Nie chcę tu pojechać
Dudą z jego "Ja pracuję cały czas, naprawdę, ja się cały czas czegoś uczę, bez przerwy." ;-) ale jak mi się wydaje czytam w miarę dużo, przynajmniej jak na moje okolice zawodowo-towarzyskie.
Czytam różne książki, ale zwykle coś na pograniczu popnauki, self-help, self-management.
Czyli to co się pisze dla naiwniaków jak ja ;-)
I tak zauważam, że prawie każda książka w mniejszym lub większym stopniu jest jednostronna.
Do tego autorzy tych najlepszych, które się najlepiej czyta, budują swoją całą narrację zwykle na 1 myśli przewodniej.
Dla Yuval Noah Harari'eog w Sapiens i Homo Deus jest to to, że cała ludzka historia i rozwój opierają się na ideach, które wcale nie muszą być prawdziwe, są często wewnętrznie sprzeczne, ale pozwalają ludziom widzieć świat inaczej, a to zmienia ich podejście do tego świata.
Dla Matt'a Ridley'a w "The Rational Optimist: How Prosperity Evolves" źródłem wszelkiego szczęścia jest wolny handel. Podobne tony są w Rynkowym Umyśle Michael'a Shermer'a.
Znów w The Shortest History of Europe John Hirst twierdzi, że Europa stała się źródłem rozwoju głównie przez to, że doszło tu do unii między 3 totalnie niezgodnymi ze sobą kulturami i poglądami na świat, którymi były tradycja antyczna, chrześcijaństwo i kultura germańska (i np. tradycji antycznej pilnowali chrześcijańscy mnisi, chronieni przez rycerzy, których kodeks był oparty na tradycji germańskich wojowników z modyfikacjami chrześcijaństwa).
Za to Piketty w Kapitale XXI wieku twierdzi, że cały rozwój jaki mamy to wynik tego, że po I, a głównie II Wojnie Światowej chwilowo doszło do przesunięcia wajchy wskazującej gdzie idzie zysk ze wzrostu produktywności.
Jak tak czytam to do mnie dociera, że każdy z autorów nie może mieć racji, bo często sobie przeczą (a trzeba zaznaczyć, że ja jednak czytam głównie książki z jednego nurtu, bo wszyscy autorzy są zwolennikami jakiejś formy liberalnej demokracji), ale nie mogą się też wszyscy mylić ;-)
Przez to myślę, że każda z tych książek to jest jakieś przybliżenie tego jak dany autor w danym momencie widzi/rozumie świat czy opisywane zjawiska.
Jeszcze zabawniej jest w tych książkach, które wrzucam do self-help/self-management.
Lean Startup, Blink the power of thinking without thinking, Why Him? Why Her?, The Four Tendencies, Getting Things Done, The 7 Habits of Highly Effective People.
Każda z nich przynosi trochę mądrych rzeczy, trochę głupich, do tego każda z nich zakłada zwykle, że na każdego człowieka czy organizację można spojrzeć tylko w kilku wymiarach i można wiedzieć już wszystko.
Zapominają dodać, że to co widzimy to jest zwykle tylko pierwsze przybliżenie w danym momencie w danym ujęciu ;-)
Nie czytałem jeszcze Management 3.0, ale byłem na prezentacji Jurgen'a Appelo, czyli autora tej książki.
Pracowałem z paroma ludźmi, którzy twierdzili, że przeczytali Management 3.0, że zmienił ich podejście do świata i pokazał jak trzeba zarządzać.
I jak łączę ich postępowanie z tym co bym wyniósł z prezentacji Appelo to mam wrażenie, że chyba tej książki nie czytali ;-) albo nie zrozumieli.
To wszystko prowadzi mnie do tego, że de facto, każda przeczytana książka to powód do przeczytania kolejnej, żeby poznać trochę więcej punktów widzenia świata i móc znaleźć to co nam pasuje i do patrzenia na świat i do rozumienia go.
Z tym, że nie posunąłbym się do twierdzenia, że dzięki książkom lepiej zrozumiemy świat.
Raczej będziemy bliżsi akceptacji takiego jakim jest, ewentualnie pozwoli nam stwierdzić, które kawałki nam się nie podobają i może da pomysły do tego jak próbować go zmieniać (bez obietnicy, że się uda ;-), w końcu skoro siebie trudno zmienić (niektórzy twierdzą nawet, że jest to niemożliwe) to świat który jest jeszcze większy niż my też raczej łatwo się nie da ;-))
Podobne postybetaKsiążki, które mi się spodobały w 2017Czytelnictwo ;-)Kopernik i zasada kopernikańska, później Darwin i Teoria Ewolucji... co będzie kolejne? Silne AI czy synetyczne życie?Książki które zmieniły moje życieCisza