sobota, lutego 19, 2011

Tresura owiec ;-)

Takie dziwne skojarzenie mnie dziś dopadło gdy oglądałem kawałek Zaklinacza psów.

Jak się chce by pies czy inne zwierze Cię lubiło i uważało za szefa to należy je nagradzać za dobre sprawy i powinno ogólnie kojarzyć, że dobro może przyjść tylko od Ciebie.

I mam takie pytanie, czy dlatego w wielu firmach jak dostajesz podwyżkę albo premię czy awans to często zamiast się dowiedzieć o tym przez maila to masz specjalną rozmowę z szefem? ;-)
Robi się to żeby pracownika ułożyć? ;-)

W firmie na M to był cały rytuał i jak raz info o nowych umowach trafiło do pracowników via mail to był krzyk i trzeba było tak ustawiać żeby jednak dostali te swoje awansy "uroczyście", czyli z rąsią od menadżerki ;-)

Ja bym wolał maila z info :-)

U nas to jakoś lepiej robią, bo albo mailem albo jak to wynika w trakcie rozmowy o Twojej ocenie, czyli tak bardziej naturalnie.

"Najzabawniejszą" rzecz z tym związaną widziałem w poprzedniej firmie, a dokładniej w jej spółce matce, w której siedzibie wtedy jeszcze "mieszkała" [teraz już nie istnieje ;-) choć "matka" istnieje nadal]. Jeden z "dyrektorów", który na boku miał firemkę, która tam sprzątała jednej ze swoich pracownic wręczał umowę o pracę z takimi mniej więcej słowami "Cieszę się, że mogę Pani dać tą umowę o pracę. Pracuje Pani już dla mnie 2 lata i w pełni Pani na nią zasłużyła. Staramy się by tak istotni dla naszej firmy pracownicy jak Pani wiedzieli, że są dla nas ważni"....... Jak wcześniej miałem do niego stosunek neutralny to w tym momencie wpadł na listę "największe skurwysyny jakich znam". To pewnie przez moje lewactwo.
Ale to ogólnie dziwna firma była ;-) Jak w Motce na stołówce szef szefa szefów przyjechał to stał normalnie w kolejce po obiad i dostał za te same pieniądze to samo co inni pracownicy. W tej firmie "matce" byłem raz na obiedzie, ale zostałem wtedy wyedukowany jakie tam porządki panowały. Najpierw był Prezes, który dostawał jedzenie najładniej przygotowane i podawane do stołu, później dyrektorzy i my programiści [bo żoną jednych z dyrektorów była programistka], też nam przynoszono obiad do stołu choć już nie tak ładnie, ale w miarę przyzwoicie. Później była księgowość, kadry i inne administracyjne. A że firma ta zatrudniała też kilkaset osób do wprowadzania danych to oni byli na końcu listy, nikt im nic nie przynosił, sami sobie musieli odbierać, a porcje mieli gorsze [za tą samą kasę].


Podobne postybeta
Moja teoria firm IT
Różne rodzaje turystyki
2011 zaczęty ;-)
Ważne książki
Chwalmy chciejstwo ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz