wtorek, sierpnia 17, 2010

Jak wnuk za babcię płaci ;-)

Wiecie czemu ZUS nie ma pieniędzy na emerytury?
Bo ma ich po prostu za mało.

Emerytury kosztują nas 140 mld złotych rocznie. Żeby do ZUS trafiło tyle kasy każdy pracujący obywatel polski powinien odprowadzać około 1/4 swojej pensji na wypłaty emerytur dla obecnych emerytów.
Płynie tam zaś góra 20% naszych pensji... de facto mniej, bo blisko połowa z tych pieniędzy płynie do OFE, które kupują za nie obligacje, z których rząd bierze kasę na dofinansowanie ZUS :-)

No to nie dziwota, że system nie wydoli. Z pustego nawet ZUS nie naleje ;-)
Nasi emeryci żyją na koszt swoich wnuków i prawnuków.
Złe to nie jest, ale smutne, że większość ludzi nie wie jak to działa.



Podobne postybeta
2011 zaczęty ;-)
Polacy - naród paserów? ;-)
Wyrocznia od siedmu boleści
Jak się profesjonalnie kłamie
zVATowani 2

12 komentarzy:

  1. Model finansowania, który tu opisałeś, to "system argentyński". Nielegalny w Polsce mniej więcej od 2004 roku.

    Teraz dodaj do tego informacje że koszt ściągania podatku dochodowego to 50%, szarą strefę na poziomie 25% PKB i masz system będący znakomitym przykładem nieefektywności.

    Określiłeś niedawno ubezpieczenia jako siatkę zabezpieczającą przed upadkiem. Tylko czemu każdemu, kto się tu chce wspinać przypina się do pleców worek z 20kg cegieł?

    OdpowiedzUsuń
  2. @Red - żaden system argentyński.
    System argentyński działa na takiej zasadzie, że wszyscy płacą mało i wieruszka ściąga zyski, a mami się ludzi, że z niego wyjmą więcej niż włożą. Tam ma niby być "zysk", ten system, zwany bismarckowskim opiera się na tym, że wszyscy wkładają i później wyjmują podobną kwotę jaką włożyli.
    To taki sam system jak sytuacja gdybyś oszczędzał w banku, tylko że zamiast 15 mln lokat, jest jeden duży wór.

    OdpowiedzUsuń
  3. Twierdzę że to co _opisałeś_ to system argentyński.

    W systemie argentyńskim robisz wielki "biznes" (a raczej przekręt) nie mając żadnego kapitału. Działalność ZUS jest często porównywana do tego systemu właśnie ze względu na brak kapitału.

    Różnice względem oszczędzania w banku są wręcz porażające, z tego samego powodu.

    W banku, z punktu zwykłego Kowalskiego, wszystkie odkładane pieniądze są chowane w wielkiej szafie i zamykane na cztery spusty. Kowalski wie że tak nie jest, ale to inna sprawa..

    W ZUS, Kowalski wie że wszystko to jest natychmiast przejadane. Przy takim braku zaufania, bank przestał by istnieć jeszcze tego samego dnia.

    Mylisz się co do tego wielkiego wora, masz swoje konto w ZUS. Dowiedz się jaką byś _dziś_ dostał emeryturę, będzie tego jakieś 100zł?

    OdpowiedzUsuń
  4. ale, ale...

    Nasza dyskusja toczy się na około detali, oraz jak nazwać to czy owo, podczas gdy najbardziej poraża mnie co innego:

    Źe narobiono kupę szumu wokół dwóch zbitych kawałków drewna i że tym się ludzie strasznie przejmują.

    Natomiast, to że przeciętnej rodzinie zabierze się właśnie około 500zł w skali roku, to przechodzi cichutko i bez większego marudzenia.

    Prędzej, właśnie w tej sprawie spodziewał bym się jakiś zamieszek i demokracji... Chyba sporo jest prawdy w zwrocie że każdy naród ma taki rząd na jaki zasługuje.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Red - Ty twierdzisz, że to system argentyński, a ja mówię, że nie. System argentyński aka piramida finansowa działa na takiej zasadzie, że mami się ludzi, że włożywszy powiedzmy 1000 złotych dostaną później 10 tysięcy złotych, i taki system działa póty, puki są ludzie poza systemem, czyli jest paliwo do napędzania.
    System bismarckowski działa na innej zasadzie. Każdy do niego wkłada, by później z niego wyciągać. Ale założenie jest takie, że wkładać się będzie przez 30-40 lat, a wyciągać przez 10, dlatego można wkładać np. po 30% by później przez krótki czas wyciągać po 100%.
    W tym systemie zakłada się, że dzieci i wnuki utrzymują dziadków i rodziców. Jedyny problem z tym systemem to sytuacja gdy długość życia się wydłuża przez co zaburza się proporcja między ilością wkładających, a wyjmujących z systemu.
    U nas jest to mocno zaburzone przez to, że kobiety pracują u nas o wiele krócej niż mężczyźni, dlatego jest wiele przypadków gdy kobieta krócej wkładała do systemu po te swoje 20% niż później z niego wyciągała.

    I co z tego, że zabiorą tej rodzinie 500 złotych? Mnie zabierają ponad 20 tysięcy (nie licząc VAT) i nie narzekam.
    70% populacji tego kraju wyciąga od Państwa różne świadczenia płacąc za nie mniej niż kosztują, to że teraz zapłacą o te 500 złotych więcej systemu nie zbilansuje, ale chociaż trochę pomoże.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdyby było tak jak piszesz...

    Bo ten jeden punkt procentowy pokryje jedynie koszty zatrudnienia nowych urzędników. W tym roku w administracji państwowej i zus jest zatrudnionych więcej ludzi niż w służbie zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  7. @Red - podziękuj Buzkowi i Balcerowiczowi, to oni wprowadzili "reformy", których najbardziej widocznymi efektami jest wzrost zatrudnienia w administracji i spadek jakości usług. To oni wprowadzili kasy chorych, reformę samorządową z mnóstwem urzędników "bliżej ludzi" i reformę ZUS, która spowodowała konieczność zatrudnienia kolejnych urzędników tym razem w ZUS.

    A co do kwot wydawanych na urzędników... jest ich podobno pół miliona, jeśli każdy kosztuje nas średnio 4k [mniej kosztują ale tak się łatwiej liczy] to w ciągu roku kosztują nas 24 mld złotych. Z jednej strony to o 1 mld mniej niż wojsko, z drugiej nawet jakby te 24 mld trafiły do ZUS na emerytury to i tak nie byłoby dużo lepiej :-)
    Nawet jakby więc ściąć liczbę urzędników o połowę to nadal będzie to 12 mld złotych...... chociaż w przypadku państwa to grosze, to by było wtedy o 2 mld więcej niż kosztuje policja.
    Można przyjąć tak na oko, że teraz z 10-20% całej kasy państwa "leci" na pensje, nie jest to znów tak dużo.

    OdpowiedzUsuń
  8. Żeby nie być gołosłownym, poszukałem trochę na stronach GUS.

    Mocno zaniżyłeś koszty utrzymania biurokracji, średnia płaca jest wyższa niż 4k, poza tym wypłata to jedynie część kosztów utrzymania stanowiska pracy.


    Z danych GUS Ikw 2010
    http://www.stat.gov.pl/gus/5840_685_PLK_HTML.htm

    Zatrudnienie w I kwartale br. wyniosło 8026,3 tys. osób i było o 0,3% niższe (łączna ilość osób mających pracę).

    Zanotowano wzrost zatrudnienia, w administrowaniu i działalności wspierającej (o 8,7%), administracji publicznej i obronie narodowej;
    obowiązkowe zabezpieczenia społeczne (o 6,4%).

    Wielkość zatrudnienia:

    Administracja publiczna, obrona narodowa i zus: 633,6 tys
    Opieka zdrowotna i pomoc społeczna: 633,2 tys.

    (co daje 15% ludzi utrzymywanych z budżetu)

    Przeciętna liczba emerytów i rencistów ogółem w I kwartale br. wyniosła 9286,0 tys. osób i była
    o 0,5% mniejsza niż przed rokiem.

    Przeciętne wynagrodzenie brutto:
    sektor publiczny: 4013,43
    sektor prywatny: 2955,83

    OdpowiedzUsuń
  9. OK, już raz pisałem, ale mi się zgubiło, to będzie krótko :-)
    Te 4013.43 są w sektorze publicznym, do którego wpadają również górnicy i ogólnie pracownicy wszystkich firm, w których skarb państwa ma ponad 50%.
    Średnie pensje urzędników w samorządach na poziomie powiatowym to koło 3k, w województwie to koło 4k, ogólnie to tak właśnie koło 4k.

    Te liczby, które podałeś to wszyscy zatrudnieni, nie tylko urzędnicy. Moje pół miliona jest z informacji prasowych gdzie był przedstawiany drugi element tego planu, który podwyższa VAT o 1%, czyli zahamowanie na następne 3 lata podwyżek dla pół miliona urzędników.

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak masz rację, przeoczyłem ten szczegół.. Budżetówka to 40% wszystkich zatrudnionych. Przeciętne wynagrodzenie w administracji publicznej, obronie i zus to 4722,97zł.

    Przyjrzyj się tendencjom, od zeszłego roku zmniejszyła się ilość emerytów, za to wzrosła administracja publiczna. Na co więc idzie ta podwyżka VAT?

    ***

    W Twojej opowieści o babci i wnuczku brakuje jednej rzeczy.

    Takiego pana w garniturze z wielką pałą, który pilnuje by wnuczek z pewnością zapłacił. Tego pana nie interesuje czy wnuczek ma co jeść. Bierze pieniądze, szykuje za nie dla siebie obiad, a z to co zostanie daje babci.

    Teraz temu panu urosła rodzina, więc zażądał więcej od Jasia.

    ***

    Fascynująca jest wiara ludzi w najróżniejsze instytucje, czy na prawdę nikt tu już nie wierzy w siebie?

    OdpowiedzUsuń
  11. Premie, dokładniej to się nazywa 13 pensja chyba.
    Popatrz z łaski swojej na dane za 1-3 kwartał 2009 (http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_pw_zatrudnienie_wynagrodzenia_1-3kw_2009.pdf), choć fajniej by było nawet na dane za 4 kwartał 2009, ale takich niestety nie znalazłem.
    13 pensja liczy się do następnego roku, stąd takie zmiany w wysokości.
    Bo inaczej musiałbyś przyjąć, że w tym roku w sektorze publicznym były podwyżki na poziomi 13%.
    Sprawdź sobie jak to wygląda w I kwartale 2009 (http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_pw_zatrudnienie_wynagrodzenia_Ikw_2009.pdf), średnia dla administracji jest wtedy 4488.87, a za kwartały 1-3 2009 roku jest 3995.93, co daje wtedy średnią w 2009 roku bez uwzględnienia tych premii 3749,49, więc teraz będzie to jakieś 3945.
    Fakt więcej niż myślałem, ale nawet przy 621.5 tysiącach osób tam pracujących (a to są też żołnierze których jest trochę ponad 100 tysięcy sztuk) kosztują nas w ciągu roku 24.5 mld złotych, nadal mniej niż armia jako taka ;-)

    Czyli nadal zżerają mniej niż brakuje na wypłaty emerytur, nawet jak ich wystrzelasz (ciekawe kto będzie wtedy robił tą pracę, którą jednak ktoś tam musi wykonać) to i tak kasy będzie za mało.

    A jest jeszcze NFZ, który dostaje też olbrzymią kasę z dotacji z budżetu bo składki nie wystarczają.

    Administracja żre dużo, ale nawet jej totalna eliminacja nie zbilansuje systemu, bo po prostu ludzie wkładają za mało kasy.

    Np. ja wkładam (pomyliłem się poprzednio i zapomniałem o jeszcze jednej daninie) bez VAT ponad 28 tysiące rocznie, mogę płacić i 32 tysiące bez VAT, ale inni też powinni w tym brać udział.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ok, po uwzględnieniu 13 pensji, świat wrócił do "normalnej" skali... bo sam byłem tym zdziwiony.

    Zwróć uwagę na jeszcze jedno. W ciągu lat wypłaty w administracji systematycznie rosły. Można wręcz narysować linię ciągłą. Zgaduję że mają to zagwarantowane ustawowo. Żaden rząd nie zrobił nic by zmienić rosnące koszty administracji.

    Wypłata to mniej więcej połowa kosztów utrzymania stanowiska pracy (poza wojskiem, gdzie w oczywisty sposób będą większe).

    Wciąż nie rozumiem jak "totalitarna, komunistyczna władza", radziła sobie ze znacznie mniejszą biurokracją (właściwie to nie radziła sobie, ale nie traktuj tego jak samo odpowiedzi)..
    Porównanie liczebności biurokracji, do ówczesnej armii, robi na mnie wrażenie.

    Pozostaje teraz tylko poczekać do września i zobaczyć co jeszcze nas czeka, bo sama tylko podwyżka VAT, nie rozwiązuje problemu. Może jedynie pogorszyć sytuację.

    OdpowiedzUsuń