Na studiach przez zbieg różnych dziwnych przypadków załapałem się do grupy na lektoracie z angielskiego na poziomie Upper Intermediate, co jak rozumiem łapie się na B2 ;-)
Trudno mi powiedzieć jaki był mój prawdziwy poziom, czy to było B1, czy może nawet A2.
Trudno mi powiedzieć jaki był mój prawdziwy poziom, czy to było B1, czy może nawet A2.
Ale trafiłem na B2, wszyscy inni chodzili wcześniej na jakiejś kursy, a ja nie...
Więc było trudno, jako jedyny np. musiałem pisać kolokwium na koniec semestru [to za mój wyczyn, czyli dostanie na sprawdzianie 0, 0 i max punktów, 0 za słownictwo, 0 za gramatykę i max punktów (chyba 20) za czytanie ze zrozumieniem].
Moi koledzy z tych prostszych grup w tym czasie uczyli się "I'am", "you are" i tak dalej ;-)
Ale fakt, jakoś tak w tym czasie zacząłem oglądać Buffy po angielsku (co znacząco powiększyło moje słownictwo funeralne ;-)), jak to było na szwedzkiej TV4 to mówili po angielsku, ale pisali po szwedzku ;-), jak na francuskim TV5 to mówili po francusku więc wcześniej czytałem transkrypt po angielsku.
Jakoś też wtedy przeczytałem pierwszą książkę po angielsku ;-) to było Jingo Terry'ego Pratchetta... parę lat musiało minąć zanim do mnie dotarło co znaczy słowo Jingo ;-)
Ale pamiętam jak mnie wkurzało, że ja dla mojego 3.5 musiałem strasznie harować, a koledzy na beginners dostawali 5 niemal za pojawienie się ;-) co się oczywiście przekładało na wysokość stypendium ;-)
Ale tak jak na to patrzę dziś, to wydaje mi się, że ten angielski to była najlepsza możliwa rzecz jaka mi się zdarzyła ;-) teraz zwykle na rozmowach kwalifikacyjnych jeśli nie rozmawiam z nativami to mój angielski jest lepszy ;-)
I tak jakoś wyszło, że z moich studiów na fizyce technicznej, w specjalizacji optoelektronika lektorat z angielskiego, który był powyżej moich zdolności językowych jest najważniejszą rzeczą której używam w pracy ;-)
A co do mojego obecnego poziomu, to nigdy nie mierzyłem, ale stawiam na C2 ;-)
Podobne postybeta
Języki w szkole
Netflix w służbie nauki - nauki języka ;-)
Studia - nie wiem czy użyłem w pracy kiedykolwiek czegoś ze studiów... poza angielskim ;-)
Blee... czyli ogólne zniechęcenie ;-)
"Zapomniałem napisać, że w piątek (albo sobote, choć chyba był to czwartek)"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz