Lubie "dyskutować" w Internecie w komentarzach pod artykułami i tak dalej, nie ma to żadnego sensu, ale lubię ;-)
I zauważyłem dawno, że jeśli chodzi o podatki to wszyscy wychodzą z pozycji "bo X jest niesprawiedliwe, a sprawiedliwie byłoby tak....".
Zauważyłem też, że tak jak się przyjrzeć sprawie z boku to chyba nie ma czegoś takiego jak sprawiedliwe podatki ;-)
Każdy system można poprzeć odpowiednimi argumentami.
I ocena zależy od subiektywnej oceny.
Za systemem pogłownym można twierdzić, że jest jedynym sprawiedliwym bo jest jak bilet na autobus, wszyscy dostają taką samą usługę więc powinni tyle samo płacić.
Ale za podatkami proporcjonalnymi można użyć argumentu, że tak naprawdę jak chodzi np. o działanie prawa to ktoś bogatszy jest bardziej chroniony bo potencjalnie więcej ludzi by mu chciało głowę urwać żeby mu coś zabrać, więc sensowne jest jeśli płaci proporcjonalnie więcej.
Ale wtedy pojawia się podatek progresywny i można stwierdzić, że tak naprawdę to ktoś bogatszy z jednej strony bardziej korzysta z ochrony państwa (bo ma więcej więc i jest potencjalnie więcej takich którzy bez ochrony państwa mu zabiorą), ale też, że jak jest pewien minimalny poziom życia to jak to odjąć od dochodu to w podatku liniowym bogaty zapłaci tak naprawdę mniejszy procent....
Ale ja nie o tym tutaj ;-)
Bo ja np. jestem za podatkiem progresywnym bo IMHO państwo powinno zadawać ból (czyli pobierać podatki) tam gdzie najmniej boli....
Ale jak jestem OK z podatkiem progresywnym to mi się nie podoba idea progresywnego systemu emerytalnego ;-) jednocześnie jestem za solidarnościowym systemem ubezpieczenia zdrowotnego (czyli de facto za progresywnym bo wcale nie jest tak by osoby najwięcej wkładające najwięcej wyjmowały).
Dostrzegam bezsensowność moich przekonań tutaj, ale nie zmienia to faktu, że jakby mi dowalali kolejną składkę podatkową to bym sobie pomruczał, ale chyba bym się pogodził, ale jakby mi zlikwidowali limit 30 krotności i zabierali dalej pieniądze, ale nie doliczali do konta to bym się wkurzył...
Może chodzi o to, że jak mi zabierają podatek to po prostu zabierają, z tego będą utrzymywane szkoły, sądy i tak dalej. Ale pieniądze ze składki emerytalnej niby idą "na moje konto" i tak by mi zabierali pieniądze.
Czyli chyba chodzi o to, że podatek mi po prostu zabierają, ale w ubezpieczeniu emerytalnym nie zabierają mi jako "opłaty za życie w państwie" ale jako coś co mam odłożyć na przyszłość i jakby mi zabierali nadal po przekroczeniu 30 krotności, ale nie dodawali do konta to by zabierali pieniądze przyszłemu mnie?
Chociaż to chyba jest jeszcze inaczej. Podobno jest 6 podstaw dla posiadania ;-) (za książką Mine! How the Hidden Rules of Ownership Control Our Lives), które są w ludzkiej kulturze.
Są to:
- First come, first served.
- Possession is nine-tenths of the law.
- You reap what you sow.
- My home is my castle.
- Our bodies, our selves.
- The meek shall inherit the earth.
Podobne postybeta
Bonusy, koszty autorskie i limit 30 krotności...
My = Bogacze.
zVATowani 2
Żarówki kolekcjonerskie ;-)
"Dajemy normalnym"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz