piątek, października 25, 2013

Pomysł na aplikację - lockscreen poprawiający nastrój ;-)

Gdy człowiek ma wybrać ze zbioru słów tylko słowa pozytywne to jego mózg nastawia się na szukanie tych pozytywnych słów, przez co staje się też bardziej nastawiony na pozytywne rzeczy.

Pomysł jest taki by odblokowywać ekran wybierając z pływających po ekranie słów trzy pozytywne :-)
Mogą to też być 3 uśmiechnięte buzie czy inne pozytywnie się kojarzące rzeczy ;-)

Wtedy do odblokowania ekranu telefonu czy tabletu trzeba by się było pozytywnie nastroić ;-)
Może nawet z czasem okazałoby się, że byłoby się nastawionym pozytywnie przez cały czas dzięki czemu czas odblokowywanie by się skracał? ;-)

Teraz trzeba by coś takiego tylko popełnić ;-) [chyba mam zadanie ;-)]


Podobne postybeta
Pomysł
Android 5.0 pierwsze wrażenia
Po co nowy telefon skoro trzeba się namęczyć z przenoszeniem aplikacji?
Egipt, Tunezja, Londyn, whatever, czyli chcem na urlop
Feeling Good SF :-)

niedziela, października 13, 2013

Dwa tygodnie z Linuksem - na razie na 4-

Zmieniłem pracę i jednym ze skutków tej zmiany jest to, że w pracy zacząłem używać Linuksa.

Ubuntu 12.04 żeby być dokładnym.

To już prawie 2 tygodnie, mogę więc zrobić wstępne podsumowanie.

Zaczęło się od problemów, laptop pod kontrolą Linuksa co chwilę się wieszał i to w najmniej odpowiednich momentach.
Okazało się, że podniesienie wersji jądra z 3.4 do 3.11 rozwiązało problem (miałem do 3.5, ale pliki mi się źle pobierały).
Mimo tego nadal jednak zdarzają się problemy i będę musiał spróbować tego lub tego.
Także Maven w pewnych momentach potrafi zabić laptopa (gdy GWT kompiluje kod do JavaScript), ale tutaj winny jest zapewne Chrome i jego zapotrzebowanie na pamięć. Co sprawia, że nawet dysk SSD + swapowanie powodują zwiechy.

Nie jest jednak tak źle jak by to wynikało z poprzedniego akapitu ;-)
Unity, które na netbooku wydawało mi się być pomysłem szalonym i szkodliwym działa.... może nawet nie Unity jako takie, a idea wielu pulpitów. CTRL-ALT-strzałki to mój ulubiony sposób na nawigowanie między ekranami.
Okazuje się, że nawet mniej wykorzystuję drugi ekran niż dodatkowe pulpity :-)
Na pierwszym mam firmowego Chrome'a, na prawym mam prywatnego Chrome, na lewym dolnym (czyli tym pod pierwszym) mam IDE, a na prawym dolnym Spotify i różne terminale.

Denerwuje mnie jednak niedorobione GUI co szczególnie widać w Eclipse'ie.
Cholery można dostać ze scrollerami, które pojawiają się jakby losowo. Wierzę, że tkwi za tym jakaś logika, ale na razie jej nie dostrzegam.
Przez to wszystko mieszanie wielkością okien jest trudne jeśli nie upierdliwe.
No bo jak coś takiego złapać by móc pociągnąć w górę lub w dół?


Za którymś razem się udaje, ale jest to dość upierdliwe.

Jednak mimo tych trudności Linux jest całkiem użyteczny.
Na razie nie zauważyłem jakiś szczególnych braków w oprogramowaniu.
Total Commandera zastępuje mi Double Commander albo Midnight Commander ;-)
Spotify ma klienta pod Linuksa.
Skype także, chociaż trzeba przyznać, że jest obrzydliwy.
Brakowało mi TortoiseHG, ale okazuje się,  że jest port dla Linuksa :-)

Czyli ogólnie nie jest źle, ale w szczególe bywa wkurzająco.  To coś jak dobry samochód, z niezłym wyposażeniem, w którym skórzana tapicerka została gdzieś przymocowana na lewą stronę, a w wielu miejscach przyszyto ją od niechcenia. Do tego potężny silnik o małym spalaniu z niewiadomych przyczyn raz na jakiś czas po prostu przestaje działać.
Większą przeszkodą są te zgrzyty wynikłe chyba z niedopracowania UI niż to, że coś się inaczej nazywa niż w Windows czy że jest gdzie indziej.

Linux na desktopie jeszcze nie jest tak bezproblemowy jak Windows, ale coraz mniej mu brakuje i nie miałbym nic przeciwko temu by brakowało coraz mniej bo po Windows 8 ja już chyba nie chcę Windows jako kolejnego systemu operacyjnego. Zostaje mi więc Linux albo Mac OS X ;-)

Ogólna ocena to 4-, jest prawie dobrze, dużo lepiej niż dostatecznie, ale jeszcze nie w pełni dobrze.

Podobne postybeta
100 dni z Linuksem ;-)
Chyba wybiorę OS X
Windows 8 - błeee, ciągle błeeee
OS X po tygodniu - tak sobie
Święta wojna - kolejna odsłona

sobota, października 05, 2013

Raspberry Pi po ponad roku

Muszę przyznać, że przez większość czasu Rasbperry Pi pracowało u mnie jako zabawka o której zapominałem....
Ale powoli acz skutecznie to się zmienia :-)

Na dzień dzisiejszy moje Raspberry Pi robi za:

  • końcówkę VPNa do którego się mogę logować z całego świata, co jest przydatne o tyle, że gdy chcę pobrać jakiś  duży plik to pobieram go do domu, po czym po północy pobieram go przez Sambę (dzięki temu nie liczy mi się ten transfer do pakietu 20 GB który mam z Blueconnecta :-)), tak pobierałem np. Eclipse'a czy LibreOffice via Torrent,
  • klient Torrenta,
  • narzędzie do "liczenia" podobnych postów dla bloga,
  • narzędzie do republikowania niektórych postów z Google+ na Bloggera (gdy mają hashtag #toBlogger),
  • narzędzie do sprawdzania czy nie dodano nam czegoś do Google Play,
  • updater nazwy domeny do no-ip.org
Wiele wskazuje, że dzięki temu VPNowi nie będę musiał kupować nowego, szybszego routera ;-) co oznacza, że Raspberry Pi kosztujące łącznie jakieś 200 PLN może pod pewnymi względami zastąpić router kosztujący ponad 600 PLN ;-)




Podobne postybeta
Coraz bardziej zapomniany gadżet - USB Stick aka pendrive
Magia....
Fing - poznaj swoją sieć ;-)
15 razy szybciej :-)
Chromium OS na Asus EEE PC 900