Ciekawa sprawa.
Gdy o PRISM nie było nic słychać to ludzie nie przejmowali się prywatnością, gdy o PRISM zrobiło się głośno nagle wszystko jest podejrzane...
Szczególnie gdy sami twórcy danej rzeczy mówią o tym co dana rzecz będzie robić.
Gdy Microsoft poinformował, że XBOX One będzie ciągle włączony i będzie ciągle nasłuchiwał komendy do włączenia to zaczęły się teorie o tym, że Microsoft będzie tak podsłuchiwać ludzi.
Gdy w wyciekniętym video pokazano coś co najprawdopodobniej jest Motorolą X i pokazano ficzer ciągłego słuchania to od razu pojawiły się teksty w sieci o szpiegostwie.
Gdy mowa o Google Glass też częste są podejrzenia o transmitowanie obrazu "gdzieś".
Gdy mowa o Google i wszystkich firmach zajmujących się reklamą kontekstową, które "śledzą" internautów w sieci.
Z drugiej strony ludzie, często ci sami karmią Facebooka i podobne serwisy tonami danych o sobie. Umieszczają zdjęcia, komentują, like'ują, wrzucają własne wpisy.
Ogólnie wyrażają siebie i swoje poglądy.
O co chodzi?
O to, że z grubsza mogą istnieć 2 typy inwigilacji.
Typ pierwszy, podobny do podsłuchu to taki gdzie różne agencie czy służby śledzą aktywności wybranych osób. Jeśli podejrzewa się kogoś o handel narkotykami to można obserwować go fizycznie i prowadzić obserwację elektroniczną, a to przez podsłuch, a to przez czytanie poczty elektronicznej czy przechwytywanie komunikacji przez IMy takie jak Skype czy inne.
Typ drugi to przeglądanie sieci i umieszczonych tam danych w poszukiwaniu wzorców, które mogą wskazać ludzi, którzy są w jakiś sposób inni i mogą pasować do wzorca terrorysty, handlarza narkotyków i innych podobnych.
Z punktu widzenia obywatela oba typy nie są zbyt miłe, ale typ drugi jest o wiele bardziej niebezpieczny.
By zostać obiektem zainteresowania służb i wpaść pod pierwszy typ inwigilacji trzeba się jakoś "rzucić w oczy". Być podejrzanym o niecną działalność, mieć kontakty z kimś podejrzanym o taką działalność.
Trzeba być podejrzanym.
Ale w przypadku drugiego typu inwigilacji takim nie trzeba być. Ale na skutek tego drugiego typu inwigilacji można się stać podejrzanym.
Pół biedy jeśli taki podejrzany wyskoczy bo okaże się, że zna kogoś podejrzanego o terroryzm. Gorzej jeśli ktoś stanie się podejrzanym bo algorytmy przeglądające sieć społecznościową dopatrzą się w zachowaniu danej osoby czegoś co zostało zaobserwowane u innych osób, które są podejrzane.
Do tego drugiego typu inwigilacji wystarczą "publiczne" dane, które ludzie sami o sobie wrzucają do sieci.
Tu jest właśnie ten ciekawy paradoks. Z jednej strony ludzie strasznie przejmują się tym, że ktoś mógłby prowadzić przeciwko nim pierwszy typ inwigilacji, z drugiej totalnie ignorują, że sami dostarczają materiałów które mogą spowodować, że drugi typ inwigilacji wskaże ich jako podejrzanych.
Z pierwszym typem inwigilacji musimy się chyba pogodzić. Państwo nie odda możliwości podsłuchiwania bo wydaje się to być zbyt niebezpieczne. Wywiady chcą podsłuchiwać bo to jest jedno z ich głównych zadań.
XBOX One, Motorola X czy Google Glass wg. teorii mogą służyć do inwigilacji pierwszego typu. Od biedy, ale mogą.
Głównym obrońcą naszej prywatności jest teraz to, że baterie mają frajerskie parametry i jak na razie ciągła transmisja, albo nawet słuchanie dużej liczby słów kluczowych zbyt szybko zje baterię. Niby to nie jest aż tak oczywiste z XBOX One, ale ten znów jest bajecznie prosty do "podsłuchania" przez sieć i każda jego rozmowa z domem będzie łatwa do obserwacji.
Służby oczywiście mogą jakoś wykorzystać takie urządzenia do ważnych podsłuchów, ale tylko takich gdy dokładnie wiadomo kogo i kiedy podsłuchiwać.
Ale do tego wystarczy telefon komórkowy sprzed 10-15 lat, bo już wtedy były dostępne baterie z podsłuchem.
Dodatkowo przed telefonami istnieje proste zabezpieczenie, czyli wyłączenie urządzenia i schowanie go do lodówki ;-) [bo telefon znajduje się wtedy w klatce Faradaya, a na dodatek nic nie słyszy].
Drugi typ inwigilacji jest bardziej niebezpieczny.
Tak może wskazać potencjalnego terrorystę, handlarza narkotyków, mordercę czy zboczeńca.
Ale wskaże też wiele osób, które nie są terrorystami, handlarzami narkotyków, mordercami czy zboczeńcami. Ba wskaże więcej takich niewinnych osób niż winnych.
W końcu przynależność do którejś z tych grup jest dość mało prawdopodobna i raczej nie istnieje np. grupa na FB do której wszyscy będą należeli.
A co to oznacza?
Oznacza, że drugi typ inwigilacji wytypuje wielu boga ducha winnych ludzi, którzy będą traktowani jako podejrzani chociaż tacy nie są.
A jak do tego dorwą się nadgorliwcy to będą chcieli takich "podejrzanych" wrobić.
To akurat znane "zboczenie" osób zajmujących się egzekwowaniem prawa.
Przez całą swoją karierę spotykają się z masą złych ludzi i przez to im się percepcja przesuwa i brak dowodów winy nie jest dla nich dowodem niewinności, a dowodem przebiegłości.
Dlatego nie XBOX One, Motorola X czy Google Glass są niebezpieczne, a raczej chęć zbytnie ochrony porządku przez szukanie podejrzanych zanim ci pomyślą nawet o zrobieniu czegoś złego.
Ale psychoza związana z PRSIM objawia się obawą przed potencjalnym podleganiem inwigilacji bezpośredniej totalnie ignorując to, że groźne jest ten drugi typ inwigilacji. Ten w którym współpraca operatorów nie jest niezbędna...
Podobne postybeta
Śledzimy geolokalizację ;-)
Mac OS X ma u mnie krechę
Daj się zastąpić automatom... przynajmniej tam gdzie się to opłaci ;-)
Surowe dane genetyczne i niebezpieczeństwa ich udostępniania
Książki, które mi się spodobały w 2017
poniedziałek, lipca 15, 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz