sobota, marca 18, 2023

Czemu deploymenty są takie trudne?

Taka obserwacja z software developmentu.
Kawałek z "i zrób by aplikacja mogła wejść na PROD" albo "i zrób by ją można było releasowac" jest najtrudniejsze.
Trudno to ubrać w historyjki.
Bo niby można napisać ToDo, albo User Story, albo nawet Acceptance Criteria, ale zrobienie tego nie jest takie proste ;-)
Po drodze okazuje się, że brakuje roli albo ról, że trzeba mieć jakieś certyfikaty, albo że trzeba ogarnąć whitelistowanie.

Zawsze trzeba założyć, że 1 albo i 2 sprinty zostaną zużyte tylko na przejście przez problemy z wrzuceniem pierwszy raz aplikacji do chmury na DEV, a później to samo jest dla stagingu (czy co tam ma się jako to pośrednie środowisko) i PRODa.

Mało też developerów lubi te zadania. Często chcąc nie chcąc osoba, która jest najlepsza w kodowanie się tym zajmuje bo już kiedyś przez to ćwiczenie przechodziła ;-)

Trzeba najpierw zrobić Dockera odpowiedniego, później przekonać Kubernetesa by go polubił, po drodze trzeba skonfigurować CI/CD, które oczywiście zawsze się różnią i wiedza z jednego jest praktycznie nieprzenaszalna na drugie, a często nawet jest tak, że jakieś magiczne wartości są zaszyte gdzieś w wyższym projekcie i przeniesienie do innego wszystko psuje ;-), są jeszcze jakieś role i dostępy...
Oczywiście wtedy pojawiają się akcje w stylu "zróbmy jedno narzędzie" i tak ono częściowo problem rozwiązuje, rodząc nowe i będąc też totalnie niperzenaszalnym ;-)

W tym miejscu deploymenty on-prem z wrzucaniem WARa do Tomcata ;-) albo nawet Elastic Beanstalk wyglądają jak marzenie ;-)



Podobne postybeta
Docker image to taka kanapka ;-)
Tagowanie MLem... ciąg dalszy ;-) nadal brak sukcesów ;p
Branche i Scrum to taki security blanket dla programistów
LinkedList w Java'ie to taki miś koala...
Bullshit Jobs jest słabe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz