OK, wszyscy płaczą, że zły rząd chce podwyższać podatki, a oni tacy biedni. Ci sami ludzie płaczą też, że przecież oni tacy biedni i im nikt nie chce pomagać.
Emeryci za mało dostają. Szkoły są biedne. Nauczyciele mało dostają.
Weźcie się zdecydujcie, OK?
Albo mamy model państwa opiekuńczego gdzie płacimy wysokie podatki [umówmy się, że składki na ubezpieczenia w stylu NFZ czy ZUS to też podatki] i z tych pieniędzy świadczone są nam usługi w stylu szkół, emerytur, opieki medycznej. To jest model z siatką zabezpieczającą, może ona krępować tych, którzy sobie świetnie radzą, ale daje ratunek tym którym się noga powinie.
Albo mamy model darwinizmu społecznego gdzie płacimy minimalne podatki, ale o wszystko musimy martwić się sami. To jest model w którym jak ci się noga powinie to odpadasz od ściany i spadasz w dół.
Nie da się połączyć tego tak by mieć przywileje i bezpieczeństwo z modelu 1, i koszty z modelu 2.
Jeżeli uważasz, że trzeba pomagać ludziom, że szkoły powinny być powszechne i nie powinno się dostawać rachunków za posyłanie tam dzieci, jeżeli uważasz, że opieka medyczna też powinna być powszechnie dostępna i nie powinno się dostawać rachunków po wyjściu od lekarza to nie ma przebacz, skądś pieniądze na to muszą pójść. Wszyscy się muszą zrzucić. Siłą rzeczy bogatsi zrzucą się bardziej niż biedni. Ale zrzucić się musi KAŻDY.
Nie ma darmowych obiadów [to tylko po części prawda, bo np. duża część Open Source to właśnie darmowy obiad], ktoś za to musi zapłacić. Albo płaci każdy za siebie i wtedy są tacy, których stać na dużo więcej niż potrzebują i są też tacy, których nie stać nawet na podstawowe sprawy, albo wszyscy wrzucają do wielkiego wora, i część dostaje z tego wora dużo więcej niż włożyli, a część nie wyciąga niczego, ale w zamian dostaje spokój społeczny, nie musi budować zamków ani nosić ostrego miecza przy sobie by bronić swojego dobytku przed tymi, którzy nie mają nic.
Jeżeli płaczesz, że emeryci dostają za mało to pomyśl, że rok w rok na emerytów wydajemy 130-150 mld złotych! Podwyższenie nawet o złotówkę miesięcznej emerytury dla każdego emeryta to dodatkowe 90 milionów złotych. O 10 złotych to 900 milionów, trzy razy więcej niż idzie na becikowe, albo IPN.
I teraz jest tylko pytanie czy trafia do Ciebie kawałek Kazika:
"całe życie tyrał w hucie, a do huty dokładali. Cała jego ciężka praca, wszystko było ch... warte, gdyby leżał całe życie mniejszą czyniłby on stratę"
Jeżeli przemawia, to godzisz się ponosić te koszty i rozumiesz, że ktoś za te emerytury musi zapłacić.
Jeśli kiedykolwiek pomyślałeś/pomyślałaś, że komuś powinno państwo/samorząd czy ogólnie społeczeństwo pomóc to w mniejszym lub większym stopniu popierasz ideę państwa opiekuńczego. Więc zaakceptuj, że za to musisz płacić niezależnie czy z tego korzystasz czy nie.
W domu nie rozliczasz dzieci z chleba który zjadły, nie przeliczasz tego na przyszłe zyski z inwestycji. Pomagasz znajomym bezinteresownie. Ponosisz koszty, jedynie dla satysfakcji i mglistej obietnicy rewanżu.
Państwo opiekuńcze to rozwinięcie tego modelu. Ci, którym powodzi się lepiej pomagają tym którym powodzi się gorzej.
Drugi model jest taki, że każdy może liczyć tylko na siebie, może rodzinę i znajomych. Panuje tam trybalizm, w którym pomaga się tylko ziomkom, a innych postrzega się jak potencjalnych wrogów, którzy mogą zagarnąć Twoje zasoby. Ten model prowadzi zawsze do koncentracji bogactwa. Wymusza przez to by bogaci bronili się przed biedną resztą.
Nie można mieć państwa opiekuńczego bez jego kosztów. Nie da się.
Wg. mnie się opłaca.
Dlatego skoro przez parę ostatnich lat wzbogaciliśmy się dość znacznie, i wygląda na to, że żyliśmy ponad stan, to trzeba za to teraz zapłacić.
Gdyby to ode mnie zależało większość kasy poszłaby z PIT, a nie z VAT, zlikwidowałbym becikowe, ulgę na dzieci, IPN, fundusz kościelny, Ministerstwo Sportu, zlikwidował dotację dla większość uczelni "wyższych" i zostawił tylko dla tych najlepszych [pomiar przez ilość cytowań w świecie i średnią zarobków absolwentów w porównaniu do absolwentów danego kierunku na innych uczelniach z uwzględnieniem rejonu], przetrzebił wojsko, zrezygnował z powiatów lub gmin, pomyślał o podniesieniu podatku Belki, by lokaty nie były bardziej opłacalne od ryzykowania i prowadzenia firm, podniósł składkę zdrowotną i emerytalną i wprowadził zasadę, że państwo ma prawo zaciągać długi tylko w celach inwestycyjnych.
Uwagi do ewentualnej dyskusji tutaj lub na Google Buzz, Flakerze czy gdziekolwiek indziej.
Tak, wiem, że Ty chcesz "wolności", że nie chcesz płacić za innych, tak i jesteś w 10% najbogatszych ludzi więc nigdy nie wyciągnąłeś nawet złotóweczki z wora, brawo! Tak trzymać!
Ale długi mamy i tak, dlatego powiedz skąd wziąć pieniądze na ich spłatę? Komu zabrać? Ja swoje opisałem, Ty opisz swoje.
Ja wolę państwo opiekuńcze, Ty nie, ale powiedz skąd wziąć pieniądze i jak uniknąć wtedy buntu społecznego, lub jeśli wybuchnie to jak go stłumić albo jak z nim żyć?
Powiedz jak przejść od złego "socjalizmu" do wspaniałej wolności.
Podobne postybeta
Dziura
2011 zaczęty ;-)
"Ja? Niech ktoś inny płaci" ;-)
Jak się profesjonalnie kłamie
Nie ma sprawiedliwych podatków ;-) przynajmniej obiektywnie sprawiedliwych ;-)
niedziela, sierpnia 01, 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Z tym płaceniem lub niepłaceniem podatków bardziej chodzi o to, że podnoszenie podatków powyżej pewnych wartości skutkuje zmniejszeniem przychodów z ich tytułu, w Polsce już jesteśmy chyba na tej granicy, np podniesienie akcyzy na papierosy spowodowało w ubiegłym roku zmniejszenie wpływów o 4 mld zł, dla przypomnienia obniżenie akcyzy na alkohol kilka lat temu spowodowało wzrost wpływów, nie przesadzajmy z wysokością to pozwolimy zarobić legalnym podmiotom płacącym podatki a nie szarej strefie i przemytnikom
OdpowiedzUsuńZ tego co napisałeś wynika że uważasz za słuszne, podnoszenie podatków by utrzymać przy życiu nie działający system ubezpieczeń społecznych?
OdpowiedzUsuńNa przełomie lat '80 i '90 przy okazji 1000% inflacji, okradziono ludzi z ich emerytur. Od tego czasu by spłacić tamte zobowiązania, okradane są kolejne pokolenia.
W '99 podjęto próbę naprawy sytuacji, kosztowała tyle co wysłanie sondy na Marsa i była średnio udana. Przez ostatnie 10 lat, wybory wygrywają ci którzy obiecują podtrzymanie tej fikcji.
Niestety konsekwencje tego ponosimy wszyscy.
Emerytura nie jest już czymś co się zwyczajnie należy z tytułu płaconych składek, lecz przywilejem. Podobnie jak pobyt w szpitalu.
Porównywałeś kiedyś koszty ubezpieczenia i wyliczyłeś że u nas jest taniej niż w Niemczech. Twój błąd polega na tym że każde równanie ma dwie strony. Co dostajesz za te pieniądze, które płacisz?
W tym systemie nie ma już "beneficjentów", właściwie każdy jednie dopłaca do interesu.
Od końca, zacznę ;-)
OdpowiedzUsuńKażda rodzina w której dochód brutto na członka rodziny jest niższy niż 800 złotych wyciąga z systemu, średnia w Polsce to koło 850 złotych brutto na jednego członka rodziny, przez to mediana to będzie z 650-700 złotych. Czyli więcej niż połowa rodzin w Polsce wyciąga więcej niż wkłada.
Płacimy za to Ty, ja i jeszcze parę osób. Tak jest w większości Europejskich państw.
Dostajemy dokładnie to za co płacimy. Płacimy mało więc dostajemy taką sobie opiekę zdrowotną i taką sobie opiekę szpitalną. Lepszą moglibyśmy mieć gdyby było więcej pieniędzy w systemie. Teraz jest 1200-1300 złotych rocznie na 1 polaka, dla porównania w prywatnej ubezpieczalni dostaniesz pakiet opieka zdrowotna plus szpitalna za 3-5 razy więcej, a to i tak z zastrzeżeniem, że transplantologia i wiele podobnych rzeczy jest w NFZ.
Niemcy płacą 14% z wyższych niż my pensji, więc i lepsze usługi mają.
Nie, wygrywają ci, którzy obiecują, że dadzą więcej, ale i podatki obniżą. A tak się nie da. Albo mamy wysokie podatki i wysoki serwis, albo bliskie zeru podatki i nie mamy żadnego serwisu. W Polsce mamy takie sobie podatki i taki sobie serwis.
System jest dziurawy, bo ludzie płacą śmiesznie niskie składki. Praktycznie żadna kobieta w Polsce, która pobiera lub będzie pobierać emeryturę nigdy na nią nie zarobiła i nie zarobi. Bo nie dość, że płacą składki od niższych kwot to jeszcze płacą je krócej z przerwami na rodzenie i wychowywanie dzieci.
Stąd pomysły zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn oraz wydłużenia wieku emerytalnego jako takiego. Ludzie żyją dłużej więc i dłużej muszą się składać, albo muszą się składać wyższymi składkami.
No i nie można ZUS od tak sobie zwinąć. Ludzie przez lata wkładali pieniądze i trzeba się wywiązać ze zobowiązań. Pacta sunt servanda, a nie ma przesłanek by uznać, że sytuacja się tak zmieniła, że nie możemy już się z umowy wywiązać.
... a ja nie wiem od czego zacząć, bo temat szeroki jak Wisła.
OdpowiedzUsuńWniosek taki, że nijak nie można porównywać cen ubezpieczenia w Niemczech i w Polsce, skoro jakość usług jest zupełnie inna. To jakby stwierdzić że w jakiejś podłej garkuchni jest lepiej niż w restauracji, bo taniej, a tylko czasami ktoś się zatruje.
Tak na marginesie, zrób sobie porównanie z Czechami. Składka o połowę mniejsza.
Druga sprawa, to taki drobiazg, jeśli w Polsce będziesz chciał zostać wolnym strzelcem i założyć działalność, to automatycznie będziesz musiał płacić prawie tysiąc zł miesięcznie, niezależnie od tego ile zarobisz. Przy okazji stając się obywatelem kategorii "B", nie mającym prawa do chorobowego, czy urlopu macierzyńskiego w przypadku kobiet.
Ludzie nie chcą płacić na ZUS/NFZ, bo widzą że jest to wyrzucanie pieniędzy w błoto.
Porównałeś obowiązek ubezpieczeniowy do AC/OC. Szkoda że nie traktujemy naszego ubezpieczenia, tak jak ubezpieczenia samochodu. Wychodzi na to że bardziej dbamy o przedmioty, niż o siebie samych. Ubezpieczenie zdrowotne jest bowiem postawione na głowie. Tak na prawdę to ubezpiecza się szpital, a Ty jedynie za to płacisz. Jeśli szpital przyjmie zbyt wielu klientów to ma problem. Wyobrażasz sobie taką sytuację w przypadku warsztatu samochodowego?
Na koniec o przesuwaniu wieku emerytalnego. Wypowiedź o wydłużeniu średniej życia, którą nieświadomie (?) zacytowałeś, jest niesamowicie obłudna. Nie znalazłem statystyk, ale na Wikipedii trafiłem na pewne interesujące informacje. Żyjemy średnio o 8 lat krócej niż typowy europejczyk. Mało tego, wśród mężczyzn występuje podwyższona śmiertelność.
Przy średniej 71 lat, zmiana wieku emerytalnego, to odebranie ludziom 1/3 emerytury. Wyobraź sobie że na dzień przed wypłatą Twój szef powiedział by że nie dostaniesz całej pensji? Pewnie byś się wkurzył? Zaczął szukać innej roboty? Pamiętaj że emerytura nie jest przywilejem, to coś na co ludzie płacą całe życie.
Masz rację co do jednego. ZUS nie można tak zwyczajnie zwinąć. Jednak obecna sytuacja nie będzie trwała wiecznie. To się rozleci. Niebezpieczeństwo w tym że może to stać się w bardzo spektakularny sposób.
Objawy zapaści widać na każdym kroku. Urzędy coraz bardziej agresywnie sięgają po pieniądze obywateli. W tym roku ZUS uzyskał takie same uprawnienia jak urzędy skarbowe. Nie słyszałem o kraju, w którym spółka ubezpieczeniowa ma takie uprawnienia. To jest państwo w państwie. Zauważ że ZUS nie jest instytucją państwową, nie podlega tym samym ustawom. Nie jest też klasyczną spółką, co uniemożliwia oskarżenie go o praktyki monopolistyczne.
Wpadliśmy w błędne koło. Tzw "przyjazne" państwo, potrzebuje coraz większych pieniędzy na utrzymanie. Zabierając je ludziom, sprawia że coraz więcej potrzebuje pomocy finansowej. W rezultacie rzesze uzależnionych od państwa rosną z dnia na dzień.
Udało się wyprostować sprawę ze spółkami telekomunikacyjnymi. Jest szansa że będzie podobnie z energią elektryczną. Czemu niby nie można uwolnić rynku ubezpieczeń?
Rozpisałem się... Mam nadzieję że nie palnąłem jakiejś literówki i wypowiedź będzie zrozumiała.
@Red - do części się odniosę jak na razie. Jeśli chodzi o wiek emerytalny i średnią życia to jest małe "ale", w Polsce wcale nie jest tak, że kobiety pracują do 60 a mężczyźni do 65 roku życia, zdecydowanie wcześniej przechodzą obie płcie na emeryturę. W przypadku kobiet to jest szczególnie istotne, bo średnia dla kobiet to 79 lat życia, i wiek przejścia na emeryturę 55-57 lat, czyli 22-24 lata na emeryturze, na którą taka kobieta odkładała powiedzmy 30-34 lata [urlop wychowawczy i te sprawy], czyli powinna odkładać de facto 40% [a nawet więcej] każdej swojej pensji by mogła dostać podobne pieniądze na emeryturze. Nie odkłada tyle.
OdpowiedzUsuńW tym jest problem.
Mężczyźni tutaj "poprawiają statystykę" bo u nich jeśli dobrze pamiętam czas kiedy pobierają emeryturę to średnio 9 lat.
Mogę się mylić, emeryturę traktuję podobnie jak opowieści o Świętym Mikołaju.
OdpowiedzUsuńJeśli rzeczywiście tak dużo osób idzie na wcześniejsze emerytury, to nie jest to powód do tego by przesuwać wiek emerytalny, okradając tym samym ludzi.
Mamy niesamowicie korupcjogenny system, w którym przepływ pieniędzy jest postawiony na głowie. O tym jak wydać Twoje własne pieniądze decydują różnorakie instytucje. Branie łapówek przez komisję przyznającą emeryturę jest standardową praktyką. Stawka: 1 roczna emerytura. Coś takiego staramy się za wszelką cenę podtrzymywać przy życiu?
To trzeba tępić komisje i tego typu rzeczy. Zresztą emerytur nie przyznają komisje. Komisje orzeczników przyznają renty.
OdpowiedzUsuńSą to zresztą zwykle ci sami orzecznicy, którzy dokonują cudownych uzdrowień gdy odbierają renty kalekom.
Zresztą, co zaproponujesz innego? System jak w USA, z firmami ubezpieczeniowymi? Tylko, że w nim nie tylko efektem działania, ale odgórnym celem całego działania jest zrobienie klienta w bambuko, bo każda płatność jest dla takiej firmy kosztem. To samo masz zresztą z odszkodowaniami OC i AC u nas. Kupujesz auto za 80K, a po roku dostaniesz np. tylko 60K odszkodowania, bo okazuje się, że żeby dostać pełną kwotę musiałbyś powiedzieć, że chcesz to droższe ubezpieczenie. Dodatkowo gdy podpisujesz umowę nikt nie sprawdza czy się np. nie pomyliłeś mówiąc ile las masz prawo jazdy, i dup, jakby co to nie dostaniesz odszkodowania bo wprowadziłeś ubezpieczyciela w błąd. To są ukochane w USA "preconditions", które u nich też w ubezpieczeniu zdrowotnym są ważne. Miałeś w wieku 3 lat różyczkę? Nie powiedziałeś o tym gdy się ubezpieczałeś? No to masz problem, bo wprowadziłeś w błąd firmę ubezpieczeniową.
Żaden system nie jest doskonały, ale w porównaniu z tym co jest u nas nie wygląda to aż tak strasznie. W tej chwili mamy system, który zabija ludzi, bo skoro szpitale przyjmują wyłącznie w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia, to znaczy że zazwyczaj przyjmują już za późno. Dowodem niech będzie krótsza o osiem lat średnia życia.
OdpowiedzUsuńZ ludzi powyżej 55 roku życia tylko 30% ma pracę. Szara strefa w niektórych rejonach kraju sięga 75%. Wszystkie kolejne decyzje naszych rządów to nic innego jak skok na kasę. Zwiększanie podatków jedynie pogorszy tą sytuację.
Nie czuję się na siłach, by coś proponować. Inni już się produkowali, zazwyczaj z mizernym rezultatem, ale wspomniane ubezpieczenie samochodów jednak działa. Znajoma niedawno skasowała autko w drobnej zdawało by się stłuczce i pieniądze dostała.
Napisałeś że po roku z ubezpieczenia za auto dostaniesz tylko 75%, przecież to olbrzymia kasa, w porównaniu z tym co dostaniesz od ZUS, gdzie przez ustawowe 40 lat pracy wpłacisz ponad 400.000 zł.
I?
OdpowiedzUsuńZUS wydaje na emerytury więcej niż dostaje ze składek, ta różnica nazywa się dotacją z budżetu państwa. Robi tak dlatego, że suma wszystkich składek NIE STARCZA na wypłacenie wszystkich zobowiązań. Dzieje się tak np. dlatego, że kobiety wyciągają z systemu prawie 2 razy więcej niż do niego włożyły.
Każdy system ubezpieczeniowy MUSI się bilansować, a bilansuje się przez ustalanie "ceny". W przypadku ZUS nie ma zbilansowania, bo składki są za niskie. Szczególnie te płacone przez "przeciętną" kobietę, która pracuje krócej, za mniejsze pieniądze i później dłużej pobiera emeryturę.
W prywatnym systemie ubezpieczeń gdyby został wiek emerytalny taki jak teraz kobiety płaciłyby kilka razy większe składki niż mężczyźni, bo firma ubezpieczeniowa musiałaby sobie skompensować podwyższone ryzyko wypłaty.
Jak chcesz móc wypłacić jakieś ubezpieczenia jak nie masz na to pieniędzy? Skąd ZUS czy prywatny ubezpieczyciel ma brać te pieniądze?
Szara strefa może sięgać 75% w biednych rejonach, nie w bogatych. I dlatego przymyka się na to oko, bo to taka forma zróżnicowanej stawki podatkowej.
Tak, dostał pieniądze, ale nie takie na jakie liczył, a na dodatek zapłacił dużo więcej niż by to wynikało z "jego udziału". Firma ubezpieczeniowa musi mieć zawsze wpływy wyższe niż przewidywane wydatki, i jak jest rozsądna to ma jeszcze duży fundusz na "wszelki wypadek", do tego jest ubezpieczona w innych firmach. Ale to podnosi koszty systemu, bo olbrzymie kwoty muszą iść tylko na zabezpieczenie przed mało prawdopodobnymi zjawiskami. Projektują np. 10 zdarzeń na 10000 kierowców, ale jak coś się zdarzy, i np. przyjdzie powódź, gradobicia i parę innych rzeczy, które podbiją prawdopodobieństwo do 20 na 10000 to i na to muszą mieć pieniądze, biorą ich więc więcej niż by wypadało.
U nas panuje mit o tym, że ZUS i NFZ są niewydajne i marnują większość kasy, a to jest po prostu nieprawda. Nawet gdyby dokładały do systemu tyle kasy ile kosztują to i tak tych pieniędzy byłoby za mało. Bo albo będziemy płacili duże podatki i stąd będzie kasa na takie luksusy jak ubezpieczenie zdrowotne czy szpitalne i emerytury, albo nie będzie tego.
Sposoby finansowania prawdziwych spółek są dość proste, do tego co opisałeś, dodam tylko że ubezpieczają się one wzajemnie na wypadek statystycznych odchyleń.
OdpowiedzUsuńSkładek nie wystarcza, ponieważ jak wspomniałem na początku, nieco ponad dwadzieścia lat temu okradziono wszystkich ludzi z pieniędzy. Teraz oni są, lub wkrótce będą, na emeryturach. Tyle że ich składki nie istnieją. Kobiety wcale nie są tu problemem.
ZUS to system argentyński, nielegalny we wszystkich krajach włącznie z Polską. To niesamowite że potrafimy zaakceptować stawianie pewnych instytucji ponad prawem, w iście feudalny sposób. Reforma z lat '90 miała w zamyśle wprowadzić zasadę że każdy zbiera na swoją emeryturę. Widać wyraźnie że wszyscy już o tym zapominają.
Gdyby ZUS był spółką z prawdziwego zdarzenia, był by już dawno postawiony w stan upadłościowy. Niestety, tu wtrąca się polityka, a ekonomia i rozsądek zostały odstawione na boczny tor.
Tamtych ludzi okradziono raz, teraz okrada się kolejnych. O tym że nie ma pieniędzy na emerytury wiadomo od 20 lat, dalsze zwlekanie skończy się tym że w końcu ludzie nie dostaną ani grosza.
Szara strefa nie jest tak marginalnym problemem, jak by Ci się zdawało. Powyżej pewnego pułapu, ludzie zaczynają za wszelką cenę unikać płacenia podatku. To zjawisko, gdy już raz wystąpi, nie zniknie tak łatwo, nawet gdy dochody ludzi wzrosną... W końcu prawo przestaje być prawem, a jedynie zbiorem mniej lub bardziej restrykcyjnych przepisów. Tak właśnie upadały całe państwa, wystarczy poczytać trochę historii (ale nie tylko o bitwach, które zazwyczaj są mało istotnymi przecinkami).
Wracając do tematu, skoro państwo podejmuje się zobowiązań i zamierza wypłacać emeryturę ludziom nie mającym na swoim koncie pieniędzy, to niech przynajmniej zostanie to nazwane po imieniu. Niech powstanie odrębny fundusz, niech ludzie w zeznaniach podatkowych widzą ile pieniędzy na to idzie. NFZ nie potrzebuje tego garbu wcale, ZUS pewnie musiał by się borykać z tym funduszem, ale przynajmniej inni ludzie mieli by nadzieję na jakąś przyszłość.