Z książkami Orscona Scott Carda mam kłopot.
Z jednej strony pisze naprawdę dobrze, jak dla mnie warsztatowo jest bliski ideału, z drugiej strony co jakiś czas dość silnie w jego książkach przebija się jego wyznanie (ile razy można czytać w 1 książce, że 14 lat to dla dziewczyny idealny wiek by zostać żoną i matką?).
Największym zarzutem który miałem zawsze do jego książek to to, że mało tam SF.
Gra Endera tylko przypadkiem dzieje się w kosmosie, pod SF można podciągnąć jedynie idee robali, w Mówcy Umarłych, Ksenocydzie i Dzieciach Umysłu jedyne SF to idea Descoladores.
W Cieniach sobie jakoś nie przypominam kawałka science.
Ogólnie w jego książkach o Enderze dużo więcej jest filozofii niż nauki.
Ale "W przededniu" jest inne. Co chwilę poznajemy jakieś mniejsze lub większe naukowo-techniczne cosie.
Interfejsy komputerów są opisane (i obsługiwane przez mruganie ;-)), wytłumaczony jest napęd statku robali, nawet jakieś próby opisania jak mógłby działać Mr. D zwany tu glaserem.
Jest problem psychologii podróży kosmicznych i życia w kosmosie.
No jakby w ogóle nie Card ;-)
Podobne postybeta
Casual programming a SF ;-) co się nim powinno dać zakodowane?
Książkowy listopad
W SF Chiny się izolują, tylko nie wiadomo czemu...
Kuchenne Google...
Flaker
poniedziałek, maja 27, 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz