Dostęp do swojego Raspberry Pi mam teraz utrudniony (brak monitora, drugiej klawiatury i sieci dla Pi ;-)), ale okazuje się, że spokojnie można się z Malinką bawić bez jej posiadania ;-)
Wystarczy użyć QEMU, ja użyłem emulatora RPi i sprawuje się to całkiem nieźle :-)
Wygląda dziwnie (głównie z racji tego, że nie byłem i nadal nie jestem pewien tego QEMU i dlatego zdecydowałem się na uruchomienie go w wirtualnym Windows 8 w VMPlayerze ;-)
To w środku to emulator z Raspberry Pi :-) [obraz systemu to Raspbian Wheezy, który jest zalecanym systemem dla RPi].
Od razu przetestowałem czy działa Java i tak jak "obiecano" działa :-)
Wystarczy jako root zrobić:
apt-get install openjdk-6-jdk
i pobierze nam się OpenJDK w wersji 6.
Jeśli użyć mojego testu z całkowaniem numerycznym to Java okazuje się na RPi być szybsza od Pythona, co niby oczywiste bo wszędzie tak jest, ale jednak po tym jak się naczytałem jak jest wolna Java na Pi to ten wynik mnie pozytywnie zaskoczył :-) [Python na emulatorze potrzebował około 298 ms, a Java 110 ms].
Z Java'ą działa przełącznik -server, chociaż za skarby świata nie wiem co robi ;-)
Uruchomiłem na takim udawanym Pi programik będący wariacją na temat mojego "CPUInfo" w Java'ie i okazuje się, że architektura OS to arm, system to Linux, a komputer ma dokładnie 1 CPU ;-)
Tak btw. to to, że na RPi działa Java oznacza, że jednak większość moich narzędzi które na Pi będę uruchamiał będzie w Java'ie ;-) choć Pythona nie poniecham.
Jak ktoś lubi perwersję i .NET, to też podobno da się na RPi zainstalować Mono.
Sam emulator zaś sprawuje się całkiem znośnie i jak się wydaje pozwala dość dobrze rozeznać się w tym czym jest Raspberry Pi :-)
Podobne postybeta
Java i Chrome OS część 2 :-)
Dalsze zabawy z Raspberry Pi
A jednak Pythona warto ;-)
Jak tak dalej pójdzie to Polacy wymrą....
"os.arch", "os.name", "sun.arch.data.model" co to jest i co pokazuje na jakiej maszynie i OSie? ;-)
wtorek, lipca 31, 2012
sobota, lipca 28, 2012
E-booki Terry'ego Pratchet'a 40% taniej :-)
Dowiedziałem się wczoraj o tej promocji ze Świata Czytników :-)
W Publio Terry Pratchett 40% taniej :-) [link jest z "promocją" Świata Czytników, ale jeśli dostaną coś za to, że ktoś tam wejdzie używając tego linku to bardzo dobrze, zasłużyli za informację o tej promocji :-)]
Kupiłem 35 książek jeśli dobrze liczę ;p ale warto było :-)
Tu uwaga, chociaż Publio twierdzi, że ich książki są w MOBI to nie jest to MOBI tak do końca kompatybilne z Kindlem. W przypadku paru tytułów musiałem używać wspomagania w postaci Calibra'y ;-)
Podobne postybeta
Nowe tłumaczenie Wolnych Ciut Ludzi Terry'ego Pratchetta :-)
Uwaga na Pottermore i Harry'ego Pottera jako ebooki po polsku
Strzeż się złych komentarzy łużytkowniku ;-)
Elektryczna książka...
Tajemnica PKP....
W Publio Terry Pratchett 40% taniej :-) [link jest z "promocją" Świata Czytników, ale jeśli dostaną coś za to, że ktoś tam wejdzie używając tego linku to bardzo dobrze, zasłużyli za informację o tej promocji :-)]
Kupiłem 35 książek jeśli dobrze liczę ;p ale warto było :-)
Tu uwaga, chociaż Publio twierdzi, że ich książki są w MOBI to nie jest to MOBI tak do końca kompatybilne z Kindlem. W przypadku paru tytułów musiałem używać wspomagania w postaci Calibra'y ;-)
Podobne postybeta
Nowe tłumaczenie Wolnych Ciut Ludzi Terry'ego Pratchetta :-)
Uwaga na Pottermore i Harry'ego Pottera jako ebooki po polsku
Strzeż się złych komentarzy łużytkowniku ;-)
Elektryczna książka...
Tajemnica PKP....
czwartek, lipca 26, 2012
Raspberry Pi to nie jest demon prędkości ;-)
Wczoraj dotarło do mnie moje Raspberry Pi :-)
Najpierw je w pracy podpiąłem do pracowego monitora i wszystko ładnie działało, później w miejscu spania podpinałem się do archaicznego telewizora i przy pierwszej próbie poległem... głównie chyba przez to, że mój kabel konwertujący z RCA na Euro był popsuty, myślałem, że już więcej nie zdziałam ale w środku nocy dotarło do mnie, że przecież telewizor twierdzi, że ma SVHS to wstałem i sprawdziłem :-) Zadziałało :-)
Na dziś w planie było uruchomienie sieci WiFi, ale chyba mnie przerosło ;-)
No to pojechałem standardem i zacząłem uruchamiać na Raspberry Pi moje programy do całkowania numerycznego by umiejscowić je gdzieś na skali "mocy obliczeniowej" ;-)
Powiem w skrócie - cudów nie ma ;-)
Najpierw programik w Pythonie:
Programik uruchomiłem na Raspberry Pi, na moim tablecie EEE Pad Transformer i na moim laptopie z procesorem Intel Core i7-3610QM.
Wynik wyglądały tak (czas 1 iteracji):
Raspberry Pi - 259 ms
EEE Pad Transformer - 94 ms
Intel Core i7-3610QM - 5 ms
Raspberry Pi okazało się więc około 50 razy wolniejsze w wykonywaniu programu w Pythonie niż Intel :-) i 2.7 raza wolniejsze niż EEE Pad Transformer z Tegra 2.
Kolejnym testem był programik w C:
Tutaj test uruchomiłem tylko na Raspberry Pi i i7.
Wyniki przedstawiają się tak:
Raspberry Pi - 12.5 ms
i7 - 0.85 ms (MingW)
i7 (Linux w VMWare Player) - 0.65 ms (GCC)
i7 - 0.2 ms (kompilator z Visual C++ Express)
Tu porównanie jest trudniejsze bo nie testowałem tego na tym samym kompilatorze. Widać, że wersja skompilowana GCC z MingW była wolniejsza od GCC uruchomionego na Linuksie siedzących w VMWare Playerze co sugeruje, że GCC z MingW nie jest najlepszą implementacją ;-)
Patrząc na wyniki tak dla Pythona jak i dla C widać jednak, że Raspberry Pi jest "trochę" w tyle ;-)
Jeśli szukalibyśmy jakiegoś porównywalnego PC, to stosując sztuczkę z odwróceniem działania prawa Moora to byłby to PC z przed 8.5-10 lat :-)
Podobne postybeta
Całkujący Dart ;-)
C# i Java okazały się szybsza od Pythona :-) [było Java okazała się szybsza od C# i Pythona]
Go wolniejsze od C i JavaScript, i ciut szybsze niż Java ;-) [a jednak od Java'y też wolniejsze]
Język Go dla Windows :-)
Plus dla Scala, minus dla Groovy ;-)
Na dziś w planie było uruchomienie sieci WiFi, ale chyba mnie przerosło ;-)
No to pojechałem standardem i zacząłem uruchamiać na Raspberry Pi moje programy do całkowania numerycznego by umiejscowić je gdzieś na skali "mocy obliczeniowej" ;-)
Powiem w skrócie - cudów nie ma ;-)
Najpierw programik w Pythonie:
import time
import math
N=10000
M=100
def calc():
sum=0
for i in range(0,N):
x=20.0*i/10000.0-10.0
sum=sum+math.pow(math.e,-x*x)*20.0/10000.0
start = time.time()
for i in range(0,M):
calc()
print ((time.time()-start)*1000/M)
Programik uruchomiłem na Raspberry Pi, na moim tablecie EEE Pad Transformer i na moim laptopie z procesorem Intel Core i7-3610QM.
Wynik wyglądały tak (czas 1 iteracji):
Raspberry Pi - 259 ms
EEE Pad Transformer - 94 ms
Intel Core i7-3610QM - 5 ms
Raspberry Pi okazało się więc około 50 razy wolniejsze w wykonywaniu programu w Pythonie niż Intel :-) i 2.7 raza wolniejsze niż EEE Pad Transformer z Tegra 2.
Kolejnym testem był programik w C:
#include <stdio.h>
#include <stdlib.h>
#include <time.h>
#include <math.h>
#define N 10000
#define M 1000
double calc() {
int i;
double sum = 0;
for(i=0; i<N; i++) {
double x = 20.0*i/N-10.0;
sum+=pow(M_E, -x*x)*(20.0/N);
}
return sum;
}
int main(int argc, char *argv[])
{
int i;
long m=0;
double s = 0;
long start = clock();
long time_ = clock();
while ((time_-start)<5*CLOCKS_PER_SEC) {
for (i=0; i<100; i++) {
s+=calc();
}
m++;
time_=clock();
}
time_ = (clock() - start)/CLOCKS_PER_SEC*1000;
printf("%f\n", time_*1.0/(m*100));
// system("PAUSE");
return 0;
}
Tutaj test uruchomiłem tylko na Raspberry Pi i i7.
Wyniki przedstawiają się tak:
Raspberry Pi - 12.5 ms
i7 - 0.85 ms (MingW)
i7 (Linux w VMWare Player) - 0.65 ms (GCC)
i7 - 0.2 ms (kompilator z Visual C++ Express)
Tu porównanie jest trudniejsze bo nie testowałem tego na tym samym kompilatorze. Widać, że wersja skompilowana GCC z MingW była wolniejsza od GCC uruchomionego na Linuksie siedzących w VMWare Playerze co sugeruje, że GCC z MingW nie jest najlepszą implementacją ;-)
Patrząc na wyniki tak dla Pythona jak i dla C widać jednak, że Raspberry Pi jest "trochę" w tyle ;-)
Jeśli szukalibyśmy jakiegoś porównywalnego PC, to stosując sztuczkę z odwróceniem działania prawa Moora to byłby to PC z przed 8.5-10 lat :-)
Podobne postybeta
Całkujący Dart ;-)
C# i Java okazały się szybsza od Pythona :-) [było Java okazała się szybsza od C# i Pythona]
Go wolniejsze od C i JavaScript, i ciut szybsze niż Java ;-) [a jednak od Java'y też wolniejsze]
Język Go dla Windows :-)
Plus dla Scala, minus dla Groovy ;-)
wtorek, lipca 24, 2012
Google Now namawia mnie do imprezowania?
Fajnie, Google Now chce ode mnie bym po 22 pojechał na Rynek w Krakowie ;-)
Tutaj widać to dokładniej ;-)
Widać Google zauważyło, że jak ostatni przyjeżdżali do nas managerowie to chodziliśmy właśnie we wtorki na imprezy na Rynek lub w jego okolice i uznało, że to może być dla mnie przydatna informacja ;-)
Jak ktoś ciekaw to to o kwiatkach przypomina mi, że trzeba je podlać ;-)
Tutaj widać to dokładniej ;-)
Widać Google zauważyło, że jak ostatni przyjeżdżali do nas managerowie to chodziliśmy właśnie we wtorki na imprezy na Rynek lub w jego okolice i uznało, że to może być dla mnie przydatna informacja ;-)
Jak ktoś ciekaw to to o kwiatkach przypomina mi, że trzeba je podlać ;-)
posted from Bloggeroid
Podobne postybeta
Słuchowisko ;-)
Niezdecydowany tramawaj
Zawsze wybieraj wyższą ofertę ;-)
Rozluźniać, czy nie rozluźniać?
Katowany "łomot" ;-)
czwartek, lipca 19, 2012
Strzeż się uses-feature
Chciałem być grzeczny i pomóc Google Play w filtrowaniu urządzeń dla których powinien być dostępny Bloggeroid [i tak nie umiem zmusić Google Play by pozwoliło aplikacji z minimalną wersją API zgodną z Androidem 1.5 na to by używało "warunkowo" GPSa i lokalizacji ;-)].
Dodałem więc do manifestu między innymi taką linię:
<uses-feature android:name="android.permission.ACCESS_FINE_LOCATION" android:required="false" />
Która powinna poinformować market, że aplikacja używa co prawda lokalizacji, ale nie jest to coś co jej jest niezbędnie potrzebne.... w zamyśle chodziło o to by także urządzenia bez GPSa działały, w nich po prostu nie byłoby funkcji związanych z lokalizacją...
Skutek był zgoła inny ;-)
Po wrzuceniu wersji 29 spostrzegłem z przerażeniem, że Google Play uznało, że teraz aplikacja powinna być dostępna na dokładnie 0 urządzeń ;-)
Trzeba było więc na szybko produkować wersję 30, która już nie ma nieszczęsnego uses-feature ;-)
Podobne postybeta
A taki sobie nowy ficzer - filtrowanie :-)
Jak zostać wrogiem wolności słowa ;-)
Migracja
Bloggeroidujemy ;-)
Czy ustalanie pozycji w Androidzie może kosztować?
Dodałem więc do manifestu między innymi taką linię:
<uses-feature android:name="android.permission.ACCESS_FINE_LOCATION" android:required="false" />
Która powinna poinformować market, że aplikacja używa co prawda lokalizacji, ale nie jest to coś co jej jest niezbędnie potrzebne.... w zamyśle chodziło o to by także urządzenia bez GPSa działały, w nich po prostu nie byłoby funkcji związanych z lokalizacją...
Skutek był zgoła inny ;-)
Po wrzuceniu wersji 29 spostrzegłem z przerażeniem, że Google Play uznało, że teraz aplikacja powinna być dostępna na dokładnie 0 urządzeń ;-)
Trzeba było więc na szybko produkować wersję 30, która już nie ma nieszczęsnego uses-feature ;-)
Podobne postybeta
A taki sobie nowy ficzer - filtrowanie :-)
Jak zostać wrogiem wolności słowa ;-)
Migracja
Bloggeroidujemy ;-)
Czy ustalanie pozycji w Androidzie może kosztować?
Powrót dużych obrazków :-) - Bloggeroid 1.9.1
Jakiś czas temu zauważyłem (i wielu użytkowników Bloggeroida też ;-)), że nagle wklejone do postu publikowanego przez Bloggeroida obrazki "zmalały".
Był to wynik zmian w zachowaniu API dla Picasa'y.
Szukałem w dokumentacji info jak to można obejść, ale bez sukcesów.
W końcu użyłem starej i wypróbowanej metody, jak nie wiesz jak coś zrobić to podejrzyj jak inni to robią ;-) tymi innymi była sama Picasa ;-)
Okazuje się, że do adresu obrazka trzeba wprowadzić tylko "katalog" s<szerokość>.
Najpierw kombinowałem z odczytywaniem szerokości, ale w końcu drogą eksperymentów doszedłem do tego, że wystarczy s2560 (2560 to maksymalna szerokość obrazka trzymanego w Picasa'ie) i wszystko działa jak powinno.
No i takie zmiany ma w sobie najnowszy Bloggeroid :-)
Zapraszam do pobierani Bloggeroida z Google Play :-)
Podobne postybeta
Wycieczka po LA ;-)
Poszlaki o GDrive... Jak ludzie je znajdują????
Syncrhonizacja przez osoby.... komputery trzecie ;-)
Bloggeroid - wersja 1.0 tuż, tuż ;-)
Android - nawet platofrma potrafi przeciwko Tobie knuć ;-)
Był to wynik zmian w zachowaniu API dla Picasa'y.
Szukałem w dokumentacji info jak to można obejść, ale bez sukcesów.
W końcu użyłem starej i wypróbowanej metody, jak nie wiesz jak coś zrobić to podejrzyj jak inni to robią ;-) tymi innymi była sama Picasa ;-)
Okazuje się, że do adresu obrazka trzeba wprowadzić tylko "katalog" s<szerokość>
Najpierw kombinowałem z odczytywaniem szerokości, ale w końcu drogą eksperymentów doszedłem do tego, że wystarczy s2560 (2560 to maksymalna szerokość obrazka trzymanego w Picasa'ie) i wszystko działa jak powinno.
No i takie zmiany ma w sobie najnowszy Bloggeroid :-)
Zapraszam do pobierani Bloggeroida z Google Play :-)
Podobne postybeta
Wycieczka po LA ;-)
Poszlaki o GDrive... Jak ludzie je znajdują????
Syncrhonizacja przez osoby.... komputery trzecie ;-)
Bloggeroid - wersja 1.0 tuż, tuż ;-)
Android - nawet platofrma potrafi przeciwko Tobie knuć ;-)
niedziela, lipca 15, 2012
Windows 8 Preview - koszmar to za mało....
Zainstalowałem na VMWare Playerze Windows 8.
Aż smutno się robi...
Na początku widzimy coś w tym stylu:
Wygląda ślicznie, ale jeśli trzeba się przesunąć w bok to się namachamy.
Trzeba też chwili by wpaść na to, że prawy klawisz myszy, albo klawisz menu prowadzą nas do menu.....
W którym możemy wybrać np. pokazanie nam wszystkich aplikacji:
Teraz znów klikamy klawisz Start i lądujemy na pierwszym ekranie.
Jeśli chcemy zobaczyć stary dobry pulpit to trzeba kliknąć na kafelek Desktop:
Jak widać, nie ma guziczka Start.... przyciśnięcie klawisza Start na klawiaturze prowadzi nas do kafelków z pierwszego ekranu.
Klawisz ESC ma dziwne działanie, wygląda że w kafelkach prowadzi nas do poprzedniego ekranu, chociaż nie zawsze i nie wszędzie.
Tak przy okazji, skoro powrót do kafelków z desktopu następuje po wciśnięciu menu Start, to jak to zrobić bez klawiatury?
Jeśli ktoś proponowałby użycie mi tego Preview jako systemu dla komputera to bym się nie zgodził, gdyby mnie przykuł do komputera łańcuchem, poważnie rozważałbym odgryzienie sobie ręki.......
Koszmar, który teraz można oglądać jako Windows 8 Release Preview nie nadaje się do niczego.
Gdybym miał wybierać między dostaniem tego systemu za darmo, a dopłaceniem do Windows 7 to bym się nawet chwilę nie zastanawiał i wolałbym dopłacić.
Nie wiem do końca jak się mają preview do wersji ostatecznych, ostatni raz widziałem jakieś preview Windowsa w 93 albo 94 roku i było to Chicago (późniejsze Windows 95). Jednak tamta wersja systemu była przyjemna w użyciu, komputer zyskiwał po jej instalacji. W przypadku Windows 8 Release Preview komputer traci.
Naprawdę liczę, że to coś to tylko taki produkt zmyłkowy, żeby konkurencji oczy zamydlić. Ja naprawdę lubię Windows na desktopie, ale Windows 8 w takiej postaci jaka jest teraz nie da się używać.
Zrzuty ekranu powyżej może tego nie pokazują, ale takie są moje odczucia.
Aplikacje metro są nieużyteczne. Widać w nich skazę "dotykowości". Wyglądają może i ładnie, ale są strasznie niewygodne.
Popatrzcie na to:
Ładne, nie?
Po prawej widzimy kawałek prognozy godzinowej. By się do niej dostać trzeba albo przeciągnąć myszą dolny pasek w scrollbarze, albo ruszyć kółkiem w myszy.... jak będziemy kręcić to ekran będzie się przesuwał z prawa na lewą i jak tylko kursor myszy znajdzie się nad Prognozą godzinową to skrolować będziemy już nie ekran z prawej na lewą, a listę godzinową z góry do dołu....
Chcąc wrócić na 1 ekran, lub iść dalej, trzeba myszę przesunąć poza prognozę godzinową i kręcić dalej kółkiem.
Druga myśl (pierwsza myśl to - o w mordę.... co oni najlepszego zrobili?) to to, że preview Windows 8 wygląda jak dwa całkiem niezłe systemy operacyjne, połączone w najgorszy możliwy sposób.
Z jednej strony mamy tam jednak starego dobrego Windowsa z desktopa. Ukradli mu menu start, ale i tak go zwykle nie używamy (sam używam tylko wyszukiwarki aka uruchom), do tego zbrzydzili mu Areo. Ale mimo wszystko jest tam gdzieś ślad po Windows 7.
Z drugiej strony mamy takiego sobie Windowsa o smaku Windows Mobile. Dotykalskiego, opierającego się na ciągłym przesuwaniu palcem..... który w przypadku desktopa zastępuje mysza...
W tym pierwszy Windows działają wszystkie kiedyś sprawdzone aplikacje i to w sposób taki jak działały kiedyś.
W tym drugim Windowsie mało co działa tak jak byśmy się tego spodziewali.
I można by tak było żyć, gdyby te dwie całkiem odmienne koncepcje nie łączyły się przez Start...
Ktoś może powiedzieć, że to taki moment przejściowy, podobny do tego co było w okolicach Windows 3.1, a może nawet Windows 95, gdzie mieliśmy jeszcze masę oprogramowania dla DOSa, pracującego w trybie tekstowym i zaczątki oprogramowania dla Windows. Tylko, że....
Wtedy udało się to dobrze połączyć. Głównie przez to, że okienka były czymś "nad" linią poleceń. Uniksy stworzyły wcześniej metaforę terminala, i okienko DOSa w Windows było tym samym. Oba światy się ładnie łączyły, a nawet gdy ktoś "wychodził z Windows" to wracał po prostu wprost do starego DOSa.
Do tego wtedy Windows istniał już około 10 lat, miał już pewien zestaw reguł, których przestrzegał.
Tutaj mamy jednak inną sytuację. "Stary desktop" nie jest niżej w użyteczności czy możliwościach od Metro. Jest wyżej. Logiczne wydawałoby się osadzenie w nim Metro jako aplikacji, która mogłaby mieć tryb pełnoekranowy. Istniałoby wtedy ładne połączenie między oboma światami.
Microsoft zdecydował się jednak na coś innego. Użyli "magicznego przełącznika" o którym użytkownik nic nie wie. Z punktu widzenia usera przejścia między tymi światami są całkowicie losowe, jesteśmy sobie w kafelkowym świecie Metro i nagle łup! jesteśmy w wykastrowanym Areo....
Zaczynamy w Areo, klikamy sobie i działamy i nagle łup! jesteśmy w Metro.
Oczywiście będąc w jednym nie widzimy aplikacji działających w drugim
Jeśli użyjemy starego Windowsowego Alt-Tab to zaczniemy przechodzić między uruchomionymi aplikacjami, tak że w przypadku tych "starych" dla Areo wylądujemy na Desktopie z paskiem zadań na dole, w przypadku Metro przejdziemy w tryb pełnoekranowy. Do tego mamy jeszcze możliwość przejścia między zadaniami przez Windows-Tab, wtedy zamiast starego przełączania zadań mamy nowe, po lewej stronie ekranu... ale znów wybór aplikacji Areo przerzuca nas do desktopu, a wybór aplikacji Metro do trybu pełnoekranowego...
Pomieszanie z poplątaniem....
MiSie... nie róbcie nam tego, nie wypuszczajcie takiego gniota.
Podobne postybeta
Windows 8 - błeee, ciągle błeeee
OS X po tygodniu - tak sobie
Windows 7 - łał :-)
Chrome, Firefox, IE9 preview i cieniowanie Gouraud'em w JavaScript
OOo2GD 2.1.2 i malutka poprawka :-)
Aż smutno się robi...
Na początku widzimy coś w tym stylu:
Wygląda ślicznie, ale jeśli trzeba się przesunąć w bok to się namachamy.
Trzeba też chwili by wpaść na to, że prawy klawisz myszy, albo klawisz menu prowadzą nas do menu.....
W którym możemy wybrać np. pokazanie nam wszystkich aplikacji:
Teraz znów klikamy klawisz Start i lądujemy na pierwszym ekranie.
Jeśli chcemy zobaczyć stary dobry pulpit to trzeba kliknąć na kafelek Desktop:
Jak widać, nie ma guziczka Start.... przyciśnięcie klawisza Start na klawiaturze prowadzi nas do kafelków z pierwszego ekranu.
Klawisz ESC ma dziwne działanie, wygląda że w kafelkach prowadzi nas do poprzedniego ekranu, chociaż nie zawsze i nie wszędzie.
Tak przy okazji, skoro powrót do kafelków z desktopu następuje po wciśnięciu menu Start, to jak to zrobić bez klawiatury?
Jeśli ktoś proponowałby użycie mi tego Preview jako systemu dla komputera to bym się nie zgodził, gdyby mnie przykuł do komputera łańcuchem, poważnie rozważałbym odgryzienie sobie ręki.......
Koszmar, który teraz można oglądać jako Windows 8 Release Preview nie nadaje się do niczego.
Gdybym miał wybierać między dostaniem tego systemu za darmo, a dopłaceniem do Windows 7 to bym się nawet chwilę nie zastanawiał i wolałbym dopłacić.
Nie wiem do końca jak się mają preview do wersji ostatecznych, ostatni raz widziałem jakieś preview Windowsa w 93 albo 94 roku i było to Chicago (późniejsze Windows 95). Jednak tamta wersja systemu była przyjemna w użyciu, komputer zyskiwał po jej instalacji. W przypadku Windows 8 Release Preview komputer traci.
Naprawdę liczę, że to coś to tylko taki produkt zmyłkowy, żeby konkurencji oczy zamydlić. Ja naprawdę lubię Windows na desktopie, ale Windows 8 w takiej postaci jaka jest teraz nie da się używać.
Zrzuty ekranu powyżej może tego nie pokazują, ale takie są moje odczucia.
Aplikacje metro są nieużyteczne. Widać w nich skazę "dotykowości". Wyglądają może i ładnie, ale są strasznie niewygodne.
Popatrzcie na to:
Ładne, nie?
Po prawej widzimy kawałek prognozy godzinowej. By się do niej dostać trzeba albo przeciągnąć myszą dolny pasek w scrollbarze, albo ruszyć kółkiem w myszy.... jak będziemy kręcić to ekran będzie się przesuwał z prawa na lewą i jak tylko kursor myszy znajdzie się nad Prognozą godzinową to skrolować będziemy już nie ekran z prawej na lewą, a listę godzinową z góry do dołu....
Chcąc wrócić na 1 ekran, lub iść dalej, trzeba myszę przesunąć poza prognozę godzinową i kręcić dalej kółkiem.
Druga myśl (pierwsza myśl to - o w mordę.... co oni najlepszego zrobili?) to to, że preview Windows 8 wygląda jak dwa całkiem niezłe systemy operacyjne, połączone w najgorszy możliwy sposób.
Z jednej strony mamy tam jednak starego dobrego Windowsa z desktopa. Ukradli mu menu start, ale i tak go zwykle nie używamy (sam używam tylko wyszukiwarki aka uruchom), do tego zbrzydzili mu Areo. Ale mimo wszystko jest tam gdzieś ślad po Windows 7.
Z drugiej strony mamy takiego sobie Windowsa o smaku Windows Mobile. Dotykalskiego, opierającego się na ciągłym przesuwaniu palcem..... który w przypadku desktopa zastępuje mysza...
W tym pierwszy Windows działają wszystkie kiedyś sprawdzone aplikacje i to w sposób taki jak działały kiedyś.
W tym drugim Windowsie mało co działa tak jak byśmy się tego spodziewali.
I można by tak było żyć, gdyby te dwie całkiem odmienne koncepcje nie łączyły się przez Start...
Ktoś może powiedzieć, że to taki moment przejściowy, podobny do tego co było w okolicach Windows 3.1, a może nawet Windows 95, gdzie mieliśmy jeszcze masę oprogramowania dla DOSa, pracującego w trybie tekstowym i zaczątki oprogramowania dla Windows. Tylko, że....
Wtedy udało się to dobrze połączyć. Głównie przez to, że okienka były czymś "nad" linią poleceń. Uniksy stworzyły wcześniej metaforę terminala, i okienko DOSa w Windows było tym samym. Oba światy się ładnie łączyły, a nawet gdy ktoś "wychodził z Windows" to wracał po prostu wprost do starego DOSa.
Do tego wtedy Windows istniał już około 10 lat, miał już pewien zestaw reguł, których przestrzegał.
Tutaj mamy jednak inną sytuację. "Stary desktop" nie jest niżej w użyteczności czy możliwościach od Metro. Jest wyżej. Logiczne wydawałoby się osadzenie w nim Metro jako aplikacji, która mogłaby mieć tryb pełnoekranowy. Istniałoby wtedy ładne połączenie między oboma światami.
Microsoft zdecydował się jednak na coś innego. Użyli "magicznego przełącznika" o którym użytkownik nic nie wie. Z punktu widzenia usera przejścia między tymi światami są całkowicie losowe, jesteśmy sobie w kafelkowym świecie Metro i nagle łup! jesteśmy w wykastrowanym Areo....
Zaczynamy w Areo, klikamy sobie i działamy i nagle łup! jesteśmy w Metro.
Oczywiście będąc w jednym nie widzimy aplikacji działających w drugim
Jeśli użyjemy starego Windowsowego Alt-Tab to zaczniemy przechodzić między uruchomionymi aplikacjami, tak że w przypadku tych "starych" dla Areo wylądujemy na Desktopie z paskiem zadań na dole, w przypadku Metro przejdziemy w tryb pełnoekranowy. Do tego mamy jeszcze możliwość przejścia między zadaniami przez Windows-Tab, wtedy zamiast starego przełączania zadań mamy nowe, po lewej stronie ekranu... ale znów wybór aplikacji Areo przerzuca nas do desktopu, a wybór aplikacji Metro do trybu pełnoekranowego...
Pomieszanie z poplątaniem....
MiSie... nie róbcie nam tego, nie wypuszczajcie takiego gniota.
Podobne postybeta
Windows 8 - błeee, ciągle błeeee
OS X po tygodniu - tak sobie
Windows 7 - łał :-)
Chrome, Firefox, IE9 preview i cieniowanie Gouraud'em w JavaScript
OOo2GD 2.1.2 i malutka poprawka :-)
piątek, lipca 13, 2012
Power ;-)
Kupiłem sobie nowego laptopa ;-)
Głównie zależało mi na pamięci, zdecydowałem się więc na coś z 16GB RAM.
Jako procesor wziąłem 4 rdzeniowego i7...
Zakładałem, że będzie on jakieś 2-3 razy szybszy od starego Intel Core 2 Duo z poprzedniego laptopa.... przez co zakładałem, że podobne posty do bloga zamiast liczyć się 23 sekundy będą się liczyły z 12 sekund....
Pomyliłem się ;-) liczą się niecałe 5 sekund, a procesor się nawet nie zdąży zmęczyć, co widać na zrzucie z task managera:
Btw. nie lękajcie się, widać 8 procesorów bo Intel wrócił do hyper-threadingu i przez to rdzenie liczą się jakby podwójnie ;-)
Podobne postybeta
Galileoskopy w Polsce
Raspberry Pi to nie jest demon prędkości ;-)
15 razy szybciej :-)
Apetyt rośnie w miarę jedzenia
Door-to-door - niezły spryciarz to musiał stworzyć
czwartek, lipca 12, 2012
Kindle vs papier, punkt dla Kindle
Kindle ma jeden ficzer, którego brakuje zwykłej, papierowej książce.
Słownik ;-)
Czytam teraz na papierze The Long Earth Terry'ego Pratchetta i Stephena Baxtera i raz na jakiś czas trafiam na słowa, których nie znam i zaczynam się rozglądać za kursorami, by na słowo najechać i zobaczyć definicję ;-)
Niby nic, a człowiek się przyzwyczaja.
Słownik ;-)
Czytam teraz na papierze The Long Earth Terry'ego Pratchetta i Stephena Baxtera i raz na jakiś czas trafiam na słowa, których nie znam i zaczynam się rozglądać za kursorami, by na słowo najechać i zobaczyć definicję ;-)
Niby nic, a człowiek się przyzwyczaja.
posted from Bloggeroid
Podobne postybeta
Znów w domu :-)
Zaburzenie "pola przyczynowości" :-)
Papa smalczyku :-(
eBook - jak na razie się nie opłaca
Morze i plaża mnie dziś zmoczyły i chciały pochłonąć ;-)
poniedziałek, lipca 02, 2012
Jak działają Google Glasses?
To będzie w 100% zgadywanie i wnioskowanie na podstawie zdjęć i prostych eksperymentów ;-)
Zacznijmy od tego jak mniej więcej będzie wyglądał świat gdy będzie się patrzało przez okulary Google.
[żeby w ogóle coś zobaczyć trzeba zaklikać ;-)]
Czerwona ramka w środku to to co wypełnia nam większość obrazu, cała reszta to coś co widzimy kątem oka.
Żeby zobaczyć jak będzie wyglądał ekran i projektor w normalnym życiu ustaw sobie palec wskazujący prawej ręki w odległości jakichś 3-4 cm od oka poniżej skroni [tak to na zdjęciach wygląda], żeby się upewnić, że palec jest dobrze ustawiony dobrze spróbować nań popatrzeć, dobrze ustawiony palec powinien być w takim miejscu by podniesienie wzorku pozwalało nań wygodnie spojrzeć bez robienia jakichś sztuczek gimnastycznych okiem.
Kawałek na niebiesko to poświata z ekranu [sam ekran będzie raczej mniejszy, z 1/3 lub 1/2 tego kawałka. Ponieważ jest przeczysty to pewnie nie będzie zawadzał i będziemy widzieli tam tylko jakąś niebieską poświatę [na zdjęciach wydaje się, że tło jest niebieskie, możliwe że chodzi o to by było podobne do nieba, wtedy chyba niezbyt przeszkadza].
Spójrzcie na okulary na nosie Sergeya Brina:
Jak widać jest to umiejscowione tak jak to opisałem wyżej ;-)
Teraz pytanie drugie, jak to jest zdolne do wyświetlenia czegokolwiek?
Wygląda to tak, że w tym niebieskim pałąku (wcześniej czarnym) jest ekranik/projektor i pewnie soczewka, światło wpada to takiego cosia, który się kojarzy z pryzmatem, ale raczej nim nie jest, mniemam ;-) że powierzchnia łącząca oba "pryzmaty" jest trochę bardziej matowa i powstaje na niej obraz, powstaje też odbicie na zewnątrz i w bok.
Użyszkodnik patrzy na obraz na tej "matowej" powierzchni, podnosząc wzrok. O rozmiarach tego obrazu trudno mówić, ale powiedziałbym, że zajmuje z 1/4-1/2 pola widzenia może nawet więcej, eksperymenty z palcem sugerują, że może być podobnych rozmiarów do ekranu 16.4 cala widzianego z 1.25-1.5 metra.
W jego tworzenie musi być zaangażowana jakaś soczewka, albo cała ich banda bo inaczej obraz byłby nieostry, a chodzi chyba też o to byśmy zbytnio nie musieli zmieniać ogniskowej w oku.
O rozdzielczości trudno coś powiedzieć, ja bym stawiał na jakieś 800x600 punktów, ale możliwe że jest mniejsza (tutaj całkowicie zgaduję).
Póki Google nie opracuje technologii pozwalającej na generowanie obrazu w szkle, albo bezpośrednio na siatkówce to chyba możemy zapomnieć o tym co pokazali w swoim wideo promocyjnym (chcę się mylić :-)).
Zgaduję, że da się na tym czytać, ale dla wygody powinny to być raczej krótkie teksty na środku ekraniku (tak to też wygląda na zdjęciach).
Patrząc na filmach z Google I/O i wcześniejszym występie Sebastiana Thuna można przypuszczać, że część sterowania może wynikać z ułożenia głowy, bo jak patrzymy do góry to układamy specyficznie głowę. Ale tutaj zgadywanie jest jeszcze większe niż wcześniej :-)
Same okulary mają podobno guzik i touchpad, więc możliwe, że śledzenie położenia głowy nie jest zbyt potrzebne.
Zapowiada się coś fajnego, chociaż jednak wydaje mi się, że będzie to coś pomocniczego względem telefonu/tabletu, nie mówiąc o komputerze. Taki asystent "w okularach" ;-) który powie jaka jest pogoda, albo coś podobnego (Google Now), ale maila będziemy musieli już napisać na czymś większym, przeczytać pewnie też na czymś większym będzie wygodniej.
Jak sądzicie, liznąłem chociaż trochę tego jak to może w rzeczywistości wyglądać? :-)
Podobne postybeta
Komputery w ubraniu....
Trzy wielkie zagadki ;-)
Bullshit Jobs jest słabe
Co ssie w G1?
Nie jest dobrze ;-)
Zacznijmy od tego jak mniej więcej będzie wyglądał świat gdy będzie się patrzało przez okulary Google.
[żeby w ogóle coś zobaczyć trzeba zaklikać ;-)]
Czerwona ramka w środku to to co wypełnia nam większość obrazu, cała reszta to coś co widzimy kątem oka.
Żeby zobaczyć jak będzie wyglądał ekran i projektor w normalnym życiu ustaw sobie palec wskazujący prawej ręki w odległości jakichś 3-4 cm od oka poniżej skroni [tak to na zdjęciach wygląda], żeby się upewnić, że palec jest dobrze ustawiony dobrze spróbować nań popatrzeć, dobrze ustawiony palec powinien być w takim miejscu by podniesienie wzorku pozwalało nań wygodnie spojrzeć bez robienia jakichś sztuczek gimnastycznych okiem.
Kawałek na niebiesko to poświata z ekranu [sam ekran będzie raczej mniejszy, z 1/3 lub 1/2 tego kawałka. Ponieważ jest przeczysty to pewnie nie będzie zawadzał i będziemy widzieli tam tylko jakąś niebieską poświatę [na zdjęciach wydaje się, że tło jest niebieskie, możliwe że chodzi o to by było podobne do nieba, wtedy chyba niezbyt przeszkadza].
Spójrzcie na okulary na nosie Sergeya Brina:
Jak widać jest to umiejscowione tak jak to opisałem wyżej ;-)
Teraz pytanie drugie, jak to jest zdolne do wyświetlenia czegokolwiek?
Wygląda to tak, że w tym niebieskim pałąku (wcześniej czarnym) jest ekranik/projektor i pewnie soczewka, światło wpada to takiego cosia, który się kojarzy z pryzmatem, ale raczej nim nie jest, mniemam ;-) że powierzchnia łącząca oba "pryzmaty" jest trochę bardziej matowa i powstaje na niej obraz, powstaje też odbicie na zewnątrz i w bok.
Użyszkodnik patrzy na obraz na tej "matowej" powierzchni, podnosząc wzrok. O rozmiarach tego obrazu trudno mówić, ale powiedziałbym, że zajmuje z 1/4-1/2 pola widzenia może nawet więcej, eksperymenty z palcem sugerują, że może być podobnych rozmiarów do ekranu 16.4 cala widzianego z 1.25-1.5 metra.
W jego tworzenie musi być zaangażowana jakaś soczewka, albo cała ich banda bo inaczej obraz byłby nieostry, a chodzi chyba też o to byśmy zbytnio nie musieli zmieniać ogniskowej w oku.
O rozdzielczości trudno coś powiedzieć, ja bym stawiał na jakieś 800x600 punktów, ale możliwe że jest mniejsza (tutaj całkowicie zgaduję).
Póki Google nie opracuje technologii pozwalającej na generowanie obrazu w szkle, albo bezpośrednio na siatkówce to chyba możemy zapomnieć o tym co pokazali w swoim wideo promocyjnym (chcę się mylić :-)).
Zgaduję, że da się na tym czytać, ale dla wygody powinny to być raczej krótkie teksty na środku ekraniku (tak to też wygląda na zdjęciach).
Patrząc na filmach z Google I/O i wcześniejszym występie Sebastiana Thuna można przypuszczać, że część sterowania może wynikać z ułożenia głowy, bo jak patrzymy do góry to układamy specyficznie głowę. Ale tutaj zgadywanie jest jeszcze większe niż wcześniej :-)
Same okulary mają podobno guzik i touchpad, więc możliwe, że śledzenie położenia głowy nie jest zbyt potrzebne.
Zapowiada się coś fajnego, chociaż jednak wydaje mi się, że będzie to coś pomocniczego względem telefonu/tabletu, nie mówiąc o komputerze. Taki asystent "w okularach" ;-) który powie jaka jest pogoda, albo coś podobnego (Google Now), ale maila będziemy musieli już napisać na czymś większym, przeczytać pewnie też na czymś większym będzie wygodniej.
Jak sądzicie, liznąłem chociaż trochę tego jak to może w rzeczywistości wyglądać? :-)
Podobne postybeta
Komputery w ubraniu....
Trzy wielkie zagadki ;-)
Bullshit Jobs jest słabe
Co ssie w G1?
Nie jest dobrze ;-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)