W najnowszym numerze Świata Nauki w dziale panorama przytoczone są wyniki eksperymentu przeprowadzonego na MIT, którego celem było zbadanie wpływu języka ojczystego na szybkość rozróżniania barw.
Badanych podzielono na 2 grupy po 25 osób każda, pierwsza składała się z Amerykanów, druga z Rosjan. Obu grupom pokazywano rysunki, składające się z 3 kwadratów - 1 na górze, 2 na dole. Zadaniem badanych było wskazanie poprzez naciśnięcie przycisku po prawej lub lewej stronie, który z kwadratów na dole ma identyczny kolor z kwadratem u góry.
Okazało się, że gdy pokazywano kwadrat niebieski i granatowy Rosjanie wskazywali prawidłową odpowiedź o około 10% szybciej niż Amerykanie.
Badacze uważają, że jest to spowodowane tym, że w angielskim te dwa kolory uznawane są za odcienie tego samego koloru - niebieskiego, zaś w rosyjskim istnieje rozróżnienie na niebieski i granatowy.
W wnioskach z tego eksperymentu naukowcy nie posuwają się tak daleko jak badacze niektórych języków pierwotnych. Okazuje się, iż pewne plemię [niestety nie pomnę jakie i gdzie mieszka :-), czytałem o tym swego czasu w Świecie Nauki albo w Wiedzy i Życiu] inaczej niż większość ludzi na Ziemi rozróżnia kolory nie "wzdłuż" spektrum, czyli wg. długości fali światła, a bardziej "w poprzek" czyli bardziej poprzez ich jasność. To powoduje, że osoby te są w stanie odróżniać kolory, które dla nas są jednakowe, z drugiej jednak strony kolory, które są wyraźnie różne dla nas, dla nich są nieodróżnialne.
Takich przykładów wpływu języka na postrzeganie jest jeszcze trochę. Okazuje się np, że w zależności od języka ludzie dokonują generalizacji w różny sposób. Np. grupując w zbiory różne przedmioty, użytkownicy pewnych języków bardziej kierują się kształtem, inni kolorem, a jeszcze inni materiałem z którego są przedmioty.
Dla nas śnieg to śnieg, Eskimosi zaś potrafią odróżniać różne rodzaje śniegu i mają dla każdego z nich oddzielną nazwę.
Po tym przydługim wstępie ;-) pada moje pytanie :-)
Czy możliwa jest "inżynieria językowa"? Czyli wpływ na społeczeństwa przez tworzenie nowych słów? Ale nie w taki sposób jak praktykowano to już od wieków i opisano w Roku 1984 [przykładem nowomowy z naszego podwórka może być np. słowo "wykształciuch"].
Mnie interesuje bardziej czy np. poprzez dodanie do angielskiego słowa odpowiadającego granatowemu można byłoby przyśpieszyć rozróżnianie tego koloru przez osoby używające angielskiego i czy możliwe byłoby to tylko u młodszych ludzi, czy u starszych też.
Język jest wynikiem działania mózgu, ale i mózg jest wynikiem działania języka. Skoro istnienie lub nieistnienie słów powoduje różnice w postrzeganiu rzeczywistości, to powinno się to też przekładać na fizyczną budowę mózgu. A jeżeli tak jest to ciekawe czy wprowadzając nowe słowa jesteśmy w stanie zmieniać budowę mózgu :-)
Oczywiście takie zmiany nie byłyby dziedziczne prze geny [choć pewnie nie do końca, z czasem bardziej promowani byliby ci, których mózgi byłyby bardziej podatne na pewne zmiany ;-) [W Nauce Świata Dysku podany jest ciekawy przykład żydowskiej diaspory w Hiszpanii, gdzie "wynik" Bar micwy, czyli de facto zdolności oratorskie, wpływały na szanse rozrodcze, bo o wyborze kandydata na męża dla córki z bogatej rodziny decydującą rolę miał nie status materialny, a właśnie "wynik" Bar micwy - to wszystko w średniowieczu]], a przez wychowanie [czyżby memy miały sens? ;-)].
Do tego dochodzi pytanie o to, czy marzenia o jednym ogólnoświatowym języku są złe? Może przyjmując kiedyś taki jeden język pozbawilibyśmy się zbyt wielu innych punktów widzenia? ;-)
Podobne postybeta
Transhumanizm [długo i nudno ;-)]
A może z pochodzenia jesteśmy kosmitami? ;-)
Surowe dane genetyczne i niebezpieczeństwa ich udostępniania
Projekty Informatyczne - Mity ;-)
Średnia vs. mediana
niedziela, maja 27, 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dodanie nowego słowa do języka może zmienić strukturę neuronową. Poprzez wielokrotne powtarzanie czegoś, połączenia neuronowe stają się bardziej trwałe. Im więcej się czegoś nauczymy, tym więcej tworzy się połączeń. Nie sprawia to jednak, że obszary związane z odbiorem i produkcją języka ulegają zmianie albo, że budowa poszczególnych obszarów mózgu ulega jakiejś transformacji. Zmienia się tylko ilość połączeń synaptycznych w przypadku wielokrotnego przerabiania/powtarzania jakiegoś materiału czy np. słowa. Poza tym, wzajemne kształtowanie się mózgu w relacji z rzeczywistością ma miejsce w dzieciństwie. Drastyczna zmiana w postrzeganiu świata jest raczej niemożliwa. . Uważam, też że nie powinno być jednego języka. Różnorodność jest lepsza. Gdyby jakiś istniejący język miałby być wszędzie językiem obowiązującym, to byłoby dość faszystowskie. Bo niby który język wybrać? Nawet gdyby stworzyć nowy, i tak byłoby nieuczciwe, bo zasady tworzone np. przez Europejczyków, byłyby trudne dla Japończyków i vice versa. Poza tym, inteligencja językowa u ludzi nie odgrywałaby już tak istotnego znaczenia i uczenie się nowych języków byłoby wtedy abstrakcją. No i jest jeszcze sprawa poczucia tożsamości narodowej, które by sobie przestało istnieć, a to niektórym mogłoby się nie spodobać. Esperanto się przecież nie przyjęło.
OdpowiedzUsuńChodziło mi raczej o coś innego niż samo dodawanie słów.
OdpowiedzUsuńNa początku XX wieku ogół europejczyków był wg. naszych kryteriów bardzo ksenofobiczny/rasistowski, jednak pod koniec XX wieku wielu stało się bardziej otwartych. Zmienił się też ich język, nie mówią już o "dzikich", "brudasach" i podobnych, używają mniej emocjonalnych określeń. Można przypuszczać, że wprowadzenie tych nowych słów w miejsce starych spowodowane było zmianami we wrażliwości ludzi używających język, spowodowane było zmianami w postrzeganiu.
Teraz pytanie jest, czy zmieniając słowa, np. poprawiając ciągle kogoś kto mówi o "robolach" na "pracowników najemnych" czy mówiącego o "biedakach" na "tych którym się nie poszczęściło", oraz popularyzując te słowa możemy zmienić postrzeganie właśnie tych "roboli" czy "biedaków"?
Albo czy promując formy równające w języku mężczyzn z kobietami można sprawić by społeczeństwo stawało się bardziej równe?