piątek, listopada 11, 2016

Raport z emigracji

No i jestem w Dolinie Krzemowej...
Ale jakoś tego nie czuć.

Chociaż nie, już w samolocie było czuć.

Gdy latałem do Los Angeles to leciałem np. z marynarzem obok, a tutaj obok siebie, przed sobą i za sobą miałem jakichś programistów ;-)
Jeden nawet wyjął swojego Macbooka i próbował coś kodzić w IntelliJ ;-)
Ba, widziałem nawet pewnego którego znałem jeszcze z firmy "2 firmy temu" ;-)

Ale na miejscu jakoś mniej to czuć.

"Mój" kawałek Doliny wygląda tak:



Wydawało mi się, że Dolina Krzemowa jest inna. Jakoś więcej palm, lepszy transport i większy spokój mi się wyobrażały.
Wydawało mi się, że to takie Stany, ale takie gdzie można się bardziej poruszać z buta.
A bez samochodu to ani rusz ;-)

A i więcej sklepów wydawało mi się, że tu jest ;-)

Chociaż możliwe, że kawałek w którym jestem czyli Foster City jest jakieś nietypowe.

Jedno co uderza to to, że jest tu masa programistów i to dobrych. Nie wydaje mi się by którakolwiek osoba, którą spotkałem była słaba.

Inne co uderza to informacje o cenach wynajmu, za 2 sypialnie płaci się 3500 USD najmniej, w części Doliny okupowanej przez Google, Facebooka i Apple 4500-5000 USD, a San Francisco ~4000-4500 USD. Miesięcznie.

Wynik wyborów wszystkich zaskoczył.

Akurat w wyborczy wieczór byliśmy najpierw obejrzeć jak wygląda Golden Gate w nocy, a później poszliśmy do miłej knajpy Tipsy Pig i masa ludzi oglądała tam wieczór wyborczy... jak wyjeżdżaliśmy to Hillary jeszcze prowadziła....


Wszyscy w koło są bardzo mili.
Chociaż to akurat chyba natywna funkcja wszystkich ludzi mieszkających w Kalifornii, a może i całych Stanach ;-)

San Francisco jest dużym kontrastem dla Doliny.

Zamiast płaskości, jest masa wzgórz, górek, schodów i skosów.


Lombard Street


"Typowy parking"


A taki tam sobie niewielki spadek ulicy...


A domek "na górce"


Kolejna typowa uliczka...

Typowy domek...

"Płaska" uliczka...

Widać też, że jednak jakaś urbanistyka i planowanie tu istnieją....

Ot, przez przypadek między budynkami widać kawałek Bay Bridge...


Chociaż nic tak nie cieszy jak zestawienie - choinka, palmy, lodowisko i ponad 20 stopni Celsiusza ;-)




Zaskakująco w okolicach centrum, jest cała masa bezdomnych....

Transport publiczny jest tu dla rozrywki:




W postaci Cable Cara, czyli "kolejki linowej na szynach", która jeździ dzięki temu, że w ulicy biegnie lina, która ciągle się przesuwa, a tramwaj by jechać łapie się tej liny....

Albo DARTa, którego stacje wyglądają dość przygnębiająco...


A warto zaznaczyć, że ta na zdjęciu to Daily City, która jest dość dobrze oświetlona ;-)

W skrócie zaś, Dolina jest fajna, San Francisco jeszcze fajniejsze :-)


Podobne postybeta
Raport z emigracji ;-)
Zapiski z 29 piętra....
Transport publiczny - moje top i bottom 5 (na dziś :-))
Wolne komputery nie pozwalają się skupić....
Zaczynam mieszkać w Dolinie Krzemowej ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz