Moim głównym systemem w domu jest Ubuntu, w pracy OS X.
Mam jednak Windows na netbooku i drugim dysku lapka gdzie jest Ubuntu (no i w Xbox One ;-)).
Netbooka i Windowsa na lapku z Ubuntu włączam raz od wielkiego dzwona, netbook to będzie raz w miesiącu może, Windows na lapku z Ubuntu może raz na 3-4 miesiące.
I jak zauważyłem za każdym razem nie mogę tych Windowsów używać bo mają one ciekawsze rzeczy do robienia.
Updatują się...
Netbook skończył właśnie update, który zabrał mu ostatnie 3 godziny...... albo i dłużej, część przespałem wczoraj wieczorem, stąd nie wiem ile mu to wczoraj zajęło ;-) Te 3 godziny są z dziś.
Szczerze to już nie pamiętam po co go wczoraj włączyłem wieczorem....
I tak mam prawie zawsze z Windowsem od czasu gdy nie jest moim głównym systemem.
Używam go jedynie do tego by go samego updatować....
Żeby nie było ;-)
Rozumiem mechanizm za tym stojący. W końcu jak rzadko używam Windowsa to jest duża szansa, że pojawiła się w międzyczasie jakaś aktualizacja, której ten rzadko używany Windows jeszcze nie załapał, przez co rośnie szansa, że system poprosi mnie o aktualizację.
Zwykły Windowsowy user ma szansę zobaczyć info o aktualizacji raz na miesiąc jak jest Update Tuesday w MS, ja mam szanse prawie raz na każde uruchomienie ;-)
Rozumiem ten mechanizm, acz nie zmienia tego, że mnie to denerwuje i w moim odczuciu Windows nie robi nic innego tylko się aktualizuje ;-)
MS powinien chyba jednak tu pomyśleć o jakiejś sztuczce, bo pewnie nie jestem jedynym userem, który tak ma, że na co dzień używa innego systemu, a do Windows wraca raz na jakiś czas.... tylko po to żeby się wkurzać bo drań się chce updatować ;-) ale przez to user utwierdza się w przekonaniu, że Windows jest do bani....
Podobne postybeta
Coś się dzieje w Android Market ;-)
Eksperyment
Kryzys użyteczności part II - tablet
GAE zmienia ceny i darmową quota'ę... a ja zmieniam kod ;-)
100 dni z Linuksem ;-)
wtorek, kwietnia 19, 2016
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz