Z racji awarii pojazdu przybyłem dziś do KRK dużo później niż to miewam w zwyczaju, zamiast po północy, było to po 15 ;-)
Cały dzień mi to rozwaliło, co jest jeszcze spoko, ale ponieważ wylądowałem w końcu na dworcu to kupiłem pączki.... 6 pączków....
Wszystkie w końcu pożarłem, popijając Pepsi (bo chcę ją wypić przed Colą ;-)).
To, plus stres związany z jazdą i moim lotem do Londynu w czwartek (i powrót w piątek.... który to cały wylot mnie wkurwia niemiłosiernie i powoduje bardzo negatywne emocje, a wrócę o jakiejś nieludzkiej porze i będę musiał dymać jakimiś dziwnymi środkami do Balic i z Balic bo "to we własnym zakresie") powoduje, że jestem teraz naładowany tym cukrem z pączków i Pepsi, oraz tym z adrenaliny jak cukierniczka ;-)
Z tym, że cukierniczka która warczy ;-)
Dlatego dla diety pączkowej trzeba powiedzieć zdecydowane nie. Pączki nie nadają się na główny element pokarmu ;-)
Pepsi też należy wyrzucić z listy ;-)
Podobne postybeta
Jeden kawałek za mną ostatnio łazi ;-)
Kuchenne Google...
"Demon" prędkości
Taki lekko oszukany się czuję...
"3 minuty", "9 minut" - WFH zmieniło moje podejście do zegarka
poniedziałek, maja 20, 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz