, że usiadłem w końcu do niego z naszym architektem, a wszystko po to by się w końcu zorientować, że ktoś wcześniej pomylił
i
z j
;-)A tutaj zanim pojawił się ten ciekawy efekt, próbowałem zdebugować OOo2GD i sprawdzić czy błąd który widziałem na LibreOffice rzeczywiście występuje czy mi się tylko wydawało :-)
Podobne postybeta
Książkowy Stack Overflow ;-)
Radość przedurlopowa - przycinanie ;-)
Rammstein :-)
Leń
var bywa niebezpieczne :-)
piątek, listopada 05, 2010
Wernyhora mode ;-)
Przepowiednie i przeczucia to śliski interes, jak się sprawdzają to zwykle przypadek, a jak się nie spełniają to o nich zapominamy ;-)
Ale mam ostatnio przeczucie, że Google szykuje nam coś wielkiego :-)
Od jakiegoś czasu Android Market szwankuje, a to się aplikacje nie chcą pobierać, a to pobierają się godzinami.
W przypadku każdej innej firmy znaczyłoby to, że ktoś olewa klientów, w przypadku Google oznacza zapewne, że coś zmieniają, albo że mają już coś lepszego i powoli ograniczają serwery dla starej usługi. Dochodzą za to nowe funkcje i to tak jakoś bez zapowiadania ich.
Android 2.3 się zbliża.
Chrome OS się zbliża.
O Google Me było głośne i teraz nic.
Google Editions miało być, a nie ma.
Google Music... nie ma, ale są sugestie w stylu wyszukiwarek muzyki w Indiach i Chinach [raczej Hong Kongu, czy Tajwanie niż w Chinach jako takich].
To wszystko powoduje, że nie wiem czemu, ale jakoś budzi się we mnie przekonanie*, że coś knują ;-)
*Jedyne co studzi moje przeczucia to to, że jakoś nie widzę w sieci by inni mieli podobne odczucia, a raczej mało prawdopodobne, żebym był tym jedynym genialnym, który ma czuja ;-)
Podobne postybeta
Wernyhora mode 3 ;-)
"Zostaw, zostaw. Tamtego świata się nie da uratować." - czyli syndrom Maksa
Zostawmy 12 listopada jako dzień wolny na zawsze, jako święto ku czci "jakoś to będzie" ;-)
Poszlaki o GDrive... Jak ludzie je znajdują????
Cywilizacja migających diod i lampeczek ;-)
Ale mam ostatnio przeczucie, że Google szykuje nam coś wielkiego :-)
Od jakiegoś czasu Android Market szwankuje, a to się aplikacje nie chcą pobierać, a to pobierają się godzinami.
W przypadku każdej innej firmy znaczyłoby to, że ktoś olewa klientów, w przypadku Google oznacza zapewne, że coś zmieniają, albo że mają już coś lepszego i powoli ograniczają serwery dla starej usługi. Dochodzą za to nowe funkcje i to tak jakoś bez zapowiadania ich.
Android 2.3 się zbliża.
Chrome OS się zbliża.
O Google Me było głośne i teraz nic.
Google Editions miało być, a nie ma.
Google Music... nie ma, ale są sugestie w stylu wyszukiwarek muzyki w Indiach i Chinach [raczej Hong Kongu, czy Tajwanie niż w Chinach jako takich].
To wszystko powoduje, że nie wiem czemu, ale jakoś budzi się we mnie przekonanie*, że coś knują ;-)
*Jedyne co studzi moje przeczucia to to, że jakoś nie widzę w sieci by inni mieli podobne odczucia, a raczej mało prawdopodobne, żebym był tym jedynym genialnym, który ma czuja ;-)
Podobne postybeta
Wernyhora mode 3 ;-)
"Zostaw, zostaw. Tamtego świata się nie da uratować." - czyli syndrom Maksa
Zostawmy 12 listopada jako dzień wolny na zawsze, jako święto ku czci "jakoś to będzie" ;-)
Poszlaki o GDrive... Jak ludzie je znajdują????
Cywilizacja migających diod i lampeczek ;-)
80000 km
No i stało się. Dziś [chociaż, nie to już było wczoraj ;-)] o 20:54 moje autko przejechało swój 80 tysięczny kilometr.
Sam zrobiłem praktycznie wszystkie te kilometry i jestem z tego dumny ;-)
Już 2 razy nim okrążyłem Ziemię :-)
Zdjęcie nienajlepszej jakości, ale robione w ciemnościach w trakcie jazdy [specjalnie wyciąłem tylko zdjęcie licznika kilometrów żeby nie było widać z jaką prędkością jechałem ;-) ale jakby co będę twierdził, że to było góra 5 km na godzinę ;-)].
Podobne postybeta
Odliczanie ;-)
Zmusiłem Asus MyPal A636N do pracy z WiFiFoFum :-)
Białe plamy 3G ;-)
Android + OCR, to zaczyna działać ;-)
70000 km za mną
Sam zrobiłem praktycznie wszystkie te kilometry i jestem z tego dumny ;-)
Już 2 razy nim okrążyłem Ziemię :-)
Zdjęcie nienajlepszej jakości, ale robione w ciemnościach w trakcie jazdy [specjalnie wyciąłem tylko zdjęcie licznika kilometrów żeby nie było widać z jaką prędkością jechałem ;-) ale jakby co będę twierdził, że to było góra 5 km na godzinę ;-)].
Podobne postybeta
Odliczanie ;-)
Zmusiłem Asus MyPal A636N do pracy z WiFiFoFum :-)
Białe plamy 3G ;-)
Android + OCR, to zaczyna działać ;-)
70000 km za mną
czwartek, listopada 04, 2010
Fajna zmiana w Android Market :-)
Przed chwilą wypuściłem Bloggeroida w wersji 1.3.6 i zauważyłem ciekawą zmianę w Android Markecie :-)
Można dodać informację o ostatnich zmianach :-)
Wcześniej jakoś tego nie widziałem i z tego co zauważyłem, większość developerów używała do informowania o ostatnich zmianach opisu aplikacji.
Dobra zmiana :-) [no, albo co też możliwe ;-) wcześniej tego nie zauważyłem :-)]
Podobne postybeta
Totalna beta ;-) czyli Nowy Gadacz v 0.1
Codename: Stokrotka - nowy build OOo2GD dla Java 5 i ten nawet działa ;-)
Eksperymentalna wersja 0.5 OpenOffice.org2GoogleDocs
Programowanie jest stresujące
Google App Inventor for Android - co to będzie? ;-)
Można dodać informację o ostatnich zmianach :-)
Wcześniej jakoś tego nie widziałem i z tego co zauważyłem, większość developerów używała do informowania o ostatnich zmianach opisu aplikacji.
Dobra zmiana :-) [no, albo co też możliwe ;-) wcześniej tego nie zauważyłem :-)]
Podobne postybeta
Totalna beta ;-) czyli Nowy Gadacz v 0.1
Codename: Stokrotka - nowy build OOo2GD dla Java 5 i ten nawet działa ;-)
Eksperymentalna wersja 0.5 OpenOffice.org2GoogleDocs
Programowanie jest stresujące
Google App Inventor for Android - co to będzie? ;-)
środa, listopada 03, 2010
Galxy Tab w Erze i ciekawe ceny za transfer :-)
No i jest Galaxy Tab w ofercie Ery.
Ludzie narzekają, że tanio nie jest.
Ceny przedstawiają się tak:
Ale ja to widzę inaczej :-)
G1 kupiłem od Ery z 2 letnim kontraktem za chyba 349 złote i 85 złotych miesięcznie, w ramach abonamentu dostałem 120 minut i 500 MB transferu.
Teraz Era za podobne pieniądze daje 4 GB transferu :-)
Czyli jest szansa, że jeżeli Era będzie miała za te parę miesięcy, gdy mi się skończy kontrakt na G1, nowe G2 albo HTC Desire Z to za moje 85 złotych dostanę co najmniej 2 GB transferu :-)
A to by było dobre, bo chociaż w życiu się na G1 nie zbliżyłem do tych 500 MB to mając G2 używałbym go jednak czasem jako punktu dostępowego dla netbooka [a może i tabletu jeśli kupię] bo nie chce mi się zawsze nosić ze sobą modemu z Blueconnecta [gdzie mam teraz 10 GB transferu za jakieś 60 złotych], a wtedy te dodatkowe gigabajty byłyby pomocne :-)
Podobne postybeta
Motorola Mileston 2 fajna jest ;-)
Darmowy hosting JSP
Strumień świadomości... tym razem mobilny ;-)
Zła lojalność ;-)
i znów w plecy.... ;-)
Ludzie narzekają, że tanio nie jest.
Ceny przedstawiają się tak:
|
| Cena tableta netto: | |
Wysokość abonamentu netto: | Zmiana prędkości po: | Umowa na 24 miesiące: | Umowa na 30 miesięcy: |
89 zł | 4 GB | 799 zł | 299 zł |
129 zł | 15 GB | 399 zł | 1 zł |
Ale ja to widzę inaczej :-)
G1 kupiłem od Ery z 2 letnim kontraktem za chyba 349 złote i 85 złotych miesięcznie, w ramach abonamentu dostałem 120 minut i 500 MB transferu.
Teraz Era za podobne pieniądze daje 4 GB transferu :-)
Czyli jest szansa, że jeżeli Era będzie miała za te parę miesięcy, gdy mi się skończy kontrakt na G1, nowe G2 albo HTC Desire Z to za moje 85 złotych dostanę co najmniej 2 GB transferu :-)
A to by było dobre, bo chociaż w życiu się na G1 nie zbliżyłem do tych 500 MB to mając G2 używałbym go jednak czasem jako punktu dostępowego dla netbooka [a może i tabletu jeśli kupię] bo nie chce mi się zawsze nosić ze sobą modemu z Blueconnecta [gdzie mam teraz 10 GB transferu za jakieś 60 złotych], a wtedy te dodatkowe gigabajty byłyby pomocne :-)
Podobne postybeta
Motorola Mileston 2 fajna jest ;-)
Darmowy hosting JSP
Strumień świadomości... tym razem mobilny ;-)
Zła lojalność ;-)
i znów w plecy.... ;-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)