Mam ostatnio dużo na głowie, głównie w pracy, ale później dochodzą maile z ofertami pracy, albo konieczne zakupy, albo formalności i jest tego "za dużo", a wtedy jak się ma takie przejmujące wrażenie przytłoczenia sprawami i nie wiadomo gdzie ręce włożyć.
Są ludzie którzy taki stan mają dopiero jak się na nich zwali tona rzeczy, są tacy którzy przy 3 się gubią.
Ja znam kilka sposób na to, chociaż fakt trzeba dojść do stanu w którym człowiek o nich pamięta i próbuje ich używać.
Kroki do zapanowania są proste i cała sztuka polega na ich prostocie.
Krok pierwszy to sobie to co mamy na głowie zapisać. Tworzymy tak sobie backlog rzeczy do zrobienia.
To pomaga bo podobno sam akt zapisania daje mózgowi sygnał "to nie zostanie zapomniane" i mózg dzięki temu przestaje ciążyć nad człowiekiem to przekonanie o milionie rzeczy na głowie.
Dodatkowo czasem dociera do nas, że wcale tego tyle nie ma, to nie jest milion spraw, ale np. 6.
Czyli to już nie jest taka bezkształtna chmura z milionem rzeczy, a konkretna lista z konkretną liczbą spraw.
Łatwiej zapanować nad czymś nazwanym, czy zidentyfikowanym.
Czyli to już nie jest taka bezkształtna chmura z milionem rzeczy, a konkretna lista z konkretną liczbą spraw.
Łatwiej zapanować nad czymś nazwanym, czy zidentyfikowanym.
Tu taka rada, że dobrze pisać na początku sprawami, nie zawsze da się zrobić konkretne ToDo, ale zwykle da się hasłami. Może po prostu w kroku 3 pierwszym zadaniem będzie próba przekucia tego zapisanego hasła na jakieś ToDo.
Krok drugi to jakaś forma traige'u. Zwykle widzimy co jest ważniejsze.
W razie czego można użyć hacka, który polega na nadaniu rzeczom ocen wg ważności i prostoty (od 1 do 7) i można je pomnożyć i użyć tego jako sposobu na prioryteryzację, najprostsze i najważniejsze na początku...
Ten drugi krok bywa zbędny i nie zawsze człowiek ma nań siłę.
Krok trzeci jest najważniejszy ;-)
Trzeba wziąć pierwszą rzeczy (czy to wg priorytetu, wg kolejności zapisania czy nawet losowo) i trzeba jej poświęcić jakiś czas. Najpierw można sobie powiedzieć "OK, 15 minut", a nawet "OK, 5 minut".
Te ramy czasowe powodują, że się nie przestraszymy. Nie będzie tego czegoś co nas stopuje, tego przekonania "rany boskie mam tyle do zrobienia", bo w danym momencie mamy dokładnie 1 rzecz do robienia i to jeszcze w ramach czasowych.
Jeśli po tych 5 czy 15 minutach mamy ochotę dalej coś robić, ale akurat w tej sprawie nic się nie udało, to trzeba to zwrócić na listę i wziąć następne.
Kluczem jest by w końcu mieć coś co da się zrobić ;-)
No i jak zrobimy 1 rzecz, to z listy tam znika jedna rzecz :-)
To oczywiście brzmi prosto, a człowiek zwykle jest w takim stanie gdy "ma taki zapieprz, że nawet czasu nie ma by taczkę załadować" ;-)
Jest jeszcze jedna opcja, zamiast zrobić to co powyżej, można o tym napisać mając nadzieję, że jakoś magicznie to się zacznie samo robić ;-)
Podobne postybeta
Cybernetyka w działaniu ;-)
Hackowanie teorii umysłu ;-)
Projekty Informatyczne - Mity ;-)
Zaszumienie....
Tagowanie postów MLem - trzeba to przepisać ;p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz