Coś mi się poprzestawiało....
Z niedzieli na poniedziałek poszedłem spać uczciwie, koło 3:30-3:40 nad ranem z planem wstania o 9:40.
Zasypianie jakoś mi nie wyszło bo długo nie umiałem usnąć, ale spoko.... koło 6:10 się obudziłem z wyraźnym brakiem chęci by spać dalej....
Trochę poleżałem, poskarżyłem się na Google+ i spróbowałem znów pójść spać, ale się nie dało...
I w pracy wylądowałem około 7:12.... rano!
W życiu tak wcześnie w pracy nie byłem... no może jak jeszcze pracowałem w Rybniku w Akselu i gdzieś jechaliśmy.
Nie byłem pierwszy ;-) Już tam 2 osoby u mnie na piętrze były, a później zaczęli inni przychodzić.
Przypuszczałem, że w ciągu dnia mnie dopadnie zmęczenie, ale nie. Spokojnie wytrzymałem od 15 z hakiem i pojechałem do miejsca spania. Tutaj dopiero po godzinie z nudów się położyłem i przez jakieś 2 godziny kimałem...i znów się obudziłem w pełni operacyjny.
Teraz mamy 1:05 i też nie czuję się jakoś szczególnie śpiący...
Czyżby mój organizm zaczął produkować modafinil? ;-)
Chociaż obstawiam, że to po prostu jeszcze ostatni po jetlagu i że mi przejdzie.......
Bo jutro [czy de facto już dziś] do pracy tak rano nie mogę pójść, mam calla o 17:00, a siedzenie tak długo by mnie mogło załamać ;-)
Podobne postybeta
Starzeję się ;-)
Tygrysy
Zaczynam mieszkać w Dolinie Krzemowej ;-)
1.3 σ w kierunku średniej ;-), czyli wcześniej wstaję
Znów urlopowy jet lag ;-)
wtorek, marca 06, 2012
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz