Ostatnio miałem ciut napięty harmonogram.
Najpierw czwartek i piątek JDD, na które trzeba było wcześnie wstawać ;-)
W sobotę jazda z Krakowa do Częstochowy, w deszczu i słocie, 154 km, które mimo tego, że na autostradzie rzadko schodziłem poniżej 140 km/h zajęło mi blisko 2 godziny.... (głównie przez to, że Częstochowa się rozkopuje ;-)).
Później spadł śnieg, ale taki dość duży i w tym śniegu z Częstochowy do Wodzisławia, znów najpierw Gierkówką, a później uczciwie A1. Kolejne 150 km w śniegu i deszczu.
Do tego teraz coś się porobiło, że jakoś mi się litery powtarzają. Nie do końca wiem czy to przez jakieś zmiany w ustawieniach klawiatury, czy raczej za długo guziki przyciskam na klawiaturze.
A teraz najlepsze, zaraz mam znów 155 km, tym razem z znów do Krakowa ;-)
A kiedyś potrafiłem pojechać na uczelnię do Gliwic, mieć tam zajęcia (akurat to był WF ;-)), pójść po Gliwicach i księgarniach, wsiąść do samochodu, pojechać do tej nieszczęsnej Częstochowy, po czym w nocy wrócić do domu.... Ale to było jednak te 12-15 lat temu ;-)
[szczerze wyznam, że ten post jest tylko po to by coś napisać, dzięki czemu będę mógł sprawdzić moje ostatnie zmiany w programie do liczenia podobnych postów ;-)]
Podobne postybeta
Gierkówka w deszczu...
A może by tak zacząć zamykać przeglądarkę? ;-)
Wydało się jakim jestem Polakiem ;-)
Co widuję w drodze z pracy... ;-)
Się mnie poprzestawiało....
niedziela, października 28, 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz