OK zbliżają się wybory prezydenckie, które mnie mocno stresują.
Stresują bo w mojej ocenie wynikiem może być albo pogarszanie pozycji Polski na świecie jak przez ostatnie 5 lat, albo zmiana na lepsze. Albo możemy iść nadal w kierunku wschodu i Rosji, albo wrócić na zachód. Ja bym wolał wrócić na zachód.
Problem jest jednak taki, że mój stres w tym przypadku nie ma żadnego sensu bo w żaden sposób nie wpływa na wynik wyborów.
Mój wpływ na wynik wyborów ogranicza się do 1 głosu. To duży wpływ, ale w żaden sposób nie związany z tym jak bardzo się stresuję.
Mogę chodzić cały czas zdenerwowany, mogę nawet mieć zawał, ale i tak nie zwiększy to w żaden sposób mojego wpływu na wynik wyborów. Mogę też być totalnie odprężony i to też nie zmniejszy mojego wpływu ;-)
Dlatego wprowadziłem sobie dość radykalną dietę informacyjną ;-)
Po pierwsze wziąłem urlop na czwartek i piątek przed wyborami i poniedziałek po wyborach.
W tym czasie nie wchodzę też na żadne strony gdzie mogę poznać wyniki sondaży, poczytać informacje o kampanii, poznać wyniki w trakcie (za #bazarek na Twitterze), a później śledzić wyniki exit polls (jest duża szansa, że poznamy wyniki exit polls w których wygra kandydat A, a już nawet late exit polls podadzą, że jednak wygrywa kandydat B, a w końcu wynik wyborów może znów dać zwycięstwo kandydatowi A, wiele wskazuje, że to mogą być wybory z różnicą głosów liczoną w dziesiątkach tysięcy), czy wyniki cząstkowe.
Wynik wyborów chcę poznać gdy będzie już ostateczny.
OK, ale chcieć, a móc to dwie różne rzeczy ;-)
Nie ufam sobie na tyle, żeby wierzyć, że sam się powstrzymam przed włażeniem na strony z newsami ;-) w końcu jak mi się nudzi, czy nawet próbuję zrobić coś trudnego i nie umiem się skupić to mam odruch zrobienia CMD-T (Ctrl-T dla Linuksiarzy i Windowsiarzy ;-)) w przeglądarce i wpisuję z automatu wyb, które prowadzi mnie do wyborczej.
Dlatego używam wtyczki do Chrome (i Brave), która nazywa się
Crackbook Revival i blokuje mi dostęp do wybranych stron. Ale nie blokuje go całkowicie, tylko utrudnia dostęp. Gdy wejdę na taką "zablokowaną" stronę to przez zadany czas widzę coś takiego:
Które dopiero po upływie tego czasu znika i odsłania stronę.
Nie ma tego uderzenia dopaminy gdy po odruchu dostajemy nagrodę, bo mamy coś co nas nie tyle karze, ale opóźnia nagrodę, a wtedy włącza się już racjonalna część umysłu i zamyka tab'kę ;-)
Wtyczka pozwala nam zaznaczyć wybrane strony jako będące na liście stron, których nie chcemy móc oglądać.
Przy pierwszym uruchomieniu wrzuca tam wszystkie strony które często odwiedzamy (robi to na podstawie danych z historii przeglądania).
Możemy ustawić sobie schedule tego kiedy strony mają być blokowane, po jakiej ilości wejść mają być blokowane, na ile czasu i czy chcemy żeby po każdej kolejnej próbie wejścia wydłużać ten czas.
Na razie działa, wczoraj ani razu nie zajrzałem na żadną z tych stron :-) i to był dobry dzień urlopu :-)
Dodałem tam strony z newsami na które zwykle wchodzę (tak przy okazji tylko w Rzepie nie mam abo wykupionego ;-)), oraz Facebooka i Twittera.
Mam to ustawione na wszystkich moich komputerach (OK, poza Linuksem, którego z rzadka w ogóle odpalam), ale na moim MBP, na moim MBA i na firmowym MBP wtyczka jest zainstalowana.
Na komórce już od jakiegoś czasu mam wyrzucone z ekranu głównego przeglądarkę i aplikację Wyborczej (jeszcze na iPadzie Pro i Pixelu C są, ale nie mam nawyku używania ich tam).
Do tego jak rozmawiam z kimś to staram się unikać teraz tematu wyborów, sondaży i tym podobnych ;-)
Nie wiem jeszcze jak zrobić to by dostać info dopiero gdy będą oficjalne wyniki....
Mam nadzieję, że mi się spodobają.
Ale nawet jeśli nie, to ja zrobię wszystko co mogę by był wynik po mojej myśli, a tym wszystkim jest pójście na wybory.
Mam zamiar tym razem się nie denerwować.
Podobne postybetaChyba czas na cyfrowy detoks ;-)WyboryZa blokadą informacyjną - nie znam wyniku wyborów i nie chcę go poznać do wtorku (jak się da)OS X po tygodniu - tak sobieIdą wybory i mnie kusi wprowadzenie mojej własnej ciszy około wyborczej ;-)