Ostatnio zdarzyło mi się 2 razy tłumaczyć dlaczego jakiejś strony nie widać w Google i uświadomiłem sobie, że mało kto wie jak to wszystko naprawdę działa.A działa tak.......Google opiera się na demokracji contentowej ;-) oznacza to tyle, że prawo głosu mają tylko dostawcy contentu - treści. Prowadzisz stronę o hodowli danio błękitnego? Więc pewnie linkujesz do dobrych stron o danio błękitnym. A jeśli piszesz odpowiednio dobrze to i inni linkują do Ciebie.GoogleBot widzi to tak - ktoś prowadzi stronę o danio błękitnym i poleca pewne strony, pewnie więc są one coś warte, szczególnie, że inni wskazywali na jego/jej stronę jako na dobrą.Na początku Google nie wiedziało nic, zaczęło wysyłać swoje roboty by zwiedzały sieć w której różne strony wskazywały na różne inne. Wszyscy zaczęli od równej liczby "punktów", ale z czasem okazało się, że jedni są polecani częściej, a inni rzadziej.... Teraz pojawiła się jeszcze jedna sprawa, skoro na stronę A wskazuje 300 innych stron, czyli za tą stroną głosuje 300 innych twórców treści to znaczy nie tylko, że strona ta jest coś warta, ale też że głos jej twórcy powinien być więcej wart niż głos zwykłego twórcy. I tak powstał PageRank.Teraz ma on w sobie jeszcze całe multum innych zmiennych, ale służą one bardziej temu by wykrywać tych, którzy chcą nabrać renomy w sposób niezasłużony, niż zmianie całej idei.Google nie opiera się na ilości odwiedzin strony [choć może to być jedna z dodatkowych zmiennych], bo taki model prowadzi szybko do sytuacji, którą opisać możemy słowami "miliony much nie mogą się mylić". Zwykły Internatua choć cenny, jest tylko konsumentem treści, nie produkuje jej. Nawet Web 2.0 wydaje się tego nie zmieniać, MySpace, Facebook czy polska Nasza-Klasa są bardzo popularne, ale nie wnoszą zbyt wiele nowej treści. Przeciętny użytkownik serwisów Web 2.0 nadal jest konsumentem, jego głos nie jest więc ważny tak jak kogoś kto tą treść dostarcza. Siła Twojego głosu zależy od tego jak dobry content dostarczasz. A to przekłada się na Twoją pozycję w Google'u. Dostarcz dobrą treść, a pierwsze miejsce masz pewne.W "komercyjnym" Internecie działa to podobnie, choć tam więcej jest oszustów stosujących różne złe praktyki starające się oszukać maszynerię Google'a, a przez to popsuć wyniki wyszukiwania.Ta demokracja contentowa zapewnia, że tylko zasłużeni dla treści ;-) mają wpływ na ocenę strony. Ale by uniknąć efektu koterii czy nomenklatury, Google "spłaszcza" ocenę renomy. Z PageRank równego 1 łatwo wskoczyć na 2, z 2 na 3 też, choć trudniej, ale mając 5 bardzo trudno wskoczyć na 6, jeszcze trudniej z 6 na 7, a już strasznie trudne jest wejście z 9 na 10. Jest to więc ustrój w którym duży może więcej, ale żeby duży stał się wielkim zgodzić się na to muszą nie tylko inni duzi, ale i ci całkiem malutcy ;-)
Podobne postybeta
Web 2.0, czyżby opowieść o tym jak oddaliśmy Internet idiotom?
Social media to nie jest świat dla introwertyków/ambiwertyków ;-)
Język a postrzeganie rzeczywistości
Najprostszy OCR ;-)
Podwójne standardy - Tybet a Arabia Saudyjska.
czwartek, lipca 24, 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz