Gdy była mowa o zmianie ordynacji wyborczej do samorządu pojawiło się info o zmianie, która sprawi, że znikną duże okręgi z powiedzmy 7 mandatami i będą góra takie z 3.
Czy to w końcu przeszło nie wiem, bo trudno znaleźć jakieś info o tym (bo nie ma kontroli wersji ;-)).
Ale taka zmiana wydaje się bardzo techniczna i mało znacząca.... jednak taka nie jest.
Bo istotne jest to jak się dzieli mandaty.
W wyborach samorządowych stosuje się metodę D’Hondta.
Czyli bierze się liczbę głosów na każdą liczbę. Później zapisuje dla każdej listy tą liczbę i tą liczbę podzieloną przez 2, podzieloną przez 3, podzieloną przez 4 i tak dalej, aż dzielnikiem będzie liczba mandatów.
Teraz bierze się szuka największej liczby. Ta lista dostaje mandat.
Skreśla się tą liczbę.
Szuka się znów największej liczby. Ta lista dostaje mandat numer 2.
Skreśla się tą liczbę.
I znów szuka największej i tak dalej i tak dalej, zależnie od tego ile jest mandatów.
Jeśli jest dokładnie 1 mandat, jest najgorzej, bo mamy jednomandatowy okręg wyborczy.
Jeśli jest 9 kandydatów i każdy dostał 9.9% głosów i jeden kandydat, który dostał 10.1% to on dostanie mandat.
Czyli tylko 10.1% wyborców będzie miało reprezentację w swoim okręgu.
Jeśli są 2 mandaty to na 100% jeden dostanie lista, która miała najwięcej głosów. Drugi też może dostać (wystarczy, że dostała trochę ponad 2 razy więcej głosów niż kolejna lista).
Nadal słabo z reprezentatywnością. Lepiej niż przy JOWach, ale nadal słabo.
Przy 3 jest lepiej, ale nadal źle.
Im więcej mandatów tym są one bliższe preferencji wyborców....
Jednak w pewnym momencie jest problem bo chcielibyśmy jednak by liczba mandatów ogólnie nie była za duża, i chcemy by ludzie mogli głosować na znanych sobie kandydatów.
Przez to najlepiej celować w taką liczbę mandatów która może być rozdzielona na stosunkowo małym obszarze, ale tak by był ten podział w miarę reprezentatywny.
To co teraz chce zrobić PiS, czyli zmniejszyć liczbę mandatów prowadzi do tego, że największa partia dostanie ekstra bonus, bo jeśli będzie miała powiedzmy 31% głosów, druga będzie miała 20%, a trzecia 15% (resztę pomijamy). To pierwszy mandat pójdzie do pierwszej partii, drugi do drugiej, a trzeci do... pierwszej. Czyli mając 31% poparcia partia ta zbierze 66.6% mandatów.
A teraz jest tak, że PiS jest najsilniejszą partią.... Która nadal nie ma 50% poparcia, ale spokojnie może dostać w sejmikach ponad 50% dzięki szacher macher z liczbą mandatów.
Jak się do tego doda powołanie komisarzy politycznych (bo wskazywanych przez polityków), którzy będą wyznaczali granice okręgów to może być i lepiej niż 50%...
Bo tu znów wystarczy zrobić tak by np. osiedle gdzie wygrywa zwykle PO podzielić na 3 mniejsze okręgi i do każdego z nich dodać 3 inne osiedla gdzie wygrywa PiS tak by dostać mandaty z wszystkich 4 osiedli..
Tak na "pocieszenie", ale będzie "heca" jak się okaże, że ostatnie wolne wybory mieliśmy te 2 lata temu, nie?
Podobne postybeta
Wybory i ordynacje
Jak można przegrać wybory gdy się je wygrywa?
I po wyborach :-)
1 na 9 głosów
A co gdyby głosy z wyborów samorządowych potraktować jako głosy w wyborach do Sejmu? ;-)
środa, grudnia 13, 2017
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz