OK, jak policzyłem dziś mija 100 dni od kiedy w pracy używam Linuksa, dokładniej Ubuntu 12.04.
Jakie wrażenia?
Jest nieźle, coraz częściej w domu na Windows 7 łapię się, że chcę użyć czegoś czego używam w pracy na Ubuntu ;-)
Co ciekawe najbardziej przydatną rzeczą, którą ma Linux a nie ma Windows jest dla mnie jedne z ficzerów Linuksowego pulpitu... chociaż nieraz głosiłem, że desktop na Linuksie umarł ;-)
Tym ficzerem jest możliwość posiadania kilku pulpitów. Mam ich 4 i mogę się do nich dostać przez CTRL-ALT-strzałki, a okna przenosić między nimi przez CTRL-ALT-SHIFT-strzałki.
Strasznie mi tego ficzera brakuje w Windows.
Unity, którego się bałem i uważałem po paru zabawach na VM za coś szalonego działa, chociaż praktycznie go nie widzę.
W pracy używam tylko: Chrome, Eclipse'a, TortoiseHG, Spotify i terminala, w którym odpalam Midnight Commandera, Tomcata i Mavena. Czasem z rzadka jeszcze użyję DoubleCommandera.
Są rzeczy, które ssą bo są inne niż w Windows, albo ssą bo są po prostu do bani ;-)
WiFi.... Włączam hotspota w telefonie i czasem po chwili go widzę na liście sieci WiFi, a innym razem go nie widzę. Dopiero rozłączenie z aktualną siecią pokazuje mój hotspot.
We Windowsach można odświeżyć listę punktów dostępowych.
VPN, albo dla danego VPNa nie ma softu z GUI (stąd pracowego muszę odpalać pisząc junipervpn w terminalu ;-)), albo tak jak OpenVPN robi jakąś krzywdę sieci przez co teraz na moim netbooku gdzie też mam Ubuntu 12.04 jak się połączę z siecią to jeśli ją zmienię to nie działa routing ;-)
Btw. jak odpalę VPNa (tego z terminala) to mi znika ikonka sieci...
SSD + RAM... jak odpalę mavena, który zjada dużo pamięci kompilując kod (głównie GWT) to czasem (tak można zaryzykować, ze raz dziennie) komputer popada w katatonię. Czasem udaje się go uratować przechodząc do jednego z tekstowych terminali (pod ALT-F1 do F6 chyba) gdzie można przeczekać, albo zabić mavena (nie zawsze się to udaje). Duża zajętość RAM i duże obciążenie CPU robią coś dziwnego maszynie.
Do teraz nie rozumiem logiki stojącej za ALT-TAB ;-), najdalej jak dotarłem to, że pokazuje mi najwyżej leżące okienko danego programu, jak chcę inne to muszę poczekać na tym okienku, albo je wybrać i użyć ALT-tylda. Nadal miewam z tym problemy.
Brakuje mi też programów. One tam zwykle gdzieś są, ale trzeba wiedzieć czego szukać, do tego niektóre nie są takie fajne jak te pod Windows, a inne jeszcze cierpią z powodu istnienia KDE/Gnome/Whatever i np. dziwnie fonty renderują.
Mimo tego jednak coraz częściej mnie nachodzi myśl by może na moim "głównym" laptopie zainstalować Ubuntu ;-)
Bo te głupie parę rzeczy z desktopa, jak przerzucanie pulpitów czy CTRL-ALT-T, a nawet ALT-tylda sprawiają, że PC daje się wygodniej używać.
Do tego wtyczka do compiza, która pozwala na płynne zoomowanie ekranu, na którym ciągle można coś robić....
Dla mnie Ubuntu z Unity to godny następca Windows 7. MiSie powinny pójść w tą stronę, a nie w jakieś kafelki i "typograficzny" interfejs wzorowany na oznaczeniach kolejki podmiejskiej....
Już prawie na 100% mój następny komputer będzie od urodzenia z Linuksem ;-)
Te 100 dni pokazują, że tego się da używać i nie tylko da, tego się przyjemnie używa. Tak przyjemnie, że komputer momentami staje się niewidoczny :-)
Czyli Linuksie przybywam.... No chyba, że się przestawię na Mac OS X.... w pracy się taka możliwość pojawiła ;-) plotka głosi, że jest praktycznie wszystko co w Linuksie, a na dodatek z ładnym pulpitem ;-)
Podobne postybeta
Dwa tygodnie z Linuksem - na razie na 4-
OS X po tygodniu - tak sobie
5 lat z macOS w domu ;-)
Windows 8 Preview - koszmar to za mało....
Macbook Pro Retina i OS X po 24 godzinach
czwartek, stycznia 09, 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz