sobota, marca 20, 2010

Skąd się biorą źli i dobrzy nauczyciele? - Przemkowa teoria ;-)

Ostatnio jest wielka akcja promująca matematykę i ciągle słychać, że problemem jest to bo często matematyki uczą źli nauczyciele. Zresztą to samo ma być z fizyką.

Tak się kiedyś nad tym zastanawiałem i wypracowałem sobie własną przemkową teorię dlaczego matematyki/przedmiotów ścisłych uczą źli nauczyciele.

Zacznę od tego, że miałem 1 świetnego nauczyciela i dwie w miarę dobre nauczycielki fizyki. Zresztą jedna z nich okazała się być matką koleżanki z Motoroli :-)
Ale najlepszy był jednak nauczyciel z LO, Pan Jarkiewicz.

OK, a teraz to czemu wg. mnie mamy tylu złych nauczycieli przedmiotów takich jak matematyka i fizyka.
Bo dla ludzi którzy kończą matematykę i fizykę nauka w szkole jest ostatnim wyborem na liście możliwych ścieżek kariery. Absolwenci tych kierunków mają zwykle dość dużą ilość ofert pracy do wyboru i wybierają te lepiej płatne. Tylko ci, którzy chcą być nauczycielami, lub ci, którzy się nie załapali na nic lepszego zostają nauczycielami.
W przypadku nauczycieli innych przedmiotów nie ma takiej negatywnej selekcji. Po historii zostanie nauczycielem jest chyba jedną z lepiej płatnych prac, po polonistyce część będzie chciała zostać dziennikarzami, ale i tak zostanie duża grupa zainteresowanych tym by zostać nauczycielem. Podobnie z anglistyką czy germanistyką, tylko najwybitniejsze jednostki zostaną tłumaczami czy badaczami języków, ale wielu chętnie zostanie nauczycielami.

Można więc wysunąć przypuszczenie, że tym wyższy poziom nauczycieli danego przedmiotu im niższe są zarobki absolwentów kierunku z którego rekrutują się nauczyciele tego przedmiotu ;-) bo tym bardziej atrakcyjna staje się dla nich kariera nauczyciela.

Inna sprawa, że jak wskazuje moja pamięć najwyższy poziom w moich szkołach miały lekcje biologii i nie wiem jak to się ma do mojej teorii ;-)


Podobne postybeta
No i mamy wyrok
Nieuki
Emerytury
TVP Kultura - uświadamiacz ignorancji ;-)
Od Buffy do egzaminu językowego ;-)

3 komentarze:

  1. Jedna z nielicznych Twoich rozlicznych teorii, z którymi się zgadzam:-) Ci świetni nauczyciele (dobrze płatnych dziedzin), na których da się trafić, to po prostu pasjonaci kochający młodych.

    Dodatkowo, moi top nauczyciele z lo traktowali nauczanie jako zajęcie dodatkowe, wręcz hobby: matematyk obok organizowania wycieczek po całym świecie, historyk obok pracy badawczej w lokalnym ipn, fizyk obok posady na uniwersytecie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Według mnie humaniści, a więc też nauczyciele polskiego, historii, są ze swej natury „bliżej człowieka”. Żeby móc być dobrym nauczycielem nie wystarczy świetnie liczyć, nauczyciel powinien raczej być psychologiem, pedagogiem, potrafiącym przekazać swoją wiedzę uczniom, bo przecież każdy z nich jest innym człowiekiem, który inaczej rozumuje i przyswaja materiał.
    Poza tym łatwiej przekazać „pamięciówkę” którą wystarczy „wystukać”, a trudniej wytłumaczyć komuś materiał tak, aby ten zrozumiał i był w stanie samodzielnie znaleźć rozwiązanie.
    Ja też najmilej wspominam nauczycieli biologii, ale może dlatego że biologia jest dla mnie królową nauk:-))).

    OdpowiedzUsuń
  3. @Agni3s: Zgadzam się z Tobą, ale wydaje mi się, że tak wśród absolwentów kierunków humanistycznych, ścisłych i technicznych znajdziemy podobny odsetek ludzi, którzy potrafią przekazywać swoją wiedzę. Jednak wydaje mi się, że w przypadku absolwentów kierunków ścisłych i technicznych mają oni o wiele lepiej płatne możliwe ścieżki kariery, niż te które przypadają absolwentom przedmiotów humanistycznych, a przez to do słabo płatnej pracy nauczyciela trafia mniejszy odsetek "komunikatywnych ścisłowców", a większość z nich ląduje tam gdzie lepiej płacą. Dla humanistów nie ma tak wielu dobrze płatnych ofert pracy i dlatego większa ilość tych dobrych i komunikatywnych trafia do szkół.
    Inna sprawa jest jeszcze taka, że w naszych szkołach na przedmioty ścisłe przypada mniej czasu lekcyjnego niż na "humanistyczne"

    OdpowiedzUsuń